- Może pokażę ci mój pokój, co?- zaproponowałam, gdy chciała powiedzieć coś na temat koszuli Hazzy.
Wzruszyła ramionami i wskazała na walizkę. Z trudem w ogóle ją dźwignęłam, nie mówiąc już o wtachaniu ją na górę.
Colette powlokła się za mną, zarzucając przed tym swoimi rudymi włosami przed samą twarzą Liama, jakby chciała przez to pokazać swój "wyższy poziom".
- No więc... To jest mój pokój- uśmiechnęłam się otwierając przed nią drzwi.
Zbadała go tylko wzrokiem i zrobiła kwaśną minkę.
- Ty TU mieszkasz?- zapytała z obrzydzeniem.
No okay! Mój pokój w Wolverhampton był bardziej "mój", ale bez przesady! Ten także mi się podobał.
- Tak, ja TU mieszkam- odpowiedziałam.
- I gdzie ja będę spać?- spytała.
- Na moim łóżku- poinformowałam ją, po czym dodałam- ze mną.
- Z tobą?- uniosła brwi do góry.
- Tak, Cookie. Ze mną. Gdy u siebie nocowałyśmy nigdy nie miałaś z tym problemów.
- Ale teraz mam!- krzyknęła.
Pokazałam jej szafkę i zostawiłam ją samą. Z jednej strony dlatego, żeby odpoczęła, ale z drugiej dlatego, że miałam jej naprawdę po dziurki w nosie.
W kuchni siedzieli chłopcy i zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Cześć- przywitałam się- O czym tak plotkujecie?
- O twojej psiapsiółce- odpowiedział Louis- Jest jakaś dziwna.
- Nom- przytaknął Liam- jesteś pewna, że nie pomyliłaś jej z kimś na lotnisku?
- Wiem. Teraz strasznie się zmieniła. Nie wiem, o co jej chodzi. Jeszcze niedawno taka nie była. Przecież nie widziałyśmy się tylko przez miesiąc- wyjaśniłam.
- Renesme!- usłyszałam z góry.
Szybko pobiegłam do pokoju, w którym znajdowała się obecnie moja przyjaciółka. O ile mogę ją tak nazwać.
- Zrób mi jakiś obiad- zarządziła- Jestem głodna.
- Nie zjesz z nami?- zapytałam.
- Z tobą ewentualnie mogę, ale za towarzystwo tych imbecyli podziękuję.
- Colette, przesadzasz.
- Nie, nie przesadzam. To są zwykłe pedały!- wydarła się tak, aby chłopcy napewno usłyszeli.
- Jak chcesz możemy zjeść na mieście, ale nadal uważam, że nie powinnaś się tak zachowywać.
- A kim ty jesteś? Moją matką?- wściekła się.
Postanowiłam pozostawić to bez komentarza. Powiedziałam tylko "Zbieraj się, za 10 minut wychodzimy" i zeszłam na dół, by powiadomić chłopców o naszym wypadzie na miasto.
Po jakimś czasie, Colette uraczyła mnie swoją obecnością wciśniętą w najdroższe, a jednocześnie najbrzydsze ciuchy jakie w ogóle widziałam i wyszłyśmy z domu.
Szłyśmy i praktycznie się do siebie nie odzywałyśmy. Co jakiś czas Cookie nawijała o swoim nowym chłopaku, Filipie, którego poznała na Hawajach i o tym, jak ja mogę mieszkać z "takimi nieogarniętymi dzikusami, którzy nie mają w sobie za grosz męskości".
- A tak w ogóle , co tam u Toma i Dallasa?- zmieniłam temat.
- A bo ja wiem!- wzruszyła ramionami.
- Jakie "bo ja wiem"?- zdziwiłam się- Przecież to twoi przyjaciele. Nasi przyjaciele.
- Popierdzieliło cię, czy jak? Ja już się nie zadaję z takimi głąbami- powiedziała.
- Acha. A można wiedzieć z kim się teraz zadajesz?
- Z Filipem, z Bradem, z Connorem- zaczęła wymieniać- ze Spencem, z Diego, z Victorem, z Michaelem, z Alexem, z...
