Close the door, throw the key...

sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 13

<OCZAMI NIALLA>

Otworzyłem oczy, ale już po chwili powtórnie je zamknąłem, ponieważ poraziła mnie biel ścian, sufitów i wszystkich mebli w sali. Przypomniałem sobie jednak, gdzie jestem, dlatego starałem się jakoś przyzwyczaić do fenomenalnego "wystroju" pomieszczenia. Przecież Rose nigdy się nie obudzi, jak będzie mieszkała w takim czymś! Spojrzałem na jej piękną twarz. Nadal była bardzo blada i pozbawiona jakichkolwiek uczuć, ale tak, czy inaczej pięknie prezentowała się na tle śnieżnobiałej poduszki. Wyjąłem telefon z kieszeni. Godzina 8.00, tak więc wygląda na to, że spędziłem tutaj całą noc. Gdy już miałem dzwonić do Liama, uchyliły się drzwi. Sekundę później w drzwiach stanęły cztery jakże barwne postacie, które w jakimś tam stopniu rozświetliły ponurą salę.
- Co z nią?- zapytał Liam i położył jakąś czerwoną torbę obok łóżka.
- Nie wiem, dopiero się obudziłem- odparłem.
- Jedz, na pewno jesteś głodny- Zayn wskazał na stoliczek z tacką z kanapkami.
- Właśnie widzisz, jakoś nie jestem- wydukałem.
Chyba pierwszy raz w życiu nie odczuwam głodu. W ogóle nie mam ochoty na jedzenie. Co prawda boli mnie brzuch i głowa, ale to raczej ze stresu. 
Chłopcy zrobili pełne przerażenia i współczucia miny, a Louis nawet podbiegł, by sprawdzić, czy nie mam gorączki.
- To wy zjedzcie, jak jesteście tacy mądrzy- syknąłem.
- Słuchaj kochanie, bo nie będę powtarzał- Liam położył dłoń na moim ramieniu- My obudziliśmy się o godzinie 5.00. Byliśmy zatem już w domu, przebraliśmy się, zjedliśmy śniadanko, spakowaliśmy rzeczy Rose i przyjechaliśmy tutaj. Na razie rozumiesz?
Kiwnąłem głową.
- Tak więc, bądź tak miły i zjedz to śniadanie, które Harry robił jakieś 20 minut, bo mnie zaraz szlag trafi!- wykrzyczał mi prosto w twarz.
Z wielką niechęcią zabrałem się za spożywanie kanapki.
- Louis, zawieziesz teraz Nialla do domu- zarządził Daddy.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać- powiedziałem.
- No przecież się tylko ogarniesz, przebierzesz i wrócicie, nie?- wyjaśnił.
Ruszyliśmy z Lou do wyjścia.
- Tobie na niej zależy, nie?- zapytał mój przyjaciel, gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Jak na nikim innym- westchnąłem i pojedyncza łza zakręciła się w moim oku. Taka łza tęsknoty...

