Graliśmy tak jeszcze przez jakieś pół godziny, a potem już nam się znudziło, więc zjedliśmy po kiełbasce i postanowiliśmy poodbijać sobie piłeczkę, jak dzieciaki w przedszkolu. W sumie, nie było tak źle. Bardzo fajna zabawa. Zwłaszcza pod koniec, kiedy to Harry się wściekł, że w ogóle do niego nie podajemy i zaczał gonić Liama po całym podwórku.
Nagle z chmurek zaczął padać deszcz. Z prędkością światła uciekliśmy z podwórka, jednak i tak byliśmy cali mokrzy. Wzięłam Eleanor do mojego pokoju i dałam jej jakieś moje dresy i jeden z podkoszulków.
- Tam masz łazienkę- wskazałam na drzwi- Nie martw się- dodałam widząc jej przerażoną twarz- To tylko moja łazienka. Chłopcy ci nie wejdą.
Kiwnęła głową i zniknęła za drzwiami. Mi raczej nie za bardzo chciało się czekać na zwolnienie pomieszczenia, więc wygrzebałam z szafy drugą parę dresów i jakiś luźny, niebieski T-shirt, zakluczyłam drzwi mojego pokoju i przebrałam się. Kiedy El wyszła z łazienki, rozwiesiłam w niej mokre ubrania.
- Dalej mi zimno, a tobie?- zapytałam.
- Troszkę- mruknęła.
Wzięłyśmy moją kołderkę i zeszłyśmy na dół.
Chłopcy rozłożyli się już pod kocykami, a ja i Eleanor polazłyśmy do kuchni zrobić wszystkim gorącą czekoladę.
Podałyśmy każdemu po kubku z napojem i wcisnęłyśmy się na sofę, zwalając z niej na podłogę Liama, Zayna i Louisa. Harry leżał w samych bokserkach (przynajmniej miałam nadzieję, że ma bokserki) na podłodze, otulony śpiworem, a reszta chłopaków usiadła obok niego.
Zayn zaproponował film. Raczej nie mieliśmy niczego innego do roboty, więc włączyliśmy sobie "Zmierzch". Lou oczywiście naśladował Edwarda i nawet po obejrzeniu filmu się z niego nabijał.
Wybiła godzina 24:00.
- Mogę u was zostać na noc?- zapytała niepewnie Eleanor, przerywając Louisowi próbę zabicia Jacoba (Liama).
- No pewnie- odpowiedziałam- Chyba nie myślałaś, że pójdziesz teraz do domu.
Uśmiechnęła się.
Reszta nocy zeszła nam na rozmowach, wygłupach, niepochamowanych napadach śmiechu i śpiewaniu różnych idiotycznych piosenek np. "Nothin'g fine I'm corn" i "It's scooooooby dooooooooooooo".
Eleanor naprawdę polubiła chłopaków, a oni ją. Było zupełnie inaczej niż z Colette i mam nadzieję, że tak zostanie, bo chciałabym zaprzyjaźnić się z El. Myślę, że byłybyśmy dobrymi przyjaciółkami. Pod wieloma względami jesteśmy do siebie bardzo podobne i... UWAGA! UWAGA! Mamy ten sam numer buta!
***
Obudziłam się na podłodze, z głową na brzuchu Nialla i z nogami w okolicach twarzy Zayna. Ostrożnie wstałam i poszłam do kuchni. Godzina 11:00. Wczoraj zasnęliśmy, gdy Liam zaczął opowiadać nam jakieś dziwaczne historie ze swojego życia. Było wtedy coś koło piątej nad ranem.
Zaparzyłam sobie ciepłej herbatki i usiadłam przy stole. Warunki atmosferyczne panujące na zewnątrz- fatalne! Na serio! Nawet jak na Londyn! Szaro, buro, padał MEGA deszcz. Aż się chciało kopnąć lodówkę. Zrezygnowałam jednak z tego zamiaru, biorąc pod uwagę ogromny ból palców, jakiego mogłabym po takim zachowaniu doświadczyć.
- Cześć- powitałam Louisa, który właśnie pojawił się w progu.
Mruknął coś w odpowiedzi i rozpoczął ślęczenie przy lodówce.
- Nie ma marchewek- stwierdził po chwili i zrezygnowany klapnął na krzesło obok.
- Ale jest sok marchewkowy- powiedziałam i wyjęłam napój z jednej z szafek.
- ALLELUJA!- ryknął na cały dom i otworzył butelkę.
- Nie drzyj się tak, bo ich obudzisz- upomniałam go, jednak było już za późno, bo pozostali zmęczeni pojawili się w kuchni.
- Jest jakieś śniadanie?- zapytał Niall ziewając.
- Coś tam zapewne jest- wzruszyłam ramionami i odłożyłam kubek po herbacie do zmywarki.
Dzisiaj nikomu nie chciało się nic robić. Na serio... Niby tylko pogoda, ale jednak potrafi człowiekowi nastrój zepsuć.
- Eleanor, co chcesz na śniadanie?- zapytałam.
- Nie jestem głodna- odparła- Ale napiłabym się kawy.
- Louis! Zrób kawę Eleanor!- zarządziłam.
On tylko zasalutował i wlał wodę do czajnika.
- Na którą macie próbę?- skierowałam pytanie do Liama.
