Siedziałam na łóżku w pokoju i patrzyłam w jakiś punkt na suficie. Harry i Louis oglądali film w salonie, Zayn poprawiał fryz, Liam sprawdzał, czy wszystko zabraliśmy, a Niall zapewne obczajał stan lodówki. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!- powiedziałam i już po chwili w progu ujrzałam mojego chłopaka zajadającego paluszki.
- Zabieram cię na romantyczny spacer po plaży- powiedział i kazał mi się jak najszybciej cieplej ubrać.
Ja (jak to ja) oczywiście pomarudziłam, że nie jest zimno i wyszliśmy na zewnątrz. Podmuch zimnego powietrza prawie zwalił mnie z nóg, ale udawałam, że wszystko jest w porządku, ponieważ nie chciałam dać mu tej satysfakcji, iż się myliłam.
Cały czas szliśmy za rękę, nie odklejając się od siebie dalej niż 2cm. Biło od niego ciepło i naprawdę miałam ochotę się do niego przytulić, żeby się ogrzać. Zawiał lekki wiatr i aż się wzdrygnęłam.
- Zimno ci, co?- zapytał- Trzeba było słuchać wujka Nialla.
Zdjął z siebie bluzę i nałożył mi ją na ramiona.
- Daj spokój, Niall. Będzie ci zimno- powiedziałam.
- Nie ma dyskusji- przerwał mi.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale", ubieraj i koniec- zarządził, a ja spełniłam jego "prośbę". Przyznam, że bluza strasznie ładnie pachniała...
- Będziesz przeziębiony- stwierdziłam bardzo poważnie.
- Lepiej, żebym ja był chory, niż ty- uśmiechnął się promiennie i nie drążyliśmy już dłużej tego tematu.
Przytulił się do mnie i dalej tak szliśmy. W końcu stanęliśmy. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i się pocałowaliśmy. To było... Hm... Interesujące i baaaaaaaaardzo romantyczne. Zwłaszcza, że właśnie zachodziło słońce.
Spacerowaliśmy tak jeszcze przez jakieś pół godziny, ale potem wspólnie stwierdziliśmy, że może pasowałoby wrócić do domu.
Droga powrotna zajęła nam 45 minut, więc byliśmy w domu o 23:20. Reszta chłopców już smacznie spała (zapewne Liam ich zagonił), więc daliśmy sobie tylko buziaka na dobranoc i ruszyliśmy do swoich pokoji. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, ale gdy leżałam w łóżku za nic nie mogłam zasnąć. Może to wszystkie myśli nie pozwalały mi zmrużyć oczu, albo poprostu HARRY, KTÓRY MAMROTAŁ PRZEZ SEN JAKIEŚ DZIWNE WYRAZY, ilekróć mi się to udawało.
- Harry- odezwałam się w końcu- cicho bądź.
- Tak, mamo- mruknął, obróbił się na drugi bok i niawijał dalej o swoich poglądach na temat polityki.
Wkurzyłam się i wyszłam z pokoju. Na początku nie wiedziałam, gdzie iść, ale w końcu po cichu weszłam do pokoju Nialla i Zayna.
- Niall- wyszeptałam- mogę dzisiaj z tobą spać?
- Co...ja....CO?- jak poparzony zerwał się z miejsca.
- Czy mogę dzisiaj z tobą spać? Harry cały czas coś gada przez sen- poinformowałam go i nie czekając na odpowiedź wepchałam mu siędo łóżka.
Przytuliłam się do niego (dlatego, że chciałam, ale też dlatego, że łóżko było okropnie ciasne) i zasnęłam automatycznie.
***
Poczułam, że ktoś całuje mnie w policzek. Otworzyłam niechętnie oczy.
- Rose, wstawaj już kochanie- usłyszałam głos Nialla.
- Nie chce mi się- miałknęłam i obróciłam się na drugi bok. Po chwili jednak odwróciłam się z powrotem- Takie pobudki, to ja rozumiem.
- Możesz mieć takie codziennie, tylko...
- WSTAWAJ!- wydarł się Louis, który wpakował się do pokoju.
Na dworze było jeszcze ciemno. Dopiero wschodziło słońce.
- Która godzina?- zapytałam.
- W pół do piątej- poinformował mnie Niall.
- Co? No dobra, dobra... WSTAJĘ!- krzyknęłam Louisowi prosto w twarz.
- No, a ty Louis idź obudź Harolda, bo nie zdąży na samolot- powiedział mój chłopak.
Potem usłyszeliśmy już tylko, jak Lou wychodzi z pokoju z okrzykiem "Harrusiu! Czas na pełnowartościowe śniadanko!", a Harry drze się na niego "Lubiś? Tak wcześnie?"
Zarówno ja, jak i Niall zaśmialiśmy się pod nosem, co z czasem stało się taką głupawką, że... No. Ja się brechtałam z jego śmiechu, on z mojego i wyszła niesamowita mieszanka wybuchowa.
Gdy wróciłam do swojego pokoju oboje siedzieli już na łóżku.
- Harry, nigdy nie mówiłeś mi, że zakochałeś się w Kubusiu Puchatku- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Co ty do mnie mówisz?- zapytał zaspany.
- Słyszałam, jak gadasz przez sen- poinformowałam go i zabrałam się za szukanie ubrań w walizce.
- CO? Zdradzasz mnie?- reakcja Louisa.
Poszłam do łazienki, ubrałam się, uczesałam, umyłam zęby. Dopakowałam kosmetyczkę do bagażu i ruszyłam do kuchni. Usiadłam przy stole, przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam konsumpcję tostów z dżemem.
- Bardzo dobre, Zayn- powiedziałam, ponieważ (jak się dowiedziałam od chłopaków) to on był autorem "potrawy".
Gdy skończyliśmy, pojechaliśmy taksówką na lotnisko. Tym razem facet nie był tak miły, jak w Londynie. Cały czas na nas wrzeszczał, że brudzimy mu siedzenia, itp.
Wysadził nas jakieś 500 metrów od portu lotniczego, choć śmiało mógł wjechać dalej, ale NIE!
Zabraliśmy się za walizki. Po drodze strasznie nażekałam, że mi się nie chce iść, więc Niall zabrał moją walizkę, a Lou wiózł mnie na swojej. To musiało strasznie komicznie wyglądać z boku. Ale może się dowiem, bo jak tylo Liam zobaczył nasz wyczyn, musiał to zfilmować, więc rozkopał całą walizkę w poszukiwaniu kamery. Jednak potem okazało się, iż była ona w bagażu Malika. Po prostu jakaś MASAKRA! My na serio wszyscy jesteśmy zdrowo popierniczeni.
***
W końcu jednak zasiedliśmy w samolocie. Babka z recepcji zawołała ochronę, gdy zobaczyła co wyprawiamy z tymi walizkami, ale na szczęście nic innego się nie wydarzyło.
Siedziałam z Niallem, za nami Harry i Lou, przed nami Liam i Zayn.
Obok nas (w rzędzie obok) siedziała mama z jakąś czteroletnią córeczką. Mała siedziała raczej spokojnie. Była przesłodka. Przypominała trochę mnie, jak byłam w jej wieku.
- Chciałabyś mieć takiego szkraba?- zapytał Niall- Ze mną?
- Wiesz... Na razie, coś nie myślę o dzieciach- stwierdziłam.
- No przecież nie teraz! W przyszłości...
- Pewnie tak- pocałowałam go.
- Nigdy nie będę się całować z chłopakiem- skrzywiła się dziewczynka.
- Zobaczymy młoda, zobaczymy- Niall puścił jej oczko.
- Mam być zazdrosna?- zapytałam.
***
- Strasznie dużo jesz!- skomentowała Nicole (dziewczynka), gdy Niall pochłaniał ósmą kanapkę.
Siedziała teraz u mnie na kolanach, ponieważ jej mama była bardzo zmęczona.
Mała opowiedziała mi już chyba o wszystkim; o jej kolekcji lalek barbie, o kucykach PONY, o swoim przyjacielu...
***
Mama zabrała Nicole z moich kolan, gdyż bardzo zachciało jej się (w sensie Nicole) spać.
Teraz słucham muzyki na MP4 Harry'ego, ponieważ się wymieniliśmy. Niall gra na NINTENDO, Zayn przedląda się w ekranie telefonu, Liam śpi, Louis pije soczek marchewkowy, a Harry chyba bawi się moim odtwarzaczem.
- Masz fajne piosenki!- powiedzieliśmy równocześnie z Hazzą i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ciiiiiiiiiiii- usłyszeliśmy w odpowiedzi od innych pasażerów.
***
Obudził mnie głos stewardessy, która poinformowała nas o lądowaniu. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Zapięłam tylko pasy, pozbierałam jakieś rupiecie i niedbale wrzuciłam je do podręcznego, po czym zabrałam się za budzenie Nialla.
__________________________________________________________________________________
HEJO! Rodział jest krótki i wydaje mi się, że niezbyt interesujący.
Pod ostatnim dostałam nawet 10 komentarzy, czyli widzę, że was na to stać.
Emm... No to chyba tyle, nie?
Aha i takie pytanko: Bylibyście może zainteresowani taką rzeczą, jak TWITCAM? Np. z okazji dwóch miesięcy wspólnie spędzonych? Piszcie w komentarzach!!!
Lovciam was i dziękuję, że ze mną jesteście.
Kocia3ek
Obudziłam się o godzinie 8:32. Harry'ego i Lou nie było już w pokoju. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę walizki. Wyjęłam z niej jakieś ubrania i powędrowałam z nimi do łazienki. Przebrałam się, umyłam zęby, uczesałam włosy i gotowa weszłam do kuchni.
- Witamy!- powiedzieli chłopcy chórem.
- Cześć kochanie- uśmiechnął się Niall.
- Czy my o czymś nie wiemy?- zapytał jakże zaciekawiony Louis.
Niall wstał, podszedł do mnie i pocałował.
- Jesteśmy razem- oznajmił.
I zaczął się małpi gaj. Chłopcy jak poparzeni wstali z miejsc i zaczęli nas ściskać, gratulować i wgl. Prawie tak jak na ślubie! No bez przesady, ludzie!
W końcu stanął przede mną Harry.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa- wydukał i pocałował mnie w policzek- Ale ja nadal czekam.
Gdy się ogarnęliśmy, usiedliśmy z powrotem przy stole.
- Głodna jestem- marudziłam.
- To sobie zrób jedzenie- zaproponował Liam.
- Ale mi się nie chce.
- Więc... Niezwykle przystojny, miły, wspaniałomyślny, utalentowany, kochający koty, opiekuńczy, uroczy- wymieniał Harry- mistrz kuchni "mła"- wskazał na siebie z wyraźnym zadowoleniem w oczach- zabiera się do roboty.
- Aleś ty skromny Haroldzie!- wrzasnął Lou sarkastycznie.