<OCZAMI HARRY'EGO>

Usiedliśmy na krzesłach dookoła Renesme i zaczęliśmy do niej mówić. Opowiadaliśmy jej o tym, co się wydarzyło tego poranka, jak jej nam teraz brakuje i różnych takich dzikich rzeczach. Zayn oświadczył, iż jeżeli się już obudzi, to rzuci palenie na dobre. Przy niej nigdy nie palił, ponieważ wiedział, że Rose nie znosi tego dymu nikotynowego. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że ona nie miała nawet pojęcia o jego nałogu. Ale jestem ciekaw, czy Malik dotrzyma obietnicy.
Zaczęliśmy jej śpiewać. Było całkiem miło, nawet jeżeli nic nie odpowiadała. Czułem się, tak jak wtedy na spacerze. Ja mówię, ona słucha. Brakowało mi tylko tych jej zabawnych komentarzy i delikatnego uśmiechu, gdy zapodałem jakiś kompletnie nieudany żart. Szczerze mówiąc, śmiała się z grzeczności.
- Witam- otworzyły się drzwi i do sali weszli Niall i Louis przerywając nam refren piosenki "Moments".
Odpowiedzieliśmy i wskazaliśmy na pozostałe krzesła. Znowu śpiewaliśmy, ale tym razem już w komplecie. Niall nawet pożyczył z jakiejś sali gitarę, chociaż nie mam pojęcia skąd się wzięła w szpitalu. Także... Szpitalne One Direction zagrało prywatny koncert dla Renesme Smith!
Gdy wybiła 13.00, poszliśmy na jakiś obiad do chińskiej restauracji za rogiem. Nie wiem jak to się stało, ale Niall Horan zjadł najmniej z nas wszystkich. W normalnej sytuacji, pytałbym o ukrytą kamerę, ale teraz... Raczej nikt z nas nie miał apetytu. Jedliśmy właściwie tylko dla zasady... Bo trzeba!
Po skończonym posiłku, wróciliśmy do szpitala. Opowiedzieliśmy Renesme o naszym wypadzie do restauracji i o tym, że nas z niej nie wyrzucili. YEAH! Nie wiem jak chłopcy, ale ja uważam to za sukces stulecia! W końcu, stwierdziliśmy, że pojedziemy do domu, bo wszyscy byliśmy już zmęczeni. Jasne, chcieliśmy siedzieć z Rose, ale niestety sen także jest bardzo potrzebny. Ja osobiście nie byłem pewien, czy zasnę, ale powiedzmy, że się postaram.
Pożegnaliśmy się z nią, co potrwało jakąś godzinę, podaliśmy numery telefonów na recepcji i oczywiście poprosiliśmy, aby w razie czego dzwonili. Nawet w środku nocy.
Powlekliśmy się do samochodu. Na miejscu byliśmy po dwudziestu pięciu minutach. Zwykle droga zajmowała nam mniej czasu, ale teraz robili jakiś chory remont i trzeba było jechać objazdami!
Otworzyliśmy drzwi do domu i w ciszy klapnęliśmy na sofie w salonie. Było już chyba coś koło 19.00. Nikt nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy. A ja już myślałem, że dawno wykreśliliśmy to słowo z naszych słowników. Lekkie zdziwko mnie wzięło.
- Idę spać- odezwał się Malik, przerywając milczenie.
- Dobranoc- wydukałem i sam ruszyłem w stronę mojego pokoju. Pokoju mojego, Louisa i ROSE.
Spojrzałem na jej łóżko. Położyłem się na nim i wtuliłem w jej pościel, która jakimś sposobem zdąrzyła przyjąć ten charakterystyczny dla Renesme zapach wanilii i jabłek.
__________________________________________________________________________________
Witajcie ziemianie! Tak więc, pod ostatnim postem miałam 1 komentarz. Jakoś się tym nie martwię, ponieważ nie minęło zbyt dużo czasu, od momentu dodania go.
Co dalej? Emm... Nie mam pojęcia z kim ma być Renesme. Jestem jakaś dzika, wiem, ale po prostu nie mogę się zdecydować, także głosujcie w ankiecie.
I jeszcze... Wiem, że teraz nie ma nic zabawnego, ale chodzi o to, że dziwnie jakoś, żeby żartowali, kiedy główna bochaterka jest w szpitalu, nie?
So... THX 4 comments.
Kocia3ek

3 komentarze:

  1. hehe swietny :D ale po co ma byc z ktoryms z nich, poczekaj jeszcze :P napisz z kilka wiecej rozdzialow bd miala wiecej do namyslu itd :) zapro do mnie http://life-is-beautifully-weird.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra powiem tak. Jak by co ja jestem za tym, żeby była z Harrym >_<
    No a co do rozdziału to świetny ! '3'

    OdpowiedzUsuń