- Czyli mam rozumieć, że przyjaźnisz się ze wszystkimi chłopakami z okolicy, tylko nie z naszymi przyjaciółmi, tak?
Kiwnęła głową.
Co się z nią do cholery stało? Zawsze była taka uśmiechnięta, przyjaźnie nastawiona do życia! A teraz? Nie poznaję jej! Zupełnie jej nie poznaję.
Weszłyśmy do jakiejś knajpki i zamówiłyśmy jedzenie. Zjadłyśmy (oczywiście Cookie zjechała kelnerkę za to, że musiała czekać na obiad aż 7 minut) i wróciłyśmy z powrotem do domu.
***
Udało mi się wyciągnąć Colette na dół.
- Gramy w butelkę?- zaproponował Niall- prawda, czy wyzwanie.
- Popier*oliło cię?- bulwers by Cookie.
- Nie- pokręcił głową- Po prostu Rose nigdy nie chce grać, bo jest jedyną dziewczyną.
- Kto to Rose?- zapytała zdezorientowana.
- JA!- krzyknęłam, tak by na pewno zrozumiała i pomachałam jej ręką przed twarzą.
- W sumie możemy grać- zgodziła się Colette- będę mogła was wykończyć.
- Okay. Niall opróżnij butelkę- zarządził Liam.
Blondasek poszedł do kuchni i przyniósł butelkę pepsi. Wypił całą zawartość na jednym wdechu i postawił ją na środku pokoju. Usiedliśmy dookoła i się zaczęło.
Pierwszy kręcił Louis. Wypadło na Nialla.
- Wyzwanie- zdecydował.
- Musisz...- zamyślił się Lou- Musisz pocałować Renesme.
- Aleś wymyślił- Niall podszedł do mnie i musnął moje usta- To moja dziewczyna, geniuszu.
Potem kręcił Niall. Wypadło na Colette.
- Prawda- powiedziała stanowczo.
- Który z nas jest najprzystojniejszy?- zapytał.
- ŻADEN!!!- krzyknęła i chwyciła butelkę, by nią zakręcić.
Wypadło na Zayna. "Biedaczek", pomyślałam.
- Więc... Musisz...
___________________________________________________________________________________
Moi kochani czytelnicy! Jak po rozpoczęciu roku?
Założyłam drugiego bloga zgodnie z obietnicą. Mam nadzieję, że wpadniecie i będziecie mnie wspierać, tak jak tutaj. Oto i on: 1dwordswillbejustwords.blogspot.com.
Dzięki za wszystko i przepraszam, że rozdzialik taki króciutki, ale muszę się oswoić z myślą, że jutro siądę w ławce na języku angielskim (bo to on jest moją pierwszą lekcją).
Kocia3ek
eee laska chyba sobie na za dużo pozwalasz, uszkodził ci ktoś kiedyś tą piękną buźkę?!
OdpowiedzUsuńnie no, a tak poważnie to działa mi na nerwy ta dziunia :D
ale rozdział perfekcyjny <3
Rozdział cudny:)
OdpowiedzUsuńRozpoczęcie roku jak zawsze nudne:( Cookie mi się podoba, narobiła zamieszania i znowu sie dzieje! Ten rozdział ma mistrza! Zamieszania potrafi narobić też moja przyjaciółka, która pewnie czyta ten komentarz więc pozdrowionka M. widzimy sie jutro:)
Ciebie też pozdrawiam Kocia3ku i czekam na nastepny:)
ALE ZAMIESZANIE... ROZDZIAŁ CUDOOOWNY. NA DRÓGI BLOG NA PEWNO WPADNĘ.
OdpowiedzUsuńopowiadanie-1d-boys.blogspot.com
LOFCIAM...<3333
To jejt genialne, ale ty JESTEŚ STRASZNA!!!!!!!!!!!!!!1 w takim momencie przerwać mi lekturkę?!?!?!?!?!?!?!?! Rozpierdoliło ci mózgoenice, ale... KOCHAMMMMMMMM CIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ <3
OdpowiedzUsuńKochammmmmmmmmm :D :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3 kochammmmm
OdpowiedzUsuń