- Nie mów do mnie Haroldzie!- usłyszeliśmy z kuchni.
- W swoim niesamowitym monologu zapomniałeś dodać, że jesteś bardzo wrażliwy, kochanie- cmoknął Louis, na co wybuchnęliśmy śmiechem.
Po kilku minutach pojawił się przede mną talerz z górą omletów.
- Podziel się posiłkiem!- krzyknął Niall i rzucił się na moje śniadanie.
Gdy już zjedliśmy postanowiliśmy po raz ostatni odwiedzić plażę. Nie wierzę, że już jutro rano opuszczamy Los Angeles! Naprawdę! Mimo, że skopałam sobie większość czasu tutaj tą śpiączką, to i tak uważam to miejsce za magiczne.
Rozłożyliśmy duży koc na piasku, położyliśmy się wszyscy w szóstkę i zaczęliśmy rozmawiać.
- Dzwonił do mnie Paul- oświadczył Liam- Mówił, że załatwił nam występ za tydzień w Londynie.
- No to zarąbiście- mruknął Niall bez entuzjazmu i upił łyka wody mineralnej.
- Zaśpiewamy po Justinie Bieberze- dodał Daddy.
Na to nazwisko, Niall wypluł napój na Harry'ego, po czym wstał i zaczął tańczyć, deptając po ludziach. Jedna z dziewczyn, gdy go zobaczyła prawie wpadła do morza. Zgaduję, że była fanką.
Wylegiwaliśmy się na plaży tak jeszcze przez trzy godziny i nie ukrywam, że słońce nieźle mnie spiekło, mimo, iż porządnie wysmarowałam się kremem z filtrem. Ale to jeszcze nic... Żebyście widzieli Zayna. Jakiś przypieczony miś panda. Jest cały czerwony (jak pomidor), z wyjątkiem obszaru wokół oczu, na którym nosił swoje (jak to ujął) "niesamowicie pociągające, modne i szpanerskie" okulary przeciwsłoneczne.
Zwinęliśmy manatki i wróciliśmy do domu. Chcieliśmy się jeszcze raz przejść po mieście i się z nim pożegnać. Na początku zahaczyliśmy o jakąś restaurację, bo Niall narzekał, że jest bardzo głodny (choć na plaży wchłonął hot-doga, cztery gałki swoich lodów, dwie gałki moich lodów (!) i wszystkie marchewki Louisa). Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy w dalszą drogę. Zobaczyliśmy Union Station w centrum miasta, a potem uderzyliśmy na molo w Santa Monica. Było naprawdę super! Spacerowaliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Harry wrzeszczał do ludzi "Siema Johny", a potem wiał, albo zwalał winę na Louisa, który potem od nich obrywał. Zayn pytał każdego człowieka, czy ma pożyczyć telefon, bo w jego światło się odbija i nie może się przejrzeć, Liam łaził jak pijany, Niall próbował ukraść jakiejś małej dziewczynce lizaka, a ja tam stałam i zwijałam się ze śmiechu. Wszyscy się na nas gapili i mieli niezłą polewkę (nawet ze mnie), ale nikt z nas się tym nie przejął.
O godzinie 17:00 wróciliśmy z powrotem do domku i zaczęliśmy się pakować. Zajęło mi to jakieś 15 minut, bo nie wyciągałam ubrań z walizki. Natomiast Louis! Ten to miał na serio przerypane! Każda część garderoby w innym miejscu w domu. Jedna z jego "amazing" koszulek w paski wisiała na lampie w pokoju Zayna i Nialla, jego niebieskie rurki leżały sobie jak gdyby nigdy nic w lodówce między jajkami, a mlekiem... Po prostu paranoja! Trochę mu pomogłam w tym wszystkim, ale i tak- 45 minut zabrane z życiorysu.
Gdy już byliśmy spakowani, klapnęliśmy na kanapie przed telewizorem, oglądaliśmy jakiś dziwny film z Johnym Depp'em w roli głównej i wpierniczaliśmy popcorn. Zakończyło się to "kukurydzianą wojną".
- Rozejm!- krzyknęliśmy wszyscy, co spowodowało niesamowicie głośny wybuch śmiechu.
- Harry, możesz już wyjść z szafy!- zachęcał go Louis- Wszyscy wiedzą o naszym romansie, nie musisz się ukrywać.
Znowu zaczęliśmy się brechtać.
- Będzie mi brakowało tego miejsca- powiedziałam siadając na kolanach Nialla.
- Mi też- potwierdził- Ale najważniejsze, że będę z tobą- pocałował mnie w usta.
- Ooooo!- zawyli chłopcy (oprócz Louisa, który zdobył się jedynie na głośnie i stanowcze "FUJ!!!").
- Louis!- upomniał go Liam.
- Dobra, dobra- uniósł ręce do góry- Ooooo!- poprawił się- Żygam tęczą- mruknął pod nosem.
- Słyszałem!- krzyknął Daddy.
_________________________________________________________________________________
Happy Birthday Liam! Yeah! Dzisiaj jest 29 sierpnia. A co za tym idzie? 19 urodziny Liama Payne'a.
Życzymy mu wszystkiego najlepszego.
Ale wracając do bloga... Jest 21 rozdział. Jest dość słaby i bardzo was za to przepraszam, ale jakoś nie mam weny.
Niektórzy czytelnicy sugerowali mi zmianę wyglądu bloga, więc spełniłam ich prośbę. Jak się podoba? Bo ja się jeszcze nie przyzwyczaiłam :)
I następny rozdział będzie dopiero, gdy tutaj, pod dwudziestką jedynką pojawi się 9 komentarzy! Nie lubię tego robić, zaufajcie mi, ale komentarzy jest naprawdę niewiele (jak na ponad 20 obserwatorów).
Kocham was!!! <3
Kocia3ek
Winda zatrzęsła się i powoli ruszyła. Na małym ekraniku zmieniały się kolejno cyfry 1,2,3,4... W końcu pojawiła się 17-stka. Drzwi rozsunęły się, a ja wywlokłam się na ciemny korytarz. W oczy rzuciła mi się kolejna mała karteczka pozostawiona przez Horana. Strzałeczka wskazywała na schody. Puściłam się pędem, by jak najszybciej być na górze. Okazało się to jednak nieprawdopodobnie głupim pomysłem, gdyż już po kilkunastu stopniach padałam z nóg. Przeczołgałam się (dosłownie) jeszcze jakieś trzy piętra i dokładnie przed moim nosem ujrzałam kolejną karteczkę. Podniosłam się z zimnej podłogi i ruszyłam w dalszą drogę. Następna wskazówka zawieszona została na drabinie pożarowej. Niepewnie wspięłam się na szczeble. W końcu wyszłam na... DACH? Serio Niall? Dach?
Rozglądnęłam się dookoła. Nikogo nie było. Tylko jakiś stolik z dwoma krzesłami. Na środku leżała czerwona róża i karteczka o treści następującej: "I'm sorry, that... I LOVE YOU TOO".
Nagle w uszach zabrzęczały mi dźwięki gitary. Automatycznie się odwróciłam. Niall... Niall Horan we własnej osobie! Szarpał struny palcami i patrzył mi prosto w oczy.
"Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm
the foolish one that you anointed with your heart
I tore
it apart
And girl what a mess I made upon your
innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance
Can
we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else
It's gotta be you
Only you
It's gotta be you
Only you
Now girl I hear it in your
voice and how it trembles
When you speak to me I don't
resemble, who I was
You've almost had enough
And your actions speak louder than words
And you're about to break from all you've heard
Don't be scared, I ain't going no where
I'll
be here, by your side
No more fears, no more crying
But if you walk away
I know I'll
fade
Cause there is nobody else
It's gotta be you
Only you
It's gotta be you
Only you
Oh
girl, can we try one more, one more time?
One more, one
more, can we try?
One more, one more time
I'll make it better
One more, one more, can
we try?
One more, one more,
Can
we try one more time to make it all better?
Cuz it's gotta be you
It's gotta be you
Only you
Only you
It's gotta be you
Only you
It's gotta be you
Only you... "
- Przepraszam- powiedział, gdy skończył.
Teraz to już się na dobre rozpłakałam. Nie mogłam opanować tych łez wzruszenia. Przytuliłam się do niego.
- Kocham cię i nie wiem, dlaczego tak zareagowałem. Wybaczysz mi?
- Też cię kocham, Niall- wyszeptałam.
- Czyzostanieszmojądziewczyną?- wydukał.
- Co?- zapytałam- Nie słyszę!
Westchnął głęboko i stanął na środku dachu.
- CZY TY RENESME ANNE SMITH ZOSTANIESZ MOJĄ DZIEWCZYNĄ?!- wykrzyczał na cały głos. Byłam pewna, że w tym momencie słyszało go całe miasto.
- Tak, głuptasie. Tylko przestań się już tak wydzierać. Przecież wiedziałam o co chodzi już za pierwszym razem- uśmiechnęłam się.
- O ty! Ty zła, perfidna kobieto bez serca!
- Uważaj do kogo się zwracasz, chłopcze- próbowałam naśladować głos mojej starej babki od francuskiego, ale raczej średnio mi wychodziło, bo już po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Tak sobie pogrywasz?- skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Oj tam, oj tam.
- Nie ojtamojtamuj mi tutaj! To jest bardzo poważna sprawa.
- No nie fochaj się tak!- wzniosłam oczy do nieba.
- Ja znam pewien sposób, żeby spełnić twoją prośbę- wskazał na swoje usta.
Pocałowałam go delikatnie. To był nasz drugi pierwszy pocałunek.
Reszta wieczoru minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Zjedliśmy kolację, bo oczywiście żarłok się o wszystko zatroszczył. Cały czas się przytulaliśmy, całowaliśmy i wiecie takie inne rzeczy przez które singlowie mają odruch wymiotny.
Gdy już zrobiło się ciemno, podziwialiśmy Los Angeles nocą. Zaliczam ten widok do moich ulubionych. Wiecie: te wszystkie neony, samochody, światła z dyskotek widziane z wysokości ok. 50 mentrów... Można się rozmarzyć.
- Niall- powiedziałam- Nie chciałabym nam przerywać randki, ale jest już odrobinę późno i chłopcy się pewnie martwią.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeee- mruknał.
- Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaak- zaśmiałam się.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeee- i w tym momencie zadzwonił jego telefon.
Dzwonił Liam, więc blondyn dał na głośnik.
- Co jest?- zapytałam.
- Rose? Jesteś teraz z Niallem? Chwała Bogu!- wrzasnął mój braciak.
- Tak Liam. Zaraz będziemy wracać- poinformował go Nialler.
- O 24 się do domu wraca? Nieładnie! Coś czuję szlabaaaaan- usłyszeliśmy głos Malika.
- Przymknij się radarze!- uciszyłam go.
- Ranisz moje uczucia- powiedział i (choć tego nie widziałam) wiedziałam, że ułożył ręce na sercu.
- To ty masz uczucia?- zapytałam.
- Ja, owszem- oznajmił- Gorzej z Niallem.
- EJ!- krzyknął blondyn- Ja mam uczucia!
- Tak, a niby jakie?- przekomarzał się z nim Zayn.
- Uczucie głodu- powiedział.
- I???
- Uczucie dużego głodu.
- Czymś mnie jeszcze zaskoczysz, czy mogę już iść grać w szachy z Louisem?- spytał niecierpliwie Zayn.
- A idź dziadu!- krzyknął Niall i nadusił czerwoną słuchawkę w celu rozłączenia się.
Przez całą tą rozmowę brechtałam się jak nigdy. SERIO! Tarzałam się po podłodze, a z moich oczu zaczęły już płynąć łzy.
- Spadamy- oznajmił blondyn.
- Czy ty naprawdę chcesz zakończyć naszą randkę słowami "Spadamy"?- przybliżyłam się do niego. Nasze twarze dzieliły teraz milimetry, a gdy już chciał mnie pocałować...
- Kto pierwszy na dole!- krzyknęłam mu prosto w twarz i pobiegłam jak najszybciej się dało.
On stał tam chwilę i zupełnie nie wiedział, o co chodzi, ale po jakimś czasie również zerwał się z miejsca.
- Tylko nie ma windy!- wrzasnął za mną.
Tym wspaniałym sposobem wygrałam wyścig. Po dwóch minutach dołączył do mnie zmachany Niall.
- Masz niezłego sprinta- wydusił po kilku naprawdę głębokich oddechach.
Zarzuciłam włosami. Chwyciliśmy się za rękę i wyszliśmy z budynku. Szliśmy w ciszy, podziwialiśmy miasto. W końcu doszliśmy pod domek. Otworzyliśmy drzwi. Oczom ukazał nam się dość niecodzienny widok, ale zbytnio nas nie przejął. Otóż... Zayn ustawia z Louisem marchewki na szachownicy, Liam biega po całym domu i obija się o wszystkie meble, Harry tańczy jakiś dziki dancing... OMG!
- Uważam to za normalne- wskazałam na Loczka.
- A ja to uważam za taniec pawia!- krzyknął i zaczął jakoś dziwnie wymachiwać rękami i robić jakieś niezwykle zabawne wykopy nogą. Wyglądało to trochę jak skrzyżowanie Tai Chi i karate.
Wybuchnęłam naprawdę głośnym śmiechem i dołączyłam do niego. Przez resztę "wieczoru" wygłupialiśmy się i śmialiśmy, a koło 3 w nocy poszliśmy spać.
___________________________________________________________________________________
Tatararatatatatatararatatatatatarara!!!! Proszę o fajerwerki, bo przedstawiam pana prezesa: Rozdział Dwudziesty!!!!
I stało się! Rose chodzi z Niallem. Co wy na to?
Po raz setny powiem wam, że was kocham!
A teraz napiszę ckliwe i pompatyczne podziękowania do moich czytelników:
Moi czytelnicy!
Chciałam wam serdecznie podziękować za to, że jesteście ze mną i wspieracie mnie od samego początku mojej przygody z opowiadaniem. Choć mam już trochę tych komentarzy, z każdym następnym czuję się bardziej szczęśliwa. Dziękuję wam za tych 20 obserwatorów, za te 2000 wejść i za te prawie dwa miesiące spędzone w waszym towarzystwie. Mam nadzieję, że wystarczy mi wytrwałości i mobilizacji, aby pisać tego bloga jeszcze przez bardzo długi czas. Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
* Dziękuję mojej kochanej kuzynce za taniec pawia na obozie!!! <3
Kocia3ek
Spacerowaliśmy Rodeo Drive, zerkając na te wszystkie witryny dizajnerskich sklepów.
- Boże!- wrzasnęłam- Jakie ceny! Zgaduję, że nie stać mnie tu nawet na wieszak.
Trzeba przyznać, że Rodeo Drive należy do najczystszych miejsc, jakie w życiu widziałam. Wszędzie porządek, białe róże... Cud, miód!
To co mnie dziwiło to, że w żadnym ze sklepów nie ma cen. W tych wszystkich butikach kupują chyba tylko osoby, które nie mają na co pieniędzy wydać i wyciągają kartę, niemartwiąc się o to, że następnego dnia zabraknie im na chleb. Szczerze mówiąc, czuję się trochę dziwnie pośród tylu ludzi z wypchanymi po brzegi portfelami.
Zarówno ja i chłopcy wyglądamy chyba trochę podejrzanie, bo cały czas wlecze się za nami jakiś dwumetrowy facet z ochrony.
- Możesz się odczepić, człowieku?!- krzyczy w końcu Zayn, któremu najprawdopodobniej znudziło się już czekanie, aż owy mężczyzna się od nas odwali.
Ten tylko machnął ręką i poszedł. Malik był z siebie wyraźnie zadowolony.
- Widzieliście jaki ze mnie paker?- mamrotał przez całą drogę, a my dla żartu składaliśmy mu pokłony.
Ludzie się na nas gapili i co jakiś czas było słychać komentarze na nasz temat we wszystkich językach: francuskim, niemieckim, hiszpańskim, ruskim, portugalskim, chińskim, polskim... Na serio! Przedstawiciele każdego narodu o jakim kiedykolwiek słyszałam przechadzali się nieopodal nas.
W końcu zdecydowaliśmy się odwiedzić jeden ze sklepów. I zaczęło się szaleństwo! Buszowaliśmy wśród wieszaków, szukając ubrań dla siebie. Na twarzy Louisa ukazał się ogromny zaciesz, gdy tylko ujrzał setki bluzek w paski. Nie patrzył nawet na rozmiary, tylko pognał z jakimiś czterdziestoma do przymierzalni.
Ja wybrałam dla siebie niebieskiego fullcap'a, ponieważ Zayn stwierdził, że podkreśla mój kolor oczu. Znawca się znalazł!
Zapłaciliśmy i ruszyliśmy na dalsze zakupy. Niall po jakimś czasie nam uciekł, bo (jak nas poinformował) miał pewną sprawę do załatwienia. Jakoś średnio mnie interesowało, co to za sprawa, więc wraz z Liamem kiwnęłam głową na znak zrozumienia.
Po trzech godzinach łażenia po tych wszystkich butikach i innych tego typu sklepikach poszliśmy do Brent's Deli na obiadek. Trzeba przyznać, że jedzenie mają zawodowe. Może nie najtańsze, ale uważam, że warto wydać trochę więcej.
Gdy już byliśmy pełni i obładowani torbami zakupów (nie kupiłam zbyt wiele, ale pomagałam Louisowi), stwierdziliśmy, że wrócimy do domu.
***
- Jak wyglądam?- zapytał Louis prezentując nam dwudziestą pierwszą kupioną w dniu dzisiejszym koszulkę.
Według mnie żadna z nich nie różniła się niczym od swojej poprzedniczki, ale Boo Bear uparł się, że każda jest wyjątkowa i musi nam się w każdej pokazać.
- Pięknie- wydukałam, niepatrząc nawet w jego stronę- To naprawdę świetny wybór Lou.
Liam wybuchnął głośnym śmiechem na widok mojej znudzonej miny, Harry wywrócił oczami, a Zayn poprawił fryzurę.
- Cause your friends, They look good, but You look better- zaśpiewał Liam z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Nie byłabym tego taka pewna- powiedziałam, ale już po chwili żałowałam moich słów.
Cała czwórka rzuciła się na mnie i zaczęli mnie łaskotać. WSZĘDZIE!!! No prawie...
- Dajcie...HAHAHAHA!Spo...HAHAHAHAHA!kój...HAHAHAHA!- wrzeszczałam.
- Jak przeprosisz- stwierdził Lou.
- Prze... HAHAHA!praszam...HAHAHAHA!
- Co? Nie słyszałem!
- Przepraszam!- wrzasnęłam, a oni jak poparzeni się ode mnie odczepili.
Dostałam sms'a od Niall'a.
"Wejdź proszę do swojego pokoju"
Mimo, że byłam na niego strasznie wściekła, postanowiłam spełnić jego zachciankę i powoli ruszyłam w stronę drzwi.
Na klamce od wewnętrznej strony wisiała mała, różowa, samoprzylepna karteczka ze strzałeczką wskazującą okno. Na oknie była kolejna, za oknem także... Po prostu tysiąc kolorowych karteczek w różnych miejscach. Tworzyły jakąś drogę. Szłam nią, zrywając je z słupów, schodów, a nawet z samochodów. Na niektórych były uśmieszki, na innych serduszka...
Na drzwiach jednego z wieżowców była kolejna. Tym razem z napisem "Wejdź, poszukaj windy". Weszłam więc i po znalezieniu windy weszłam do niej. Na przycisku, na którym powinna widnieć liczba 17, była przyklejona karteczka z serduszkiem. Nacisnęłam...
___________________________________________________________________________________
Hejka! Więc mamy rozdział 19. Jesteście ciekawi, co się dalej wydarzy? Ja szczerze mówiąc też! Bo sama nie wiem.
Ostatnio mnie coś wena opuściła i rozdziały są naprawdę słabe, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
I dzięki za ponad 2000 wyświetleń! Jesteście boscy!!!
Kocia3ek
Tak szczerze, to sama nie wiedziałam, co mówię. Te słowa wypłynęły ze mnie tak szybko, że nie miałam czasu ich powstrzymać. Nie miałam czasu, lub po prostu nie chciałam. Widocznie tak miało być.
Niall spojrzał na mnie z wyraźnym zdziwieniem w oczach.
- Co?- zapytał, jakby chciał się upewnić, czy jego uszy nadal działają.
- Kocham cię- powtórzyłam.
- Z kim się założyłaś?- spytał niepewnie.
- Z nikim, Niall. Czy na serio tak trudno ci uwierzyć, że jestem w tobie zakochana?
Zrobiło mi się trochę przykro, że mi nie wierzy. To jest chyba logiczne, że z takich rzeczy się nie żartuje!
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę domu.
<OCZAMI NIALLA>
Odwróciła się i pobiegła. A ja? Stałem tam jak idiota. Nie ruszyłem za nią, żeby ją zatrzymać, tylko stałem i gapiłem się w miejsce, w którym przed chwilą wypowiedziała te dwa słowa. Dwa, najważniejsze dla mnie słowa... Byłem zbyt oszołomiony, by móc cokolwiek zrobić. By móc wykonać jakikolwiek ruch...
<OCZAMI RENESME>
Mocno nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. W domu było ciemno, salon był pusty. Chłopcy pewnie spali.
Nie rozumiałam zupełnie nic! Niall całuje mnie na imprezie, wyznaje mi miłość, złości się na Harry´ego i mam wrażenie, że zaraz zabije go wzrokiem z zazdrości, a potem jest jakiś cyrk, gdy mówię mu, że go kocham. To jest na serio jakiś absurd! Kurde! W filmach życie nie jest tak poplątane. Powiesz człowiekowi "Kocham cię" i od razu sypią się kwiatuszki, jakieś fiołki, różyczki i już po kilku minutach stoicie razem przed ołtarzem, albo latacie za rączkę po łące. A czemu nie jest tak w życiu? Ja się pytam!!! Ja naprawdę uświadomiłam sobie, że go kocham. A on? Szkoda gadać!
Ze łzami w oczach ruszyłam do pokoju i trzaskając drzwiami, położyłam się na łóżku. Zaczęłam płakać. Chłopcy spali obok mnie, ale spali na serio twardo, więc byłam pewna, że nie słyszą. A przynajmniej miałam nadzieję, że nie słyszą, bo płakałam bez opamiętania.
<OCZAMI HARRY'EGO>
Rose weszła do pokoju, a ja automatycznie zamknąłem oczy. Wyglądała na smutną i zdenerwowaną, więc nie chciałem jej jeszcze bardziej wkurzać. Rozległ się huk, a potem kątem oka zobaczyłem jak kładzie się zapłakana na swoim łóżku. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- Rose- zacząłem cicho, by nie obudzić Louisa.
Odpowiedział mi jej szloch.
- Rose???
- Ty nie śpisz?- podniosła się z łóżka- Przepraszam, że cię obudziłam Harry. Może lepiej pójdę się ogarnąć.
<OCZAMI RENESME>
Wyjęłam piżamę spod poduszki i po cichu, próbując opanować swój jakże histeryczny płacz, ruszyłam w stronę łazienki. Zaświeciłam światło i zamknęłam oczy. Chyba każdy z was ma takie coś, że oczy przyzwyczajają się do ciemności. W moim przypadku jest podobnie. Ale tym razem nie miałam pewności, czy to przez przeraźliwie ostre światło, czy może przez łzy, które tym razem nie lały się już jak szalone.
Wzięłam szybki prysznic, by w przynajmniej niewielkim stopniu wypłukać z siebie tą sytuację. Wytarłam się ręcznikiem do sucha i włożyłam na siebie piżamę.
Opuściłam łazienkę i z powrotem położyłam się na łóżku.
- Powiesz mi dlaczego płakałaś?- zapytał niepewnie Harry. To dziwne, ale jego głos brzmiał tak, jakby bał się, że zaraz go zjem.
- To skomplikowane- westchnęłam- I jak na razie nie mam ochoty o tym mówić.
- Rozumiem- przytaknął- Dobranoc!
- Dobranoc!
Przewróciłam się na drugi bok, szczelniej otuliłam się kołdrą, wsunęłam rękę pod poduszkę i po godzinie krącenia się, myślenia i rozpaczania nad swoim życiem towarzyskim, zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy. Słońce świeciło tego dnia wyjątkowo mocno. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Harry'ego i Louisa nie było w pokoju. Wygramoliłam się leniwie z łóżka. Prawda jest taka, że najchętniej przeleżałabym cały dzień (albo i dłużej) zamknięta samotnie w tym pomieszczeniu. Wszystko, żeby tylko nie musieć widzieć się z Horanem. Tak na serio, to nie wiedziałam nawet, czy dotarł do domu.
Wyjęłam ubrania z walizki i poszłam do łazienki, by się przebrać. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i wsadziłam w uszy jakieś dzikie kolczyki.
Stanęłam na środku pokoju i myślałam. Byłam strasznie głodna. Ale przecież, jeżeli nie chcesz się spotkać z Niallem Horanem, to kuchnia jest ostatnim miejscem, do którego powinnaś się udać. Niestety, potrzeby mojego organizmu zwyciężyły.
- Cześć- rzuciłam na powitanie, gdy weszłam do kuchni.
Wszyscy (w tym Irlandczyk) siedzieli przy stole i zajadali się kanapkami z Nutellą i (w przypadku Louisa) marchewkami. Gdy Liam mnie zobaczył, automatycznie zerwał się z miejsca.
- Chcesz kakao?- zapytał i nieczekając na odpowiedź, sięgnął do lodówki po mleko.
Posmarowałam sobie dwie kromki chleba i zasiadłam przy stole jak najdalej "miłości mojego życia".
Zerknęłam na niego kątem oka. Wyglądał na przybitego. Wydaje mi się, że żałował swojej reakcji na moje wczorajsze słowa.
Liam postawił przede mną kubek i sam zajął miejsce w celu dokończenia konsumpcji kanapek.
- Jak się czujesz?- zapytał troskliwie.
- W porządku- powiedziałam.
Reszta śniadania minęła w dziwnej atmosferze. Nikt się raczej nie odzywał. Tylko co jakiś czas padały zwroty typu "Podasz mi proszę nóż" i "Jest jeszcze ciemne pieczywo?". Czułam się trochę dziwnie, bo po byłam po części winna temu zachowaniu.
- Co dzisiaj robimy?- zapytał w końcu Zayn przerywając niezręczną ciszę, która panowała już od dobrych pięciu minut. A to przy tych chłopakach graniczy z cudem.
- Co powiecie na zakupy?- zaproponował Louis, a my wysililiśmy nasze karki i kiwnęliśmy głowami.
Tak na prawdę, zakupy były ostatnią rzeczą, na jaką miałam dziś ochotę, ale jesteśmy w Los Angeles i nie wypada nie odwiedzić tych wszystkich niesamowitych sklepów.
<OCZAMI NIALLA>
Od razu po śniadaniu poszedłem do mojego przyjaciela po radę. Zapukałem do drzwi jego pokoju.
- Proszę- usłyszałem.
Nacisnąłem klamkę i znalazłem się w środku pomieszczenia.
- Liam, potrzebuję pomocy- oświadczyłem niepewnie- Chodzi o dziewczynę.
Podniósł głowę znad książki.
- Renesme?- zapytał, na co przytaknąłem.
Opowiedziałem mu całe wczorajsze zajście. Był na mnie na serio wściekły i ja doskonale o tym wiedziałem, jednak nie chciał tego po sobie pokazać.
- Przepraszam cię, stary- zakończyłem monolog.
- To nie mnie powinieneś przepraszać. Myślę, że pewna blondynka zasługuje na twoje "Przepraszam cię" bardziej niż ja.
<OCZAMI RENESME>
- Ruszać się! Idziemy na crazy shopping! TERAZ!- usłyszałam z dołu głos mojego brata.
Chwyciłam w pośpiechu torebkę i z prędkością światła znalazłam się przed drzwiami wejściowymi.
__________________________________________________________________________________
Cześć! Na początku dziękuję za osiem komentarzy od was pod poprzednim rozdziałem (jeden był ode mnie). Przepraszam, że nie napisałam nic przez weekend, ale nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do internetu.
Rozdział nie jest jakoś super dłuuuuuuuuuuuuugi, ale mam nadzieję, że się podoba.
Jeżeli chcecie do mnie napisać macie mój adres e-mail: kocia3ekstyles@gmail.com.
I... pracuję już nad rozdziałami na nowego bloga!!!
Życzę wam miłego spędzenia ostatniego tygodnia wakacji! <3
Kocia3ek
Podziękowałam bratu za radę, która raczej na niewiele mi się zdała. Bo wiem przecież, że nie mogę ignorować osoby, która jest we mnie zakochana. Tylko co, jeżeli to nie jedna osoba, lecz dwie? No, o tym chyba nie pomyślał!
Wyszłam z pokoju Liama i ruszyłam w stonę kuchni. Zrobiłam sobie zimny koktajl truskawkowy i klapnęłam na jednym z foteli w salonie. Byłam tym wszystkim zmęczona. Miałam naprawdę niemały mętlik w głowie. No bo bez jaj, ale kocha mnie dwóch chłopaków. A problem tkwi w tym, że ja także czuję coś do nich obu i nie chciałabym zranić żadnego z nich.
- Rosie!- usłyszałam głos Louisa.
Jak poparzona zerwałam się z miejsca i już po chwili stałam przy łóżku chorego chłopaka.
- Co się stało?- zapytaam zdenerwowana.
- Ko...Ko...Ko...APSIK!- wydukał.
- No nawet mi nie mów, że mnie kochasz, bo chyba oszaleję!!!- krzyknęłam.
- Pogrzało cię? Chciałem cię tylko poinformować, że Kongo to ładny kraj- wzruszył ramionami.
- Louis- zaczęłam- ty jesteś jakiś popierdzielony!!!
- Tak, wiem- wyszczerzył się.
- A jak się czujesz?- zapytałam, gdy już rozmasowałam czoło po dość porządnym FACEPALMIE.
- Dobrze- poinformował mnie.
Przyłożyłam mu dłoń do czoła i rzeczywiście nie miał gorączki, a sądząc po niesamowitym poczuciu humoru, które już do niego powróciło, przynajmniej na jakiś czas wyzdrowiał.
- Jak tam kochanie?- do pokoju wszedł Harry.
- W porządeczku misiaczku- odparł Lou, a już po kilku sekundach tarzaliśmy się całą trójką ze śmiechu po podłodze.
Gdy już sią jako tako opanowaliśmy, zostaliśmy zawołani na dół przez Zayna, który oznajmił, iż gramy w remika. Na początku w ogóle nie chciało mi się grać, ale po jakimś czasie się rozkręciłam i wygrywałam prawie każdą rundę.
- Ja tak nie gram!- oburzył się Niall, który już jedenasty raz z rzędu nie zdążył z wykładem.
- Niall, jaki bulwes- przeraził się Zayn.
- Wy oszukujecie!- wrzeszczał blondyn bez opamiętania.
- Kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości- odezwał się Pan Payne Filozof.
Horan tylko się wyszczerzył, mruknął pod nosem jakieś "Jak dla mnie bomba" i zabrał się za tasowanie kart.
Tym wspaniałym sposobem wybiła godzina 20:00.
- Co robimy?- ziewnął Harry- Bo te karty to mi się już trochę nudzą.
- Ja tam jestem głodny- powiedział Niall.
- Na co? Mogą być tosty, kanapki, naleśniki, lub...
- STOP!- wrzasnął Louis- Naleśniki- powiedział stanowczo z powagą w głosie.
- Ja to bym zjadł batoooonaaaaaaaaa- przeciągnął się blondyn.
Wytknęłam mu język i powędrowałam do kuchni w celu przygotowania jakże pysznej kolacji. Gdy już została zrobiona i zjedzona, wszyscy rozeszli się po pokojach, bo (jak twierdzili) byli niesamowicie zmęczeni. W salonie zostałam tylko ja i Niall.
- Masz ochotę się przejść?- zapytał nieśmiało.
- Chętnie- kiwnęłam głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Schodząc po schodach w dół, w kierunku plaży, raczej niewiele rozmawialiśmy. Szliśmy w milczeniu, co jakiś czas patrząc sobie w oczy i wybuchając śmiechem. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie. Peszyła mnie jednak myśl, że jest we mnie zakochany. Ale czy ja go kocham? Spojrzałam na niego. W jego błękitnych oczach odbijało się światło zachodzącego słońca, był uśmiechniąty od ucha do ucha i wpatywał się w morze. Na moment odpłynęłam. Przestałam kontaktować. Nie dochodził do mnie żaden dźwięk. Widziałam tylko jego i tylko on się dla mnie w tej chwili liczył. Wszystko inne miałam głęboko gdzieś.
- Rose- pomachał mi ręką przed oczami.
- Przepraszam- otrząsnęłam się- trochę się zamyśliłam.
- Na jaki temat, jeżeli można wiedzieć?- zapytał zaciekawiony.
Wzięłam głęboki oddech. Byłam pewna, że chcę mu to powiedzieć. Nie miałam pojęcia co z tego wyniknie i co dalej będzie, ale musiałam... Musiałam w końcu wybrać jednego z nich i musiałam jednego z nich w końcu zranić. Szkoda tylko, że przez te dwa słowa, które zaraz wypowiem, zahwieje się życie jednego z moich przyjaciół.
- Kocham Cię- wyznałam.
___________________________________________________________________________________
Witam państwa serdecznie! Mamy siedemnasty rozdział!!! Jak się podoba? Ostatnio mam naprawdę mało komentarzy i nawet podczas mojej dwutygodniowej nieobecności ich liczba nie wzrosła, więc... Przepraszam was za to, ale kolejny rozdział dopiero, gdy pod tym pojawi się 8 komentarzy!
I to byłoby chyba na tyle. Dziękuję za uwagę!!! <3
Kocia3ek
-
Wbijamy dzisiaj pod napis HOLLYWOOD- zaproponował Zayn, gdy wspólnie zasiedliśmy na kanapie przed telewizorem.
- Wbijać to ty możesz jajka do ciasta, jak cię mama poprosi- zaśmiał się Louis.
- Bardzo zabawne- zaczął przedrzeźniać go mulat.
- Ej, cicho jeden z drugim!- uspakajał ich Liam.
- No właśnie- potakiwał Harry- Skąd wiecie, czy Renesme czuje się na siłach, żeby latać po LA i zwiedzać?
- Nie róbcie ze mnie inwalidy na siłę, ok?- oburzyłam się- Przecież nic takiego się nie stało! To była tylko śpiączka!
Harry trochę mnie zdenerwował. Rozumiem- martwi się, ale bez przesady! Mam nogi, mam ręce i wszystko jest w porządeczku, a oni muszą dopowiadać sobie jakieś dziwne historie i robią ze mnie kalekę. Zachowują się gorzej niż moja babcia, która (zaufajcie mi na słowo) jest bardziej nadopiekuńcza niż wszystkie inne babcie na całym bożym świecie.
- Przepraszam- wydukał Loczek- Ja się po prostu o ciebie martwię, jasne?
- W porządku- przytuliłam go.
- To jak, idziemy?- zapytał Niall, który do tej pory jedynie przyglądał się całej sytuacji.
- Tak- kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę pokoju.
Otworzyłam walizkę i po dłuższym zastanowieniu wybrałam jakieś ubrania. Poszłam do łazienki, wzięłam długi, zimny prysznic i przebrałam się. Rozczesałam włosy i będąc prawie gotowa do wyjścia, weszłam z powrotem do pokoju. Harry i Louis byli już przygotowani i znudzeni siedzieli na swoich łóżkach, kiwając się przy tym jak dzieciaki z chorobą sierocą. Zaśmiałam się pod nosem i włożyłam do torebki truskawkowy błyszczyk, którym uprzednio pomalowałam usta.
- Gotowi?- usłyszeliśmy zza drzwi głos Liama.
- Tak!- krzyknęliśmy i już po chwili wszyscy (nawet Zayn!!!) przechadzaliśmy się po ulicach Los Angeles w towarzystwie jakiegoś tysiąca innych ludzi. Zabawne, że nikt nas nie rozpoznał.
W końcu dotarliśmy do tej jakże wspaniałej dzielnicy Hollywood. Na początku postanowiliśmy przejść się aleją gwiazd. Było ich na serio strasznie dużo: Pola Negri, Marylin Monroe, Jimi Hendrix, Michael Jackson, Britney Spears... A nawet żaba Kermit!!! No błagam was ludzie!!!
Popstrykaliśmy sobie zdjęcia i powygłupialiśmy się. Harry rozłożył się na środku plackiem i ludzie nie mieli jak przejść, a ten tylko darł się jak jakiś idiota, że zasługuje na gwiazdę i jeżeli mu jej nie chcą dać to on tu będzie leżał jako ta gwiazda. Liam to oczwywiście filmował, ale szczerze mówiąc to ze śmiechu ledwo trzymał kamerę. Było jak przed tą całą moją śpiączką. A może nawet lepiej... Brakowało mi tego jak nigdy niczego!
Po dwugodzinnym spacerowaniu poszliśmy zobaczyć napis HOLLYWOOD, który okazał się być jeszcze bardziej spektakularnym niż na fotografiach w internecie i przewodnikach.
Gdy już trochę zgłodnieliśmy zahaczyliśmy o jakąś restaurację.
- Ej, idę do sklep z gitarami, idzie ktoś ze mną?- zapytał Niall kończąc spożywanie trzeciego hamburgera.
- Po jaką cholerę?- zapytał Harry.
- Jestem w LA- zaczął blondyn- nieopodal Sunset Boulevard. To ci starczy?
Kiwnął głową.
- Ja mogę iść- wtrąciłam się. Czułam, że muszę sobie coś wyjaśnić z Niallem.
Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Dobra- powiedział Liam- To my pójdziemy na jakieś zakupy i się zdzwonimy, ok?
Przytaknęliśmy i wyszliśmy z restauracji na zatłoczoną ulicę.
- Jak ci się podoba w LA?- spytałam.
- Jest na serio super- rozpromienił się- Tylko ten twój wypadek...
- Możemy o nim zapomnieć?- zaproponowałam.
- Jestem całkowicie za!
- To dobrze. Ale... Niall, musimy porozmawiać- spojrzałam na czubki moich butów.
- O czym?- zaciekawił się.
- O nas. O mnie. O tobie. O Harrym.
Posłał mi pytające spojrzenie.
- Wiem, że się we mnie zakochałeś- westchnęłam- I ja ciebie też bardzo, bardzo lubię, ale...
- Zawsze jest jakieś ale- oburzył się- Co tym razem?
- Harry- rzuciłam szybko.
Resztę drogi przemilczeliśmy, idąc bardzo blisko siebie. Nasze ręce niemal się stykały.
***
Jesteśmy teraz w naszym domku. Byłam z Niallem w tym jego sklepie gitarowym, ale niczego sobie nie kupił, bo zadzwonili chłopcy, że Louis bardzo źle się czuje. I faktycznie! Leży teraz niedaleko mnie w pokoju z gorączką prawie 39 stopni i trzepie się z zimna. Szkoda mi go, ale upiera się, iż nic mu nie jest i jutro będzie już zdrów jak ryba.
Zamknęłam cicho drzwi by mógł w ciszy i spokoju zasnąć i poszłam do pokoju mojego brata.
- Cześć- przywitał mnie- Co z nim?
- Prawie śpi- poinformowałam go.
- To dobrze.
- Liam- zaczęłam- Mogę cię prosić o radę?
Kiwnął głową, a ja opowiedziałam mu calutką sytuację jaka zaistniała z Niallem i Harrym.
- Na jednym z wywiadów powiedziałem pewne słowa- uśmiechnął się tajemniczo.
- Albowiem?- zapytałam.
- "Myślę, że najgorszą rzeczą, jaką chłopak może zrobić dziewczynie jest ignowowanie jej podczas, gdy ona kocha go z całego serca"- zacytował sam siebie.
- A w jaki sposób odnosi się to do mojej sytuacji?
- To działa w dwie strony- wyjaśnił.
___________________________________________________________________________________
Witam was kochani moi po dwutygodniowej przerwie!!!!
Tęskniliście? Bo ja naprawdę okropnie tęskniłam! Nie było momentu, żebym o was nie myślała! Naprawdę! Nawet na ściance wspinaczkowej!!!
Powróciłam do was z rozdziałem 16!!! Może nie jest najlepszy, ani najśmieszniejszy i jest dość krótki, za co również przepraszam. I mało sią dzieje... Ale muszę powrócić do tej mojej "genialnej" weny, którą straciłam podczas obozu.
I podjęłam już decyzję z kim będzie Rose. Dowiecie się wkrótce, czytając bloga.
Zadecydowałam również, iż założę drugiego bloga dnia 3 września!!!
KOCHAM WAS <3
Kocia3ek
- Em... Eee...- zaczął się jąkać- Jesteś wyspana po tych prawie dwóch tygodniach?- Haha! Bardzo śmieszne- powiedziałam z sarkazmem- Tak, czy nie?
- A jeżeli powiem "tak", to coś to zmieni?- zapytał.
- Nie wiem, się okaże- oznajmiłam.
I teraz pytanie do mnie za 100 punktów: Czy ja go kocham? Tak. Tylko nie wiem, czy jak chłopaka, czy może raczej jak brata. To jest dosyć skomplikowane uczucie. Bo lubię go bradziej niż resztę i inaczej niż resztę... Ale z drugiej strony jest także Niall... Pamiętam, co czułam, jak pocałował mnie na imprezie i pamiętam, co czułam, gdy powiedział mi, że mnie nie lubi... TO JEST JAKAŚ PARANOJA! Byłoby łatwiej, gdyby jeden się we mnie zakochał, a nie DWÓCH! Czy ja się słyszę? Co ja w ogóle gadam? To jest historia jak z filmów.
- Tak- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego- zakochałem się w tobie, ale nie chciałbym przez to zniszczyć naszej przyjaźni.
- Ja też bym nie chciała- odpowiedziałam.
- Czyli wszystko zostaje po staremu?- spytał.
- Na razie tak. Nie wiem, czy wiesz, ale Niall też się we mnie zakochał i to nie jest takie proste, jak się może wydawać- westchnęłam.
- A ty?- spojrzał mi prosto w oczy.
- Co ja?
- No... Czy ty... Wiesz... Czy ty go kochasz?- zaczął się kręcić na łóżku, które przez tą noc miało mu służyć, jako miejsce do spania.
- Nie mam pojęcia. Chyba tak, ale... Do ciebie też coś czuję i po prostu... Nie wiem, Harry, nie wiem, co ja mam teraz zrobić- schowałam głowę w poduszkę.
-"Listen to your heart, when he's calling for you
Listen to your heart, there's nothing else you can do
I don't know where you going and I don't why
But listen to your heart before... You tell him goodbye"- zaśpiewał. Mnie, szczerze mówiąc, także ta piosenka przyszła do głowy.
- A co, jeżeli moje jest rozdarte? Na dwie równiutkie połóweczki. Jedna z nich kocha ciebie, druga kocha Nialla. Co wtedy?- zapytałam.
- Nie wiem. Rose, to jest tylko i wyłącznie twoja decyzja i jeżeli ty będziesz szczęśliwa, to ja też. Ale pamiętaj, że będę na ciebie czekał. Nieważne, jak długo, ale będę.
- Dzięki Harry- wydukałam i zamknęłam oczy.
***
Otworzyłam oczy i odruchowo spojrzałam na łóżko obok. Harry'ego nie było. Wstałam i ruszyłam w stronę mojej torby, którą (jak się dowiedziałam) jakiś czas temu przywieźli chłopcy, na wypadek, gdybym się obudziła. Wyjęłam z niej ubrania i wyszłam na korytarz, na którym znajdowała się jakaś brudna i zakażona łazienka. Starając się niedotykać w niej niczego, przebrałam się. Jak dobrze, że dzisiaj będę mogła skorzystać z porządnej, czystej toalety!
- Cześć!- przywitałam się z Harrym, gdy weszłam do pokoju.
- Witam- przytulił mnie.
- Gdzie byłeś?- zapytałam zaciekawiona.
- Odebrać wypis od lekarza- poinformował mnie.
- Czyli możemy już jechać do domku?- spytałam.
Kiwnął głową. Było mi trochę przykro, że reszta chłopców nie przyjechała, żeby mnie odebrać, ale zapewne robili coś ważnego, bo jakoś nie wierzę, aby sami z siebie nie chcieli.
Opuściliśmy szpital i weszliśmy do samochodu Hazzy.
- Głodna jesteś?- zapytał, gdy wysiadaliśmy.
- Trochę- powiedziałam- Ale przecież sobie zrobię śniadanie, co?
- Myślę, że nie będziesz musiała- uśmiechnął się, naciskając klamkę.
- WELCOME LA BABY- wrzasnęli chłopcy i rzucili się na mnie.
- Wyluzujcie- uspokajałam ich- Widzieliście mnie wczoraj wieczorem.
- To nie znaczy, że nie mogliśmy się stęsknić- zaśmiał się Lou.
Staliśmy tak przez jakieś 15 minut w korytarzu i witaliśmy się, ale w końcu Liam zaprowadził mnie do salonu, w którym przygotowali dla mnie powitalne śniadanko.
- Było tego trochę więcej- poinformował mnie Zayn- ale Niall zgłodniał w trakcie przygotowań.
- Bo ty Zayn miałeś go pilnować, ale oczywiście zajmowałeś się układaniem fryzury- wyszczerzył się Louis.
- No to sam sobie go upilnuj, jak jesteś taki mądry!- wrzasnął Malik.
- Dajcie spokój. Tak mnie witacie?- poczochrałam włosy blondyna- Przecież nic się nie stanie, jak zjem o jedną kanapkę mniej.
Zasiedliśmy do stołu i rozpoczęliśmy konsumpcję śniadania. Wreszcie było tak jak zwykle. W tym szpitalu uświadomiłam sobie, jak bardzo się od nich przez ten krótki czas uzależniłam. Są moim prywatnym narkotykiem. Nie widząc Louisa i Harry'ego rozwijających swój bromance, Liama krzyczącego na łyżki, Nialla pochłaniającego co się tylko da i Zayna nakładającego żel na włosy, myślałam, że oszleję! Ale już jestem z nimi!
__________________________________________________________________________________
Hejka! Wczoraj nie pisałam, ponieważ nie miałam czasu. Dzisiaj jest taki krótki rozdział i jest to ostatni rozdział przed moim wyjazdem na kolonię. Nie jestem z niego jakoś super zadowolona, ale sądzę, iż nie jest najgorszy...
RENESME jest już z chłopakami! Cieszycie się?! Ja mam taki zaciesz, że...
Z komentarzami jest tak sobie, ale jakoś wytrzymam, ponieważ przybyło mi kilku obserwatorów, co również motywuje mnie do pracy.
Życzę wam miłego spędzenia tego ostatniego miesiąca wakacji i mam nadzieję, że będziecie choć trochę za mną tęsknić, gdy wyjadę.
Kocia3ek
<OCZAMI HARRY'EGO>
Minęło półtorej tygodnia odkąd Renesme zapdała w śpiączkę. Przez cały ten czas codziennie odwiedzaliśmy ją w szpitalu, śpiewaliśmy dla niej, rozmawialiśmy z nią, czasami zostawaliśmy na noc. Liam wymyślił "Pięć minut dla 1/5". Chodziło o to, że każdy siedział z Rose przez pięć minut sam na sam i gadał z nią o różnych rzeczach. Ja oczywiście zawsze mówiłem, że za nią tęsknię i takie różne. Kilka razy nawet powiedziałem, że ją kocham, co (jak teraz na to patrzę) było trochę dzikie. Ale myślę, że Niall'owi również zebrało się na wyznania, więc... Może nie jest ze mną tak źle.
Ostatnio zaczęliśmy normalnie się odżywiać, więcej się śmiejemy, ale... Okropnie brakuje mi jej uśmiechu, jej głosu, jej... WSZYSTKIEGO!!!
***
Obudził mnie dźwięk piosenki "What Makes You Beautiful", którą jakiś czas temu ustawiłem sobie jako dzwonek mojego telefonu komórkowego.
- Halo?- zapytałem zaspanym głosem.
- Pan Harry Styles?- usłyszałem.
- Tak, to ja- odpowiedziałem.
- Możemy prosić pana o przyjechanie do szpitala?
- Coś się stało?- byłem lekko przerażony, ponieważ wiedziałem, że chodzi o Renesme.
- Dowie się pan na miejscu.
- Dobrze, dziękuję, zaraz będę- poinformowałem i nacisnąłem czerwoną słuchawkę w celu zakończenia konwersacji z pracownikiem szpitala.
Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Godzina 7.00. Szybko włożyłem na siebie pierwsze lepsze spodnie oraz moją ulubioną, fioletową bluzę Jack'a Willis'a i ruszyłem w stronę pokojów chłopaków, ponieważ stwierdziłem, że dla nich zdrowie Rose jest równie ważne, jak dla mnie.
Z Niallem, Liamem i Louisem poszło dość łatwo, bo już po dziesięciu minutach stali ubrani, uczesani i umyci w salonie i zniecierpliwieni czekaliśmy, aż łaskawy pan Malik ruszy swoje cztery litery (i całą resztę siebie) z łóżka i uraczy nas swoją obecnością.
W końcu jednak zasiedliśmy w samochodzie. Całą drogę do szpitala nikt się nie odzywał. Byliśmy najzwyczajniej w świecie przerażeni, ponieważ nie mieliśmy zielonego pojęcia, na jaki rozwój wydarzeń mamy się przygotować.
Jak poparzeni wbiegliśmy do budynku, praktycznie zabijając się w drzwiach. Oberwałem "z łokcia" od Zayna, ale było to akurat najmniej istotne w tym momencie. Wypatrzyliśmy jakąś niską lekarkę i już po kilku sekundach staliśmy przed nią.
- Renesme Smith- rzuciłem zaniepokojony- Co z nią?
Kobieta wyglądała na lekko zdezorientowaną, ale w sumie to jej się nie dziwię. Takich pięciu stoi przed nią wymachując zawzięcie rękami na wszystkie strony, przekrzykując się wzajemnie... Podzwiam babkę za MEGA cierpliwość.
- Może sami jej zapytacie?- zaproponowała i uśmiechnęła się promiennie.
Odpowiedzieliśmy jej tylo wielkimi zacieszami na twarzy i już nas nie było.
- RENESME!!!!!!!- wrzasnęliśmy równocześnie, wchodząc do sali dziewczyny.
Widząc ją tam, siedzącą na tym kompletnie niewygodnym łóżku, gadającą z jakimś lekarzem poczułem się niesmowicie...
<OCZAMI RENESME>
Chłopcy wbiegli do sali niczym stado hipopotamów. Szczerze? Bałam się, że zaraz mnie staranują. Ale w sumie nie mogłam mieć im tego za złe, bo też się strasznie stęskniłam. Ściskali mnie tak mocno, że przez chwilę wydawało mi się, że mam płuca gdzieś w okolicy lewej stopy...
A co się działo przez ten czas u mnie? No tak, śpiączka... To tak dziwnie brzmi. Ale najlepsze jest to, że wszystko słyszałam! Dziko, co? TAK! Ale dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy; Zayn pali papierosy i zamierza rzucić, Liam (kilka dni temu, w nagłym napadzie złości) rozwalił toster, Louis nie miał ochoty na marchewki, a Niall i Harry (co jest niesamowicie interesujące i nieprawdopodobne) ZAKOCHALI SIĘ WE MNIE. Na początku myślałam, że to są jakieś nieudane żarty i chcą jakoś... Nie wiem, co, ale coś tam pewnie chcieli... Ale powtarzali to codziennie, więc zaczęłam wierzyć.
- Jak się czujesz?- pytali, gdy zakończyli "przedstawienie".
- Zastanawiam się nad jakąś operacją, żeby odzyskać czucie w okolicach brzucha- zaśmiałam się- ale poza tym, w porządku. Tylko strasznie boli mnie głowa.
Odwalili jakiś dziki taniec szczęścia, potracając przy okazji pielęgniarkę, która właśnie wchodziła do sali. Przeprosili ją grzecznie, na co ona tylko wzniosła oczy do nieba, zbadała mnie i poinformowała, iż jeżeli wyniki będą w porządku, już jutro otrzymam możliwość opuszczenia szpitala.
Chłopcy usiedli dookoła mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam im, że słyszałam dokładnie wszystko, co do mnie mówili. Niall i Harry lekko się zarumienili i zakłopotali, ponieważ patrzyłam prosto na nich, wypowiadając te słowa. Po czterech godzinach, przyszedł jakiś lekarz dyżurny i przekazał mi dobre wiadomości. Albowiem, już w dniu jutrzejszym będe z chłopakami!
Ja mam pecha, co? Zapaść w śpiączkę będąc na wakacjach w LA!
Nawijaliśmy tak jeszcze, a potem Zayn przyniósł żarcie ze szpitalnej stołówki, które było okropnie obrzydliwe, dlatego Harry i Louis polecieli do McDonalda, żeby zakupić coś jadalnego. Poprosiłam oczywiście o podwójnego cheeseburgera, bo z bólem serca stwierdziłam, że straciłam conajmniej 4 kilogramy przez tą śpiączkę. A mnie to raczej niezbyt pasowało.
Wieczorem się ulotnili, ale Harry (choć błagałam go, żeby jechał do domu i się wyspał) postanowił spędzić noc przy mnie, w szpitalu.
- Harry- zaczęłam rozmowę tak ok. 22.00, gdy reszta w końcu wyszła- czy to prawda, że ty... No... Czy to prawda, że... Em... Eee... Yyy... No, że się we mnie zakochałeś?- wydusiłam w końcu.
Popatrzył na mnie z wyraźnie widocznym zaskodzeniem i zmieszaniem.
__________________________________________________________________________________
Hi! Vas Happenin'?
Macie tu rozdział 14. Podoba się?
Stworzyłam kolejną ankietę (jak pewnie zauważyliście), ponieważ mam pewien pomysł na kolejne opowiadanie i dlatego chciałam was spytać, czy gdybym zaczęła pisać drugiego bloga (oczywiście, nie usuwając tego), czytalibyście go. Także głosujcie w tej ankiecie i możecie także pisać tutaj na dole wasze komentarze, co o tym sądzicie. Blog powstałby we wrześniu.
Dzięki za komentarze pod ostatnim, trzynastym rozdziałem.
Aha! I mam propozycję! Bo za trzy dni wyjeżdżam, jak już zapewne wiecie i wracam dopiero 20 sierpnia. Dlatego chciałabym sprawdzić, czy stać was na to, by pod przynajmniej trzema rozdziałami było 15 komentarzy. Do niczego nie zmuszam, bo przecież nie każę wam czytać i komentować, nie? I nawet jak ich nie będzie, będę pisać tak, jak piszę teraz. To tak tylko dla mojej informacji. Przemówiłam! Dziękuję za uwagę!
Kocia3ek
<OCZAMI NIALLA>
Otworzyłem oczy, ale już po chwili powtórnie je zamknąłem, ponieważ poraziła mnie biel ścian, sufitów i wszystkich mebli w sali. Przypomniałem sobie jednak, gdzie jestem, dlatego starałem się jakoś przyzwyczaić do fenomenalnego "wystroju" pomieszczenia. Przecież Rose nigdy się nie obudzi, jak będzie mieszkała w takim czymś! Spojrzałem na jej piękną twarz. Nadal była bardzo blada i pozbawiona jakichkolwiek uczuć, ale tak, czy inaczej pięknie prezentowała się na tle śnieżnobiałej poduszki. Wyjąłem telefon z kieszeni. Godzina 8.00, tak więc wygląda na to, że spędziłem tutaj całą noc. Gdy już miałem dzwonić do Liama, uchyliły się drzwi. Sekundę później w drzwiach stanęły cztery jakże barwne postacie, które w jakimś tam stopniu rozświetliły ponurą salę.
- Co z nią?- zapytał Liam i położył jakąś czerwoną torbę obok łóżka.
- Nie wiem, dopiero się obudziłem- odparłem.
- Jedz, na pewno jesteś głodny- Zayn wskazał na stoliczek z tacką z kanapkami.
- Właśnie widzisz, jakoś nie jestem- wydukałem.
Chyba pierwszy raz w życiu nie odczuwam głodu. W ogóle nie mam ochoty na jedzenie. Co prawda boli mnie brzuch i głowa, ale to raczej ze stresu.
Chłopcy zrobili pełne przerażenia i współczucia miny, a Louis nawet podbiegł, by sprawdzić, czy nie mam gorączki.
- To wy zjedzcie, jak jesteście tacy mądrzy- syknąłem.
- Słuchaj kochanie, bo nie będę powtarzał- Liam położył dłoń na moim ramieniu- My obudziliśmy się o godzinie 5.00. Byliśmy zatem już w domu, przebraliśmy się, zjedliśmy śniadanko, spakowaliśmy rzeczy Rose i przyjechaliśmy tutaj. Na razie rozumiesz?
Kiwnąłem głową.
- Tak więc, bądź tak miły i zjedz to śniadanie, które Harry robił jakieś 20 minut, bo mnie zaraz szlag trafi!- wykrzyczał mi prosto w twarz.
Z wielką niechęcią zabrałem się za spożywanie kanapki.
- Louis, zawieziesz teraz Nialla do domu- zarządził Daddy.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać- powiedziałem.
- No przecież się tylko ogarniesz, przebierzesz i wrócicie, nie?- wyjaśnił.
Ruszyliśmy z Lou do wyjścia.
- Tobie na niej zależy, nie?- zapytał mój przyjaciel, gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Jak na nikim innym- westchnąłem i pojedyncza łza zakręciła się w moim oku. Taka łza tęsknoty...
<OCZAMI HARRY'EGO>
Usiedliśmy na krzesłach dookoła Renesme i zaczęliśmy do niej mówić. Opowiadaliśmy jej o tym, co się wydarzyło tego poranka, jak jej nam teraz brakuje i różnych takich dzikich rzeczach. Zayn oświadczył, iż jeżeli się już obudzi, to rzuci palenie na dobre. Przy niej nigdy nie palił, ponieważ wiedział, że Rose nie znosi tego dymu nikotynowego. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że ona nie miała nawet pojęcia o jego nałogu. Ale jestem ciekaw, czy Malik dotrzyma obietnicy.
Zaczęliśmy jej śpiewać. Było całkiem miło, nawet jeżeli nic nie odpowiadała. Czułem się, tak jak wtedy na spacerze. Ja mówię, ona słucha. Brakowało mi tylko tych jej zabawnych komentarzy i delikatnego uśmiechu, gdy zapodałem jakiś kompletnie nieudany żart. Szczerze mówiąc, śmiała się z grzeczności.
- Witam- otworzyły się drzwi i do sali weszli Niall i Louis przerywając nam refren piosenki "Moments".
Odpowiedzieliśmy i wskazaliśmy na pozostałe krzesła. Znowu śpiewaliśmy, ale tym razem już w komplecie. Niall nawet pożyczył z jakiejś sali gitarę, chociaż nie mam pojęcia skąd się wzięła w szpitalu. Także... Szpitalne One Direction zagrało prywatny koncert dla Renesme Smith!
Gdy wybiła 13.00, poszliśmy na jakiś obiad do chińskiej restauracji za rogiem. Nie wiem jak to się stało, ale Niall Horan zjadł najmniej z nas wszystkich. W normalnej sytuacji, pytałbym o ukrytą kamerę, ale teraz... Raczej nikt z nas nie miał apetytu. Jedliśmy właściwie tylko dla zasady... Bo trzeba!
Po skończonym posiłku, wróciliśmy do szpitala. Opowiedzieliśmy Renesme o naszym wypadzie do restauracji i o tym, że nas z niej nie wyrzucili. YEAH! Nie wiem jak chłopcy, ale ja uważam to za sukces stulecia! W końcu, stwierdziliśmy, że pojedziemy do domu, bo wszyscy byliśmy już zmęczeni. Jasne, chcieliśmy siedzieć z Rose, ale niestety sen także jest bardzo potrzebny. Ja osobiście nie byłem pewien, czy zasnę, ale powiedzmy, że się postaram.
Pożegnaliśmy się z nią, co potrwało jakąś godzinę, podaliśmy numery telefonów na recepcji i oczywiście poprosiliśmy, aby w razie czego dzwonili. Nawet w środku nocy.
Powlekliśmy się do samochodu. Na miejscu byliśmy po dwudziestu pięciu minutach. Zwykle droga zajmowała nam mniej czasu, ale teraz robili jakiś chory remont i trzeba było jechać objazdami!
Otworzyliśmy drzwi do domu i w ciszy klapnęliśmy na sofie w salonie. Było już chyba coś koło 19.00. Nikt nic nie mówił. Siedzieliśmy w ciszy. A ja już myślałem, że dawno wykreśliliśmy to słowo z naszych słowników. Lekkie zdziwko mnie wzięło.
- Idę spać- odezwał się Malik, przerywając milczenie.
- Dobranoc- wydukałem i sam ruszyłem w stronę mojego pokoju. Pokoju mojego, Louisa i ROSE.
Spojrzałem na jej łóżko. Położyłem się na nim i wtuliłem w jej pościel, która jakimś sposobem zdąrzyła przyjąć ten charakterystyczny dla Renesme zapach wanilii i jabłek.
__________________________________________________________________________________
Witajcie ziemianie! Tak więc, pod ostatnim postem miałam 1 komentarz. Jakoś się tym nie martwię, ponieważ nie minęło zbyt dużo czasu, od momentu dodania go.
Co dalej? Emm... Nie mam pojęcia z kim ma być Renesme. Jestem jakaś dzika, wiem, ale po prostu nie mogę się zdecydować, także głosujcie w ankiecie.
I jeszcze... Wiem, że teraz nie ma nic zabawnego, ale chodzi o to, że dziwnie jakoś, żeby żartowali, kiedy główna bochaterka jest w szpitalu, nie?
So... THX 4 comments.
Kocia3ek
<OCZAMI ZAYNA>
Teraz to już na poważnie się zdenerwowałem. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni Hazzy, bo ja oczywiście swojego nie zabrałem. Nie ma zasięgu! GENIALNIE! Tak ciężko udostępnić zasięg na środku morza? Sprawdziłem także telefony reszty moich przyjaciół, ale również bezskutecznie. MASAKRA! Nie miałem pojęcia co mam robić.
- Zayn, pomóż nam!- krzyknął Liam.
Szybko podbiegłem, by "wtargać" Rose na pokład. Podałem rękę przyjaciołom, którzy po krótkim czasie zaniepokojeni biegali w kółko po całej motorówce.
- Co teraz?- pytał Niall.
Wszystkim nam trzęsły się ręce. To była tragedia.
- Nie wiem- wyszeptał Liam- Sprawdzę puls.
Klęknął przy bezwładnym ciele dziewczyny i przyłożył swoją dłoń do jej nadgarstka. Liczył w myślach.
- Jest w porządku- powiadomił nas po piętnastu sekundach.
- To czemu zemdlała?- zapytał Louis.
- A SKĄD MAM TO WIEDZIEĆ?!- wrzasnął Daddy i już po chwili usiadł za sterem, by doprowadzić nas do portu.
Potrwało to zaledwie 5 minut. Nie jestem do końca pewien, czy takie tępo jest dozwolone na morzu, ale na pewno, nie wolno aż tak szybko jechać samochodem. Harry i Niall próbowali przywrócić Renesme do życia, ale na próżno. Ja i Louis natomiast przyglądaliśmy się jak porąbani, bo nie zbyt wiedzieliśmy, co mamy robić.
Wybiegliśmy z motorówki i szybko zadzwoniliśmy na pogotowie. Oni kazali nam czekać, czekać w spokoju. Czekaliśmy, ale chyba jednak nie w spokoju, bo cały czas chodziliśmy podenerwowani wokół Rose. Harry i Niall trzymali ją za ręce i chyba wspólnie się modlili, bo coś tam szeptali pod nosem.
Po dziesięciu minutach dojechał ambulans. Jeden z lekarzy zaczął się nas wypytywać, jak doszło do wypadku, a pozostali zbadali i wnieśli Renesme na noszach do samochodu.
<OCZAMI LIAMA>
- Czy któryś z was jest z rodziny?- zapytał wysoki facet w okularach.
- Ja- powiedziałem bez zastanowienia- Jestem jej przyrodnim bratem.
Ten dał znak głową, że mogę jechać z nimi.
- A my?- zapytali jednocześnie chłopcy.
- Jeżeli nie jesteście nikim bliskim, to niestety musimy wam odmówić- odparł.
- Ale jesteśmy jej przyjaciółmi, to się chyba liczy, co?- wybuchnął Niall.
- Przykro mi- lekarz poklepał go po ramieniu- Będzie dobrze.
Wpakowałem się do tej karetki. Śmierdziało w środku szpitalem, ale wiedziałem, że muszę być teraz z moją siostrą. Że chcę być teraz z moją siostrą. Siedziałem w środku i patrzyłem jak robią jej jakieś badania i próbują ją obudzić. Ale jakoś średnio im szło. Przez chwilę, miałem ochotę wypierdzielić ich na ulicę i zająć się nią sam, ale wiedziałem, że nie potrafię.
<OCZAMI HARRY'EGO>
- Ale porąbane zasady!- krzyknąłem zbulwersowany- Co to ma w ogóle być za chory pomysł?! To nasza przyjaciółka! Dlaczego nie mogliśmy z nią jechać?!
- Harry- uspokajał mnie mój najlepszy przyjaciel- pojedziemy tam do niej i wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- No to na co jeszcze czekamy?!- zapytałem zirytowany.
W błyskawicznym tępie, przeskakując po cztery schodki, ruszyliśmy w stronę naszego domu. Wrzuciliśmy rzeczy z plaży gdzieś na środek podłogi w salonie, szybko się przebraliśmy i zajęliśmy miejsca w samochodzie Louisa. Droga do szpitala zajęła nam jakieś 20 minut. Siedząc w tym aucie myślałem, że zaraz nie wytrzymam i wyjdę na środek jezdni, żeby tylko szybciej zobaczyć Rose.
Czemu to akurat jej się to stało? Czemu nie mi? Co ona takiego zrobiła?
Zaparkowaliśmy wóz i wparowaliśmy zdenerwowani do budynku. Szczególnie uderzyły mnie te przeraźliwie białe ściany i ten okropny, medyczny zapach.
W poczekalni była masa ludzi, a wśród nich wypatrzyłem mojego przyjaciela.
- Liam- podbiegłem do niego- Co z Rose?
Chłopak podniósł głowę. Z jego oczu wyczytałem strach, niepewność i smutek.
- Zapadła w śpiączkę- poinformował mnie.
Osunąłem się po ścianie w dół, schowałem twarz w dłoniach i zacząłem płakać. Sorki, nie płakać- ryczeć. W uszach dudniły mi te trzy maleńkie słowa "Zapadła w śpiączkę". Miałem nadzieję, że to jest jakiś zły sen, że zaraz się obudzę i będę leżał na środku plaży razem z całą piątką moich przyjaciół. Ale nie... Nic takiego się nie wydarzyło. Cały czas byłem tam, w szpitalu...
<OCZAMI NIALLA>
Gdy Liam powiadomił mnie o tym, że Reneseme zapadła w śpiączkę myślałem, że zaraz wykituję. To było straszne! Usiadłem obok niego, objąłem go ramieniem i zacząłem płakać razem z nim.
- Kiedy się obudzi?- zapytał Louis przechodzącego akurat lekarza.
- Kto?- zapytał zdziwiony facet.
- Renesme Smith- mruknął.
Lekarz przeglądnął szybko papiery, które miał akurat przy sobie.
- Nie wiemy- powiedział- Może się obudzić jutro, ale może też za rok.
- ZA ROK?!- zerwał się Zayn- Pan sobie chyba ze mnie żartuje? Jak to za rok?
- Jak mówiłem, nie mamy pojęcia, kiedy pacjentka wybudzi się ze śpiączki.
- Ale co jej się właściwie stało?- dopytywał się Malik.
Było wyraźnie widać, że martwi się o nią niemniej niż my wszyscy.
- Szok termiczny- poinformował nas mężczyzna.
- A możemy ją odwiedzać?- kolejne pytanie z ust mulata.
- Oczywiście, sala 83, pierwsze piętro- powiedział lekarz i opuścił poczekalnie, by porozmawiać z jakąś zapłakaną kobietą.
Pędem puściliśmy się w kierunku windy. Pchnęliśmy drzwi z numerem wyznaczonym przez mężczyznę. W środku zobaczyliśmy Renesme. Leżała na łóżku. Miała podpuchnięte powieki i bladą twarz. Do jej ciała było podłączone wiele dziwnych urządzeń, które widziałem pierwszy raz w życiu.
Usiadłem na jednym z krzeseł obok niej i chwyciłem jej dłoń. Była okropnie zimna, ale nadal przez moje ciało przechodził przyjemny prąd, gdy jej dotykałem.
- Rose, obudź się- wyszeptałem- Czekamy...
_________________________________________________________________________________
Siemka! To już dzisiaj drugi rozdział, ale jak mówiłam, za niedługo wyjeżdżam, więc chcę teraz trochę napisać, żebyście ewentualnie mieli co czytać, jak mnie nie będzie.
Oczywiście, jak zwykle czekam na wasze komentarze i proszę was o głosowanie w ankietach.
Kocia3ek
Ogarniacie te dziesiątki grubych przychlastów, którzy rozwalają swoje jakże genialne ciała na piasku i drą się na swoje dzieci "Nie wpierniczaj tych bursztynów!"? Ladies and gentelmens this is Miami Beach! Dziękuję za oklaski, nie trzeba, nie trzeba.... SERIO! Nie trzeba. Bo w sumie... Wszyscy się tą plażą zachwycają, jaka ona fenomenalna i tak dalej, a tak na prawdę: plaża, jak plaża. Żartuję! Plaża jest niesamowita, ale ci ludzie... Wiadomo jest dużo ładnych dziewczyn i przystojnych chłopaków, ale... Sami wiecie- jeden jest taki, drugi jest inny.
Z trudem znaleźliśmy miejsce na koce. Rozłożyliśmy je i już po chwili leżeliśmy na samym środku plaży tuż obok jakiejś babki grubo po pięćdziesiątce, która postanowiła wbić się w bikini swojej wnuczki. Przynajmniej tak to wyglądało.
Generalnie, nawet przy takim tłumie bawiliśmy się niesamowicie. Chłopcy przewieszali sobie ręczniki jako peleryny i biegali po wszystkich wrzeszcząc "SUPERMAN" i pytając o to, czy wszyscy są bezpieczni.
- Eee... Możemy pogadać?- usłyszałam za sobą głos Nialla.
- Jasne- kiwnęłam głową, a chłopak od razu zajął miejsce na przeciw mnie.
- Bo widzisz, chodzi o to...- spojrzał na Malika, leżącego obok.
- Śpi- odpowiedziałam na jego pytające spojrzenie.
Chyba tylko Zayn Malik potrafi zasnąć na plaży w Miami.
- Chodzi o to, że to nie jest tak, że ja cię nie lubię- wydukał.
- Mówiłeś coś innego- popatrzyłam na jego lekko przybitą twarz.
- Wiem, ale... To nie jest takie proste, bo... Ja cię lubię i to nawet bardzo cię lubię- uśmiechnął się sam do siebie.
- To czemu wtedy powiedziałeś...
- Nie mam pojęcia- przerwał mi- Chciałem pobyć sam.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i przytuliłam się do niego.
- Czyli między nami spoko?- zapytał.
- Jak najbardziej- zaśmiałam się.
<OCZAMI ZAYNA>
Śpałem...
Płynąłem motorówką razem z gadającą rybą w akwarium. Był sztorm i zwiało nas na jakąś "bezludną" wyspę, na której mieszkali murzyni. Nakarmili mnie bananami i zacząłem z nimi tańczyć jakiś KOKO Dancing w spódniczce z trawy.
Wtedy wpadłem na epicki pomysł. Otworzyłem oczy i zawołałem wszystkich.
<OCZAMI RENESME>
- Idziemy na motorówkę!- usłyszałam głos Zayna.
- Skąd ten jakże zacny pomysł paniczu?- zapytał zaciekawiony Louis.
- To długa i ciężka do zrozumienia historia, więc pozwól, że oszczędzę wam cierpienia spowodowanego rozmyślaniem nad każdym z moich słów- powiedział Malik z powagą.
- No, ale w sumie, to motorówki nie są złym pomysłem, nie?- stwierdził Liam.
I tym pięknym sposobem wylądowaliśmy na środku morza w pięknym, wodnym pojeździe. Chłopcy cały czas oblewali się wodą przez co byli cali mokrzy, ale gdy któryś zbliżył się do mnie z wiaderkiem, wrzeszczałam na niego, bo nie chciałam się zmoczyć. Wiem, jestem dziwna, ale po chwili...
<OCZAMI HARRY'EGO>
Usłyszeliśmy głośny plusk. Ze zdenerwowaniem zacząłem rozglądać się po motorówce. Zayn jest, Lou jest, Liam jest, Niall jest... NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! Nie ma Renesme. Zobaczyłem ją dopiero w wodzie. Głęboko w wodzie... Nie wypływała.
- RENESME!- wrzasnąłem zaniepokojony. O dziwo, nie sam.
Bez zastanowienia wskoczyłem do wody. Znowu nie sam. Skoczyli też Liam, Niall i Louis (?).
<OCZAMI ZAYNA>
Zostałem sam na motorówce. KAPITALNIE! Ale problem tkwi w tym, że ja nie mam zielonego pojęcia, jak się tym steruje. Spojrzałem zdenerwowany na całą sytuację. Już miałem ochotę skoczyć tam do nich, ale przecież nie umiem pływać, więc raczej na niewiele zdałbym się pod wodą.
- Rose jest nieprzytomna!- usłyszałem- Dzwoń po pomoc!
__________________________________________________________________________________
Witam serdecznie po dość długim okresie rozłąki. Tęskniliście?! Bo ja na serio ( możecie mi wierzyć) strasznie tęskiniłam.
Na wstępie: Ten rozdział mi nie wyszedł, a przynajmniej końcówka, ponieważ nie jestem najlepsza w opisywaniu tego typu sytuacji. Mogło być lepiej, ale mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe. No i jest dość krótki.
Na drugim wstępie: Dziękuję wam za ponad tysiąc wejść i wszystkie komentarze!
Na koniec chciałam wam jeszcze powiedzieć, że ósmego sierpnia znów wyjeżdżam aż do dwudziestego i na 100% wcale nie będę pisać. Także... Wiecie... Postaram się teraz trochę ponadrabiać i będzie ciekawie od września (taką mam nadzieję).
Jeszcze raz THANK YOU SO MUCH za to, że jesteście, bo to dla was piszę!
Kocia3ek