Close the door, throw the key...

piątek, 7 września 2012

Rozdział 26

- Musisz wyskoczyć w samych majtkach z domu i wrzasnąć "Kryjcie się ludzie! Koniec świata nadchodzi!"- powiedziała po chwili namysłu ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Przecież dziennikarze mnie zniszczą, jak będą mieli takie meteriały!- krzyknął- Za kilka dni mamy koncert. Nie mogę psuć nam reputacji przed wystepem.
- Takie zasady- wzruszyła ramionami.
- Colette- zaczęłam- to nie jest dobry pomysł.
Ale nikt już mnie nie słuchał, ponieważ Zayn zaczął ściągać bluzkę. Cookie wybuchnęła przerażającym śmiechem. Wiecie... Takim, jakim zwykle wybuchają czarne charaktery w bajkach dla dzieci.
- Zayn, pogięło cię?- zapytał Liam- Błagam, przemyśl to jeszcze raz.
Było już jednak za późno. Usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi i stłumiony głos Zayna rozlegający się najprawdopodobniej po całej okolicy. Wrzeszczał na serio głośno! Ja go zabiję! A chłopcy tym bardziej!
Po chwili wrócił i jak gdyby nigdy nic się ubrał.
***
Jest już dość późno. Kilka minut temu skończyliśmy grę w butelkę. Działo się! Colette nadal nienawidzi chłopaków. Ja naprawdę nie wiem, o co jej chodzi.
Właśnie rozmawia ze swoim Filipkiem i pieprzą coś o "powtórce z rozrywki". O co im chodzi, mogę się jedynie domyślać.
- Idę do łazienki!- poinformowałam przyjaciółkę.
- Ja idę pierwsza!- zarządziła.
- Ale... Przecież ty rozmawiasz przez telefon- zdziwiłam się.
- No i co z tego?- zapytała i wróciła do rozmowy ze swoim chłopakiem- Tak, tak Filipeczku. Już jestem, kochanie. Nie, to tylko Rose. Coś tam pierniczy.
Westchnęłam. Zrezygnowana klapnęłam z powrotem na łóżku. Gadała, gadała, gadała, gadała, gadała... Już bym zdąrzyła ze 20 razy wziąć prysznic.
W końcu jednak porwałam jakąś piżamkę i poszłam do pokoju Nialla.
- Cześć- pocałowałam go na powitanie- Mogę skorzystać z twojej łazienki?
- Cookie?- posłał mi pełne zrozumienia spojrzenie i uśmiechnął się niechętnie.
- Nie lubisz jej?- zapytałam.
- To za mało powiedziane! Ja jej po prostu nie cierpię! Ona jest masakryczna!- stwierdził i wskazał na drzwi do łazienki.
Ułożył się wygodnie na łóżku i mruknął "Będę czekał!".
I wtedy zabrzęczały mi w uszach słowa Harry'ego. "Będę czekał. Nie ważne, jak długo, ale będę"... Przed oczami zobaczyłam jego twarz. Rose! Ogarnij się! TY kochasz SWOJEGO CHŁOPAKA, NIALLA!!!
Weszłam pod przysznic i skierowałam strumień lodowatej wody prosto w moją twarz, by odgonić od siebie myśli związene ze Styles'em.
Włożyłam na siebie piżamkę i wyszłam z łazienki. Niall jak leżał, tak leżał, ale tym razem w towarzystwie ciastek.
- Będziesz to jadł?- spytałam- Na noc?
- Nie "będziesz", tylko będziemy- poprawił mnie.
- O nie, kochany- zmierzwiłam jego czuprynę.
- Tak- droczył się.
- No to sobie jedz- uległam- Ale ja nie zamierzam.
- Okay- kiwnął głową i w zwolnionym tępie chwycił jedno z ciastek, które już po chwili wylądowało w jego ustach.
Jadł aż mu się uszy trzęsły i zachowywał się przy tym, jak w reklamie telewizyjnej. Wiecie, w jednej z tych, w których jakaś przepiękna kobieta z toną make up'u na twarzy próbuje zachęcić odbiorców do zakupu różnych badziewi, choć na sam ich widok oczy ją pieką.
Marketing- fajna rzecz!
- Ale pycha- zachęcał mnie- Na serio nie chcesz?
- No dobra- wydukałam zrezygnowana i rzuciłam się na ciacho.
I tak sobie kulturalnie spożywaliśmy "kolację". Cały czas się karmiliśmy i w ogóle, i nie wiem jakim sposobem, ale te ciastka były wszędzie. Jedno nawet (na serio nie mam pojęcia jak) wylądowało w szafie Horanka.
- Zaklepuję ostatnie!- krzyknęliśmy oboje i niczym stado... eee... Nie wiem czego rzuciliśmy się na pudełko. Tym pięknym sposobem wygrałam ciacho!!! OH YEAH!!!
- Teraz wyplujesz grzecznie to ciastko, albo...- zagroził Niall.
- Albo co?
- Albo to- i zaczął mnie łaskotać. Najnormalniej w świecie nie mogłam złapać tchu. Rechotałam się jak głupia. Od zawsze moją słabą stroną były łaskotki, które posiadałam praktycznie na każdej części ciała.
Gdy byliśmy w dość dziwnej pozycji do pokoju wlazła (bez pukania) Colette.
- Możecie przestać hałasować? Spać nie mogę!- stwierdziła, badając nas wzrokiem, po czym zrezygnowana opuściła pomieszczenie.
A my? Jak to my! Wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem. W sumie to ja się śmiałam bardziej ze śmiechu Nialla niż z tej całej sytuacji, ale czy to ważne?
Gdy już się ogarnęliśmy, położyliśmy się na łóżku i przytuleni do siebie, zasnęliśmy.
_________________________________________________________________________________
Witojcie z 26 rozdziałem! Przepraszam was, że przez ten czas nie pisałam, ale po prostu muszę ogarnąć ten rok szkolny, bo wiecie... Wracać do domu i odrabiać zadanie? Nie podoba mi się to! Ale... Kończą mi się pomysły i wena!!! Ale... SPX! Dam radę! Dla was!
Ale nie wyrabiam z dwoma blogami, więc drugiego usunę i zostanę na tym, a tamtą historię będę kontynuować po skończeniu tej, ok?
Dzięki za komentarze i też was koffam!!!
Kocia3ek

3 komentarze:

  1. To jest genialnee!!! (Już pisałam???) Jak nie to jeszcze raz KOCHHHHAMMMM TEGO BLOGA!!!! Jasne, że będziemy wyrozumiałe =, bo teraz szkoła i nikt nie ma czasu. Zyczę ci weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny jak ja kocham tego bloga.:D Będę cierpliwie czekać na kolejny rozdział. Niech szybko ci powróci wena.:D
    opowiadanie-1d-boys.bogspot.com
    Lofciam..<333

    OdpowiedzUsuń