- Na 14:00- powiedział- Paul ma coś do załatwienia, a chciał być na całej próbie, więc przełożył na popołudnie.
- Możecie z nami jechać- zaproponował Lou, stawiając przed El filiżankę kawy.
- Ja niestety nie mogę. Jadę z rodzicami do cioci- wyjaśniła.
- Ale ty, kochanie, przyjdziesz, co?- zapytał z nadzieją Niall.
- No właśnie. Byłbym niesamowicie zmartwiony, gdybyś nie przyszła. Przecież musisz zobaczyć, jaki jestem sweetaśny na scenie- przedrzeźniał go Zayn i zaczął lizać się z powietrzem.
Oczywiście spowodowało to jeden wielku wybuch śmiechu.
- Weź se znajdź dziewczynę- zaproponował Niall i pocałował mnie w policzek.
Kiedy wszyscy już zjedli, wypili, itp., poszłyśmy z El na górę, żeby się przebrać. Jej ubrania już wyschły, więc mogła się w nie swobodnie wbić. Ja natomiast wyszukałam sobie zestaw odpowiedni na dzisiejszą pogodę. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby, uczesałam włosy i ubrałam się. Potem wpuściłam do łazienki Eleanor.
O 13:00 musiała już iść do domu, ponieważ mama bardzo się o nią niepokoiła, o czym świadczyły dzeisiątki wiadomości tekstowych i jeszcze więcej nieodebranych połączeń.
My natomiast wpakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy na próbę. Chłopcy pogadali chwilę z Paulem, a potem, gdy już zasiadłam na widowni wyskoczyli na scenę i zaczęli śpiewać "What Makes You Beautiful". Tańczyli, wygłupiali się... Widać, że muzyka sprawia im ogromną radość.
***
O godzinie 20:00 opuściliśmy budynek.
- Jestem wykończony- narzekał Zayn.
- A ja głodny- mruczał Niall, przytulając się do mnie.
- To było nie fair!- zbulwersował się Louis- Jak już było idealnie, to Paul i tak darł się, że jest "terriblement"!
- No!- przytaknął Harry- "Chłopcy śpiewajcie głośniej! Louis nie skacz tak wysoko! Liam uśmiechnij że się! Harry daj spokój!"- zaczął naśladować menadżera.
- Mam dość! WYSIAADAM!- podsumował Liam, który prowadził samochód.
Przyznam, że ja sama jestem zmęczona. Paul jest dość ostry. Jedzie po nich, jak cholera... Ale może to dobrze... Bo inaczej to już zupełnie by zdziczeli!
Weszliśmy do domu i każdy z nas dosłownie padł.
***
- Jutro koncert!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- obudził mnie krzyk Louisa i po chwili poczułam, że ktoś skacze po moim łóżku.
- Louis!- wrzasnęłam na niego i zwaliłam go na podłogę.
- Też cię kocham- narysował serduszko w powietrzu i zaczął się ziać jak głupi do sera.
- Po co mnie budziłeś?- zapytałam wkurzona.
- No... Nie wiem, czy wiesz, ale...
- Jutro koncert- dokończyłam za niego.
- Skąd wiedziałaś?- spytał jak głupi.
- No nie wiem... Może dlatego, że wleciałeś do mnie do pokoju z okrzykiem "Jutro koncert!!!!"?
- No już nie udawaj takiej mądrej i chodź na śniadanie, bo Harruś zrobił tosty- zakomunikował i wyszedł z mojego pokoju.
__________________________________________________________________________________
Cześć kochani! Rozdział 30 się kłania! Mam już prawie 4000 wejść, za co wam cholernie dziękuję.
Ale wracając... Rozdział mi tak średnio wyszedł, nie jestem z niego dumna, ale po prostu nie mam pomysłów ani weny. Jeżeli wy macie, to piszcie, bo na serio wasza pomoc bardzo mi się przyda.
Mój twitter: @kocia3ek_styles
Mój e-mail: kocia3ekstyles@gmail.com
Mój numer gadu-gadu: 4935256
Komentujcie kochani moi, czytajcie, polecajcie i róbcie co tam chcecie.
Lovciam was wszystkich!
Kocia3ek
Rozwaliłaś mnie tym: " aż sie chciało kopnąć lodówkę" :D xD :P
OdpowiedzUsuńKocham Twój blog <3 ^^
http://faith-hope-love-opowiadania.blogspot.com/
no rozmiar buta ten sam to najważniejsze! :D
OdpowiedzUsuńmożna się butami wymieniać :DD
fajnie wkręciłaś El do opowiadania, lubię to!^^
pisz, pisz bo ten koncert może być ciekawy... :d
chciałaś moje gadu :8700483 ;pp
<3
No no rozdział zajebisty!!!
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie na tym koncercie.:D
opowiadanie-1d-boys.blogspot.com
super blog ale czy tylko ja zrozumialam ze Paul to meneger O.o
OdpowiedzUsuńA ja już wiem, o czym będzie rozdział 31 i co się wydarzy :-P Kochaam tego bloga i jesteś genialna!!!
OdpowiedzUsuńViva La Vida Pcim :-P
Jossie, kochanie moje!!!! <333333333333
UsuńDzięki za wszystko!
superrr <33 krótko, Z-A-J-E-B-I-S-T-Y
OdpowiedzUsuńEkstraaaa kocham ciebie i twój blogggg !!!!!!!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuń