Close the door, throw the key...

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 10

Ktoś zaczął szturchać moje ramię.- Rosie- usłyszałam- Rosie, wstawaj.
- Która godzina Lou?- zapytałam nieotwierając oczu.
- 4.00- poinformował mnie- Ale właściwie skąd wiesz, że to ja?
- "Rosie" wyraża więcej niż tysiąc słów- zacytowałam jedną z reklam telewizyjnych. W końcu tylko on tak do mnie mówił.
Otworzyłam oczy i wygoniłam Louisa z pokoju. Udałam się w stronę łazienki, porywając po drodze ubrania, które wczoraj przygotowałam na wyjazd. Dziwne, ale nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Sądząc po tym, że spałam w ciuszkach, to pewnie byłam zbyt zmęczona, by się odziać w piżamę. Wzięłam porządny, ale krótki prysznic, umyłam zęby, ubrałam się i uczesałam włosy w kłosa. Zrobiłam lekki makijaż, dopakowałam jakieś bzdety do walizki i zeszłam na dół.
- Cześć!- przywitałam się.
- Siemanko- odpowiedziało mi pięć zaspanych i ziewających głosów.
- Co wy tacy nie w humorze?- zapytałam- LA, LA BABY!
- Nie nie w humorze, tylko niewyspani- mruknął Malik.
Nie wiem jak on to robi, ale nawet nad ranem jego włosy są perfekcyjne! Zazdroszczę!
Zajęłam miejsce przy stole i rozpoczęłam konsumpcję tostów z dżemem. Pycha!
Gdy już zakończyliśmy śniadanie, dwukrotnie posprawdzaliśmy, czy wszystkie urządzenia elektryczne są wyłączone, po czym z walizkami wpakowaliśmy się do dwóch taksówek. W jednej z nich jechałam ja, Louis i Harry, a w drugiej reszta.
U nas było dość wesoło. Kierowca zapodał "Last Friday Night" na full'a. Kręciliśmy się w rytm muzyki, a pan Victor (jak się dowiedzieliśmy) darł się wniebogłosy.
Wysiedliśmy, pożegnaliśmy się z nowopoznanym człowiekiem i podaliśmy mu banknoty w celu zapłacenia za przyjemną podróż.
- Na koszt firmy- uśmiechnął się przyjaźnie.
Chwilę po nas dotarli Liam, Zayn i Niall. W komplecie poszliśmy na lotnisko. Przebijaliśmy się przez tłumy najróżniejszych ludzi. Akurat zdążyliśmy na odprawę. Potrwała sobie godzinkę i się kończyła. Zrezygnowani i zmęczeni zajęliśmy miejsca w samolocie.
Podróż minęła nam o tyle szybko, o ile może minąć dziesięć godzin. Cały czas się śmialiśmy, wygłupialiśmy i robiliśmy różne inne dziwne rzeczy, przez które wszyscy pasażerowie uciekali sobie w ciszy i spokoju  do samolotowego baru.
Po naszej genialnej "obiadowej bitwie", która (nawiasem mówiąc) odbyła się zaraz po "śniadaniowej bitwie", stewardessa nie wytrzymała i wydarła się na nas najgłośniej jak potrafiła, że przeszkadzamy innym.
- Jakim innym?- Louis rozejrzał się po pustym pomieszczeniu.
- MI!- wrzasnęła prosto w jego twarz, a (jak potem stwierdził Lou) zapach z jej ust niczym nie przypominał cukierków miętowych.
Więc, tym sposobem, gdy już zostało pięć godzin do końca lotu, wygłupialiśmy się już w "ciszy".
Co prawda Niall krzyczał na Hazzę, ponieważ ten zjadł mu żelka, Louis biegał dookoła wymachując marcheweczką, a Zayn i Liam próbowali ich uciszyć, przez co wrzeszczeli jeszcze głośniej, ale "cisza" i tak jest piękna.
Po tych kilku godzinach "przemiła" pani stewardessa poinformowała nas,iż za piętnaście minut lądujemy i mamy zapiąć pasy. Zrobiliśmy, co nam kobietka nakazała, komentując to słowami "Tak, mamusiu".
***
Godzina 8.30 (strefa czasowa LA)- siedzę w taksówce razem z Harrym i Liamem i słucham piosenki Kelly Clarkson "Mr. Know It All" na MP3.
Dojechaliśmy pod nasz wakacyjny domek. Okazał się być raczej nieduży, ale położony jest bardzo blisko plaży. Wbiegliśmy do niego i pędem puściliśmy się do zaklepywania pokoi. GENIALNIE! Teraz widzę, że Colette miała rację i moja piątka z wychowania fizycznego pojawiła się tylko dzięki moim pięknym oczom. A dlaczego? Ponieważ dzielę pokój z Louisem i Harrym! Wpadka stulecia! Oczywiście Liam otrzymał własny pokoik, bo biega najszybciej z nas, a jako Daddy Direction oznajmił, że nie ma mowy, by dzielił z kimś pokój. A Niall i Zayn zaklepali sobie dwuosobówkę, więc został jeszcze ten nieszczęsny trzyosobowy. Ależ się cieszę!!! Mam pokój z kociarzem i marchewką! Sarkazm epoki!!!
Ze zrezygnowaniem padłam na moje łóżko i już zamykałam oczy.
- NIE ŚPIJ!!!- wrzasnął Lou nad moim uchem tak, że znalazłam się na podłodze.
- Louis! Pogieło cię?- zapytałam.
- Tak, ale nie w tym rzecz- wzruszył ramionami- Nie możesz spać, bo ci się strefy pomylą.
- Nie wkurzaj mnie!- walnęłam go w ramię.
- Jak chcesz- wyszczerzył się.
- Ten dywan jest mięciutki jak koteczek- mruknął Harry tuląc się do materiału na podłodze.
Ja nie mogę! Jeżeli tak ma być codziennie w trakcie naszego wyjazdu, to ja wracam do Londynu i przysięgam, że zabiję Paula na miejscu! A tak w ogóle, to w LA jest strasznie gorąco. Co ja bredzę?
- Wbijamy na plażę!- usłyszałam gdzieś z salonu głos mojego brata- Zbierajcie się! Za pół godziny zbiórka pod drzwiami wejściowymi. Strzeszczać się!
- Ale ja muszę żel na włosy nałożyć!- krzyknął Zayn, najprawdopodobniej ze swojego pokoju.
- No właśnie, a ja muszę coś zjeść!- kłócił się Niall.
- A ja muszę jeszcze poprzytulać się do kociaczka- mruknął Harry.
- Ok, 45 minut i ani sekundy dłużej, jasne?- poinformował Liam.
Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia z Lou i już po chwili walczyliśmy o łazienkę (którą również posiadaliśmy wspólnie). W końcu jednak ja wygrałam! Wzięłam prysznic, aby odświeżyć się po podróży. Ja jestem jakaś głupia! Nie wzięłam sobie ubrań. Owinęłam się więc ręcznikiem i z nadzieją, iż Louis i Harry gdzieś tam się zmyli, opuściłam łazienkę. W połowie miałam rację. Lou wybył do łazienki Liama, gdyż nie chciało mu się czekać, ale Hazza nadal wyściskiwał dywanik. Skierowałam się w stronę walizki i wybrałam ubrania na plażę. Już myślałam, że wyjdę niezauważona, ale...
- O! Eeee... Rose... Co ty tu robisz?- zapytał Loczek.
- Mieszkam- poinformowałam go.
- Ale... W sensie... Co tu robisz w ręczniku?- zdziwił się.
- Może ja się ubiorę i ci wytłumaczę, co?- zaproponowałam.
Weszłam do łazienki,włożyłam na siebie strój kąpielowy i ubrania. Rozczesałam włosy i związałam je w dwa luźne warkocze.
Harry, jak się okazało, zapomniał o całej akcji, więc miałam spokój. Wszedł do łazienki, po drodze tylko się do mnie wyszczerzył. Spakowałam torbę na plażę.
- Zapraszam wszystkich za 5...4...- usłyszałam z salonu i puściłam się pędem w tamtą stronę- 3...2...1...
Ustawiliśmy się w rządku, a Daddy zaczął odliczać. On jest jakiś dziwny! Ale co mi tam, i tak go kocham.
- Gdzie jest Zayn?- zapytał surowo.
Malik jak na komendę pojawił się przed nami, wyszliśmy wszyscy z domu (nie obyło się oczywiście bez kolejnego, dokładnego przeliczenia) i obraliśmy kierunek PLAŻA, czyli zeszliśmy kilkanaście schodków w dół.
__________________________________________________________________________________
Dobra, słuchajcie! Z komentarzami jest coraz słabiej. Pod ostatnim miałam tylko dwa. Wiem, że dodaję praktycznie codziennie i może za dużo wymagam, ale mam wrażenie, że już nikt tego nie czyta. Mam rację?
A co do rozdziału. Słaby jest- wiem, ale nie mam weny i przepraszam za to.
I przez ten tydzień (do piątku) nie wiem, czy będę dodawała rozdziały codziennie, bo wyjeżdżam. Postaram się coś wstawić, ale nie obiecuję.
Dziękuję czytającym!
Kocia3ek


czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 9

<OCZAMI NIALLA>

No to zarąbiście! On teraz myśli, że nie chcę z nią rozmawiać, bo za nią nie przepadam. Musiałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem, co.
- Tak- wydukałem. W jakimś tam stopniu była to prawda, bo ja jej nie lubiłem. To było coś więcej.
Schowałem twarz w dłonie. Usłyszałem już tylko trzaśnięcie drzwiami. Wniosek: Jestem beznadziejny! Ale gdybym powiedział, że ją lubię, nie dałaby mi żyć!

<OCZAMI RENESME>

Genialnie! Niall Horan mnie nienawidzi! Ależ jestem szczęśliwa! Czujecie ten sarkazm? Tylko w takim razie, po kiego grzyba mnie całował na tej imprezie?! Mam mętlik w głowie. Klapnęłam na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 9.35. Pasowałoby wtać, co? Podeszłam do szafy, pociągnęłam za drzwiczki i zaczęłam poszukiwanie zestawu na dziś. O ile się nie myliłam, siedzimy w domu. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności, po czym zbiegłam na dół po schodach. W kuchni siedzieli już chłopcy i jedli śniadanie.
- Cześć! Czemu mnie nie obudziliście?- zapytałam niezadowolona.
- Po tym ostatnim?- oburzył się Malik- Chyba cię pogięło! Jestem zbyt piękny, żeby umierać!
- Nie wiem czy piękny, ale na pewno zbyt skromny- poprawiłam go sarkastycznie, zajmując miejsce przy stole- A poza tym wtedy była godzina ósma, a teraz jest w pół do dziesiątej. To jest tak jakby niewielka różnica!
- Ok, zapamiętam na przyszłość- wyszczerzył się.
- Dzięki Harry!- powiedziałam, gdy Loczek położył przede mną talerz z kanapkami.
Zaczęłam opróżniać zawartość naczynia, raz po raz spoglądając na Nialla, który niby był, ale jednak nie istniał. Nie chciało mi się z nim gadać po tej wczorajszej akcji. Tzn. chciało mi się z nim gadać, ale skoro on mnie nie lubi, to się nie będę narzucać, nie? Jego życie, jego sprawa! Przecież sam sobie wybiera przyjaciół.
- Idę na spacer, ktoś chętny?- zapytał Harry, gdy cały posiłek został przez nas pochłonięty.
Wszyscy chłopcy pokręcili głowami i chwycili się za brzuchy z cierpieniem wymalowanym na twarzach.
- Rose?- Loczek spojrzał na mnie z nadzieją.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- W sumie, czemu nie- odparłam i już po chwili wychodziliśmy z domu.
Na początku szliśmy w ciszy. Słuchaliśmy śpiewu ptaków, szumu drzew... Chłopcy z jednej strony mieszkali na odludziu, ale z drugiej, wszędzie było stąd w miarę blisko.
- Gdzie idziemy?- zapytałam w końcu.
- Niespodzianka- powiedział tajemniczo.
- Niech ci będzie.
Zaczęliśmy rozmawiać o jakichś bzdetach. Harry opowiedział mi o ich karierze; o tym, co ich w niej najbardziej denerwuje, o tym, co jest w tym wszystkim najfajniejsze i o tym, jak to się wszystko zaczęło. Ja streściłam mu nastoletni okres mojego życia. Opowiedziałam mu o moim pierwszym chłopaku, o pierwszym złamanym sercu... O wszystkim, co było dla mnie ważne. Czułam, że ten właśnie Harry Styles jest moim przyjacielem i to chyba jego darzyłam największym uczuciem. Mogłam mu zaufać. Doskonale wiedział, kiedy powinien wtrącić jakiś komentarz, a kiedy milczeć i potakiwać ze zrozumieniem. Tak dobrze się z nim rozmawiało!
- Mogę cię prosić, żebyś zamknęła oczy?- zapytał po jakimś czasie.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Spokojnie, przecież cię nie zjem- uspokoił mnie.
Zamknęłam oczy i poczułam jego ciepłe dłonie na moich powiekach.
- Żebyś nie podglądała- oznajmił.
Szliśmy jeszcze przez chwilę.
- Ok, jesteśmy- powiedział i odsłonił mi oczy.
Staliśmy na wzgórzu. Wokół nas szumiały drzewa, a pod nami rozciągała się panorama Londynu.
- Ale tu jest...- zachwyciłam się- pięknie.
- Wiem- uśmiechnął się.
Położyliśmy się na soczyście zielonej trawie, twarzami do siebie i rozmawialiśmy. Tym razem poruszyliśmy temat Nialla.
- Harry, czy Niall, no wiesz- zaczęłam- Za co on mnie nie lubi?
- Ale... On cię lubi- mój przyjaciel wyglądał na zdezorientowanego.
- Mi wczoraj powiedział coś innego- opowiedziałam mu pokrótce naszą wieczorną rozmowę
- Ja pierniczę! Co on znowu odwala?- Hazza był wyraźnie zdziwiony zachowaniem Irlandczyka.
Poleżeliśmy sobie jeszcze chwilę, a potem skierowaliśmy się do domu, bo Harry (jak mnie poinformował) musiał wyjaśnić coś z Niallem.
Drogę powrotną pokonaliśmy raczej milcząc. Co jakiś czas podziwialiśmy tylko niesamowicie interesującą, londyńską kostkę brukową.
Gdy przekroczyliśmy próg naszej willi, Loczek zniknął gdzieś na górze, a ja zasiadłam przed TV w towarzystwie pudełka lodów ciasteczkowych. Po kilku minutach dołączyli do mnie Zayn i Louis. Akurat leciało sobie "Glee". Nie przepadam za tym serialem, ale nie było niczego lepszego.

<OCZAMI HARRY'EGO>

- Niall, wytłumaczysz mi, co ty odpierdzielasz?!- rzadko zdarza mi się podnosić głos na kumpla, ale teraz jakby nie miałem wyjścia.
- Co, wróciłeś z romantycznego spacerku z Renesme?- zapytał.
- Tak, wróciłem- odpowiedziałem- I dowiedziałem się niezwykle ciekawej rzeczy.
- Jakaż to rzecz?
- Niall, nie wkurzaj mnie nawet! Dlaczego powiedziałeś Rose, że jej nie lubisz?- przeszedłem do sedna.
- Musiałem- wydukał.
- Musiałeś?! Czy ty się słyszysz?!- zbulwersowałem się.
- Harry...- zaczął.
- Nie ma żadnego "Harry"! Nie będziesz jej tak traktował, ok? Nie będziesz tak traktował najlepszej dziewczyny na świecie!- wrzeszczałem na niego bez opamiętania. Chyba na końcu troszkę za bardzo mnie poniosło- Nie będziesz tak traktował jedynej dziewczyny, którą naprawdę kocham! Jasne?!
Siedział chwilę w milczeniu, jakby się zastanawiając.
- To widzę, że jest nas dwóch- mruknął i wyszedł z pokoju.
A ja? Stałem tam. Mnie po prostu zamurowało! Mój Niall Horan kocha moją Renesme Smith? O co tu chodzi. Stałem, i próbowałem przyswoić to, czego się właśnie dowiedziałem. Po chwili jednak się ogarnąłem i zszedłem na dół.

<OCZAMI RENESME>

Doszli do nas Niall i Harry. Patrzyli się na siebie spode łba i w ogóle się do siebie nie odzywali. Także... Zrobiło się dziwnie. Louis zapodawał jakieś żarty i wygłupiał się, ale właściwie tylko ja i Zayn wybuchaliśmy śmiechem.
- AAAAAAAA!!!!- wrzasnął Liam i już po chwili stał przed nami,  wymachując swoim laptopem i zasłaniając nam ekran telewizora
- Co ci?- zapytałam zaniepokojona.
- MACIE MILION WEJŚĆ!- krzyknął.
- Kto? Co? Gdzie? Jak? Kiedy?- mój natłok pytań- What are you talking about?
Ten tylko pokazał nam filmik na youtube.com. Filmik, na którym ja i Niall śpiewamy "Stereo Hearts".
- Liam, kochany mój braciszku- zaczęłam łagodnie- CO TEN FILM ROBI W INTERNECIE?!
Zmieszał się trochę.
- Eeee... Bo ten... No...- jąkał się- Jaki film?- odebrał laptopa Zaynowi i schował go za plecami.
- Bardzo proszę, aby Liam James Payne wytłumaczył mi, jak ten film znalazł się w sieci!- wysyczałam przez zęby.
- To zabawna historia, wiesz?- odłożył laptopa i zaczął żywo gestykulować z zacieszem na mordzie- Jak was wczoraj słuchałem, to miałem akurat przy sobie kamerę i to nagrałem. I jak to później oglądnąłem w moim pokoju, to stwierdziłem, że jest niesamowite i że masz wielki talent. A potem, jakoś tak mi się to dodało na youtube'a i... BUM! JEST!
Patrzyłam się na niego i nie mogłam uwierzyć w żadne jego słowo.
- I co w tym zabawnego?- spytałam.
- A! Racja. To smutna historia- przybrał przygnębiony wyraz twarzy- Jak was wczoraj słuchałem...
- LIAM!- przerwał mu Niall- Rozumiemy, rozumiemy. Tylko czemu?!
- Bo Renesme ma talent!
- Ale nasze fanki ją zjedzą!- wrzasnął Zayn.
- Otóż nie- odparł Liam- Popatrz na komentarze.
Podał mi laptopa.
"Ale fajna dziewczyna! Ma świetny głos", " Niall, słodziaku ty mój, skąd wytrzasnąłeś taką zarąbistą dziewczynę?", "To jest ta siostra Liam'a? Widać talent jest u nich rodzinny", "Kurczę, mój mąż ma romans, musimy sobie pogadać Niall P.S- Dziewczyno, fajna bluzka", "To zaszczyt wziąć rozwód z Niellem dla ciebie!"... To tylko nieliczne z wszystkich komentarzy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Było mi strasznie miło, że tak o mnie myślą, że mnie nie krytykują.
Oddałam bratu urządzenie. Chłopcy pogratulowali mi głosu i poprosili o to, bym zaśpiewała z nimi na koncercie.
- Zastanowię się- odpowiedziałam tylko i dalej nikt z nas nie ciągnął już tematu filmiku. Właściwie, było tak, jakby on nigdy nie istniał.
Zrobiliśmy sobie obiadek i wzięliśmy się za pakowanie walizek na jutrzejszy, poranny wyjazd do LA.
__________________________________________________________________________________
Hej! Więc... Nie wiem co mam wam tu napisać. Teraz myślę nad tym, czy Rose ma być z Niallem, czy może z Hazzą, bo przecież z Zaynem nic jej nie łączy! Piszcie i głosujcie w ankiecie. Dziękuję!
A rodział dodałam mimo, iż nie uzyskałam moich ośmiu komentarzy :(
Kocia3ek





środa, 25 lipca 2012

Rozdział 8

- Jak to piątka?- zapytał zaniepokojony Louis.- No wiesz, nie wiem czy zauważyłeś Zayn, ale nas jest teraz szóstka- zbulwersował się Harry, pokazując siedem palców (WTF?).
- Jak Rose nie pojedzie, to ja się nigdzie nie wybieram!- wrzasnął Niall- A i Haroldzie, twoja matma jest rozwalająca.
- Dokładnie, ja też bez Renesme nie jadę!- Liam zerwał się z kanapy.
- Chłopcy, wyluzujcie. Przecież ja nie muszę nigdzie jechać, tak?- próbowałam ich uspokoić.
- Musisz!- krzyknęli w czwórkę.
- Nie daliście mi dokończyć- odezwał się Zayn, który do tej pory tylko przyglądał się całej tej akcji.
- A co tu jest do kończenia?- zapytał Niall.
- Hmm- Malik udawał zamyślonego- No nie wiem. Może to, że Renesme jedzie z nami?!
Boże! Radość chłopaków- nie do opisania. Skakali, piszczeli, machali rękami, klaskali i śpiewali piosenkę "LA Baby" zespołu Jonas Brothers. A ja? Stałam z zacieszem na mordzie i przyglądałam się całej tej niesamowitej scence.
- Ale jak to jedzie z nami?- spytał w końcu Liam, ponieważ to on jako pierwszy się ogarnął.
- Normalnie. Paul załatwił wakacje dla naszej piątki i dla Renesme!- przytulił mnie mulat.
- Kiedy wyjeżdżamy?- zaciekawiłam się.
- Pojutrze rano.
Uśmiechnęłam się.
Reszta popołudnia zeszła nam na omawianiu naszego wyjazdu. Jak się okazało, chłopcy nie będą musieli udzielać żadnych wywiadów, ani grać żadnych koncertów. To mają być wakacje na 100%! Odlot, co?
- To jak, idziemy do tego kina, czy nie?- zapytał Niall koło 19.30.
A już myślałam, że zapomniał!
- Mi się nie chce!- Harry klapnął na kanapę.
- A mnie boli głowa- narzekał Lou, chwycił się za łeb i pognał na górę, do swojego pokoju.
- A ja muszę, no ten, ja muszę... - Zayn próbował wymyślić jakąś wymówkę- Pomóc Louisowi! Kto wie, może to jakaś poważna choroba!? Chyba nie chcemy się żegnać z LA przez chorobę Louisa, co?
- Ja będę z tobą szczery siostra- zaczął Liam- Idę spać.
- W pół do ósmej?- zapytałam zdziwiona, na co on tylko kiwnął głową i wyszedł.
- No to wygląda na to, że idziemy sami- uśmiechnął się Niall i zabawnie poruszył brwiami.
- A musimy?- marudziłam- Nie chce mi się. Nie możemy po prostu obejrzeć czegoś w domu?
Chłopak pokręcił przecząco głową. Warknęłam jakieś tępe "Zaraz będę" i poszłam na górę się przebrać. Nie chciało mi się iść z nim do kina. Nie dlatego, że go nie lubię, bo bardzo go lubię, ale po prostu to mnie przerastało. Bałam się spędzić z nim wieczór sam na sam po tym, co stało się na imprezie. Ale mus to mus. Jakby nie patrzeć, obiecałam mu to wyjście. Ale to, że mieliśmy iść wszyscy w szóstkę, to już inna sprawa, co?
Pomalowałam usta błyszczykiem i powlokłam się schodami w dół do salonu. Tam czekali na mnie przebrani Niall i Harry (?).
- Idę z wami!- poinformował mnie- Nie masz nic przeciwko?
Na twarzy Nialla malowało się wyraźne niezadowolenie. Za to Hazza był cały w skowronkach.
- Nie- odparłam- Ale podobno ci się nie chciało. Skąd ta nagła zmiana decyzji?
- A jakoś tak. Stwierdziłem, że wolę siedzieć w kinie i oglądać jakiś film, niż nudzić się w domu.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i opuściliśmy dom. Szliśmy w ciszy, co było dosyć dziwne, bo myślałam, że chłopcy nie do końca rozumieli to pojęcie. Oj Rose, popatrz czego się możesz o człowieku nauczyć, idąc z nim do kina!
Doszliśmy pod budynek po 20 minutach. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać jakiegoś filmu, na który warto pójść, bo oczywiście nie zrobiliśmy tego wcześniej. W końcu wybraliśmy "Królewna Śnieżka i Łowca" z Kristen Stweward w roli głównej. Na początku nie byłam przekonana, czy ten film będzie dobry, ale chłopcy mnie namawiali, więc się zgodziłam. Z Harrym stanęliśmy po bilety, a Nialla wysłaliśmy po popcorn.
- Co mu jest?- zapytałam- Jest jakiś przybity.
- Powiem szczerze, chyba niezbyt mu się podoba, że tu z wami jestem- odpowiedział Hazza.
- O czym ty mówisz?- zaczęłam szeptać, bo jakieś dwie laski przed nami dziwnie się na nas popatrzyły.
- No nie wiem, ale chyba popsułem wam wieczór- posmutniał nagle.
- Nawet mnie nie denerwuj. Nie wiem jak Niall, ale ja się strasznie cieszę, że się zdecydowałeś- pocałowałam go w policzek, na co on się tylko uśmiechnął.
- Proszę- usłyszeliśmy- Bawcie się dobrze!
To był Niall. Podał nam pudełka z popcornem i ze łzami w oczach, wybiegł z kina.

<OCZAMI NIALLA>

Nie wiem czemu to zrobiłem. Po prostu Harry mnie wkurza. Jego pieprzony urok osobisty! Dlaczego ja takiego nie mam, co? On może mieć każdą. Zwykle to on wygrywa. A jak zobaczyłem, że Rose go pocałowała, coś we mnie pękło. Ja ją kocham. Ale czy na pewno? Tak, Niall, na pewno! Ogarnij się człowieku!  Chociaż... Nie wiem, czy to tylko nie zauroczenie. W każdym razie mocno zabolało.
Wybiegłem z kina i ruszyłem w stronę domu. Bo gdzie indziej mógłbym się podziać, co?

<OCZAMI RENESME>

- Harry, nie wiem jak ty, ale ja spadam. Muszę z nim w końcu pogadać, bo nie wiem co się z nim dzieje- poinformowałam przyjaciela.
- Idę z tobą, nie? Jeszcze mi się zgubisz i co będzie?-  poszedł za mną.
Opuściliśmy kino i poszliśmy do domu. Harry wybrał skrót przez park. Nie było to najlepszym pomysłem, ale nic nie mówiłam.
Po drodze poznaliśmy kilku nowych "znajomych". Serio! Była kupa ludzi, tylko czemu wszyscy pijani, co?
Jeden facet lazł chwiejnym krokiem i darł się "Idę, albo nie idę", "Na wesele nie idę! Mam trzy garnitury, ale nie będę" i "No przecież idę, nie?", drugi żarł arbuza pod drzewkiem, trzeci odpieniczał jakiś striptiz na ławce. Było też kilku takich, którzy prosili nas o kasę, ale odmawialiśmy mówiąc, że jesteśmy totalnie spłukani i się spieszymy. Jakiemuś żulowi daliśmy popcorn, bo jęczał, że z głodu umiera.
Gdy już dotarliśmy do domu, byłam szczęśliwa jak nigdy. Klapnęłam na kanapę obok Zayna, a Harry od razu poszedł do pokoju.
- Co się stało Niall' owi?- zaciekawił się mulat.
- Nie wiem. Wybiegł z kina- odparłam- A jak Lou i Liam?
- Liam śpi od jakiejś godziny, a Louis siedzi zamknięty w pokoju i układa wieżę z marchewek.
- Wieżę z marchewek. Serio? Jaja sobie robisz?- zapytałam.
- Nie, jak chcesz, to sama zobacz.
- Nie dzięki. Muszę pogadać z Niallem. Martwię się o niego- wstałam z sofy, a chwilę potem stałam już przy drzwiach pokoju blondyna.
Zapukałam.
- Niall, jesteś tam?- spytałam.
- Nie, nie ma mnie- usłyszałam w odpowiedzi.
- Aha. Okay. To jak będziesz, to daj znać. Musimy porozmawiać- uśmiechnęłam się do drzwi, które właśnie w tej chwili się otworzyły.
- Siadaj- Irlandczyk wskazał na łóżko.
Kiwnęłam głową i zajęłam wyznaczone miejsce.
- Słuchaj, ja może przejdę do rzeczy, bo nie jestem za dobra w rozluźnianiu atmosfery- zaczęłam- Czemu wybiegłeś z kina?
- Nie wiem- odpowiedział.
- To ja mam wiedzieć?
- Nie wiem.
- Na każde moje pytanie będziesz odpowiadał "nie wiem"?
- Nie wiem.
Wtedy dostałam nagłego olśnienia.
- Niall!- wrzasnęłam- Jeżeli mnie nie lubisz, to mi to powiedz, ok?! A nie udawaj, że wszystko jest w porządku!
- Ale...
- Nie lubisz mnie?- przerwałam mu.
__________________________________________________________________________________
Cześć! Powiedziałam, że dodam rozdział, jak będzie conajmniej 7 komentarzy pod tamtym. Dotrzymałam słowa. Teraz podwyższam poprzeczkę na 8 komentarzy. Zobaczymy, czy was na to stać! Nie chcę być jakaś chciwa, czy coś, ale zależy mi na waszych opiniach, bo bardzo mnie nakręcają do dalszego pisania.
Kocia3ek

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 7

 Uniosłam lekko powieki. O dziwo, moim oczom nie ukazał się mój pokój, ale salon. Leżałam na jakichś kolanach, ktoś bawił się moimi włosami. Spojrzałam na tego "ktosia". To był Harry.
- Cześć!- uśmiechnęłam się.
- Siemka!- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
- WTF?- zapytałam.
- Nic, nic. Ładnie wyglądasz z samego rana- powiedział.
- Chyba to wczorajsze słoneczko trochę ci mózg przegrzało, co?
- Chyba nie.
- Chyba tak.
- Chyba nie.
Kłóciliśmy się tak jeszcze przez kilka minut.
- A tak właściwie, to gdzie są chłopcy?- było jakoś za cicho.
- W swoich pokojach. Louis i Zayn śpią, Niall siedzi obrażony od wczoraj, a Liam... Nie mam pojęcia co robi Liam.
- Rozumiem. A ty tutaj spałeś? Ze mną?- dopytywałam się.
- Nom. Zasnąłem niedługo po tobie- wzruszył ramionami- Chyba się nie gniewasz?
- Nie, no coś ty! A o co Niall się obraził?
- Nikt nie wie. Gadałem przed chwilą z Liamem i powiedział, że zerwał się z kanapy chwilę po tym jak zasnąłem i trzasnął drzwiami pokoju. Z powodów niewyjaśnionych.
- Ok. To ja pójdę na górę się ogarnąć, bo wyglądam jak zombie- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę mojego pokoju.
Tam wybrałam jakieś ubrania z szafy i poszłam do łazienki. Wzięłam MEGA szybki prysznic, umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam. Przeglądnęłam się w lustrze i wyszłam na korytarz. Chwilę się zastanowiłam, gdzie chcę iść. Po kilku sekundach stałam już przed drzwiami do pokoju Irlandczyka. Zapukałam delikatnie.
- Jeżeli nie masz pizzy, to nawet nie próbuj- usłyszałam.
- Eee... Cześć Niall. To ja, Rose. Mogę wejść?- zapytałam niepewnie.
- A! To ty- blondyn otworzył mi drzwi i w całej swej niedoskonałej doskonałości ukazał się moim oczom- Wejdź.
- Nigdy tu nie byłam. Ładnie tu masz- uśmiechnęłam się na widok gitary- Grasz?
- No pewnie, od kilku lat- wzruszył ramionami- A ty?
- Trochę tam brzdąkam- powiedziałam skromnie- Zagrasz mi coś?
Ten tylko chwycił instrument i nakazał mi usiąść na łóżku. On zajął miejsce zaraz obok mnie. Zaczął delikatnie muskać struny palcami. Po chwili zaczął śpiewać:
" I'm broken, do you hear me?
I'm blinded, cause you are everything I see
I'm dancing alone
I'm praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can't look you in the eyes and say

When he opens his arms and hold you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah
When he lays you down I might just die inside
It just don't feel right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this"
Potem zaśpiewał jeszcze dwie zwrotki i refren. Z każdym kolejnym słowem słuchało się go coraz przyjemniej. Ale przez całą piosenkę miałam wrażenie, że to o nas. O nas, czyli o mnie, o Niallu i o Harrym. Ale to tylko przypuszczenia. Bo przecież Niall Horan by się we mnie nie zakochał, nie? Nie we mnie! On może mieć każdą. Ale jednak to dla mnie zaśpiewał.
Klaskałam w dłonie.
- Super!- przytuliłam go- Dziękuję. A to... Wasza piosenka?
- Tak.
- Piękna jest.
- No dobra! To teraz ty grasz- podał mi gitarę.
- Ale ja... Nie potrafię dobrze grać.
- Potrafisz, potrafisz- namawiał mnie.
- Okay- wzięłam instrument- Ale nie będziesz się śmiał, prawda?
Pokręcił przecząco głową. Zaczęłam grać "Stereo Hearts". Po chwili oboje śpiewaliśmy refren:
" My heart's a stereo
It beats for you, so listen close
Hear my thoughts in every note
Make me your radio and turn me up when you feel low
This melody was meant for you
Just sing alone to my stereo"
Rapowaliśmy zwrotki i szło nam w sumie całkiem nieźle. Gdy skończyliśmy, przybiliśmy sobie piątkę.
- Świetnie grasz. Gdzie się nauczyłaś?- zapytał Niall.
- Tu i tam.
Usłyszeliśmy brawa. Odwróciliśmy się gwałtownie w stronę drzwi, w których stał mój braciszek i chował coś za plecami. Nie wnikałam, co to było.
- Długo tu jesteś?- zapytałam.
- Wystarczająco długo- zaśmiał się- Od początku.
- Ona ma wielki talent, nie?- pochwalił mnie blondyn, czekając na opinię Liama.
- No pewnie. Powinnaś iść do XFactor, czy coś, bo jesteś geniuszem!- zaproponował Daddy.
- Nie dzięki. XFactor to raczej nie dla mnie, ale przyjmę to do serca.
- Ej, idziecie z nami do kina?- zza pleców Liama wyłoniła się paszcza Hazzy.
- Na co?- zapytałam.
- Nie wiem- Loczek wzruszył ramionami.
- O której?
- Nie wiem.
- No to co mi wyjście proponujesz, jak niczego nie zaplanowałeś?- kolejne pytanie z mojej strony.
- A tak sobie- wyszczerzył się.
- Louis i Zayn wstali?- spytałam.
- Nom. Jedzą śniadanie, idziecie?
Zerwałam się z łóżka niewolniej niż Niall, a to już nie lada wyczyn.
- Kto pierwszy!- wrzasnął blondyn i puściliśmy się pędem w stronę drzwi jego pokoju.
Oczywiście wygrał, bo jedzenie przyciąga go jak magnez.
Usiedliśmy przy stole i w "spokoju" rozpoczęliśmy konsumpcję śniadania. Tak... W spokoju! Chciałabyś Rose, chciałabyś! Zayn na okrągło wycierał się chusteczkami, bo bał się, że się biedaczek ubrudzi i nie będzie perfekcyjnie wyglądał. Louis darł się o marchewkę, której Harry mu do tosta nie włożył. Niall wchłonął chyba z 8 porcji. Liam piszczał, bo mu podali herbatę z łyżką w kubku. A ja i Harry jakoś ogarnialiśmy ten małpi gaj i przyglądaliśmy się.
Posprzątaliśmy po sobie i uruchomiliśmy zmywarkę, po czym zasiedliśmy przed telewizorem. Włączyliśmy MTV. Leciała akurat piosenka Katy Perry. Zaczęliśmy sobie nucić, a po chwili darliśmy się na cały regulator. Aż jakiś starszy sąsiad z domu obok przyleciał w samych slipkach i zaczął nas uciszać, wymachując patelnią.
- Ej to jak, idziemy do tego kina, czy nie?- dopytywał się Nialler.
Odpowiadaliśmy mu przecząco i na jakieś 3 minuty się zamykał, po czym znowu pytał o to samo. W końcu się wkurzyliśmy i zatkaliśmy mu usta bitą śmietaną. To nam jednak niewiele dało.
- Niall, ja pierdzielę. Pójdziemy do tego kina, ale wieczorem i tylko jak zamkniesz japę, bo mnie powoli denerwować zaczynasz- uciszyłam go.
I o dziwo był cicho! Ha! Albo ja mam jakiś urok osobisty, albo on się poprostu zmęczył.
Resztę przedpołudnia spędziliśmy na grze w niezwyle emocjonujące DOMINO przy dźwiękach piosenek Michaela Jacksona. Ogólnie było spoko. Ostatnio grałam w tą grę jakieś 10 lat temu! Cóż ze mnie za człowiek?! Ale co poradzisz? Zdarza się czasami.
- Może jakiś obiadek byście zrobili, co?- zapytał Niall przegryzając paluszki.
- Właśnie jesz. I jesteś głodny? Inteligentnie!- "pochwalił" go Harry- A jak chcesz obiad to sobie ugotuj.
- No już nie denerwuj się tak, kuchareczko- blondyn poklepał go po ramieniu.
- Ja ci dam kuchareczkę, żarłoku!- wrzasnął.
- Dobra, wyluzujcie!- przerwałam im- Idę do kuchni, co chcecie?
- SPAGHETTI- odpowiedzieli chórem.
- A mamy makaron?- spytałam.
- Pewnie, że mamy makaron. Liam, kupiłeś makaron prawda?- zaniepokoił się Niall.
- Tak, kupiłem makaron. Druga szuflada od góry- poinformował mnie.
- ALLELUJA!- krzyknął blondyn i odpierdzielił taniec szczęścia.
Przygotowanie posiłku nie zajęło mi dużo czasu, bo już po godzinie siedzieliśmy pojedzeni na kanapie i okładaliśmy się poduszkami. Fajna zabawa!
- Sorki, muszę odebrać!- powiedział Zayn, gdy odezwał się jego telefon komórkowy.
Po chwili wrócił z zacieszem na twarzy.
- Menager dzwonił!- wrzasnął- Jedziemy do LA! Całą piątką i...
- CO???!!!- krzyknęliśmy wszyscy jednoczeście.
__________________________________________________________________________________
Boże! To jest chyba najnudniejszy rozdział w historii rozdziałów! Strasznie was za to przepraszam! Może uda mi się jakoś nadrobić następnym razem. Boże!!! Jeszcze raz sory!!! Aż się sama dziwę, że to takie słabe jest. Ale ostatnio coś mi się pogorszyliście jeśli chodzi o komentarze... Nowy rozdział dopiero jak będzie 7 komentarzy, ok?
I jeszcze pytanko: Z kim ma być Renesme? Dużo osób dało odpowiedź Zayn, ale co wy na to?! Bo mi się wydaje, że raczej niewiele ich łączy.
Kocia3ek


poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 6

I stało się! Pocałował mnie! Kurcze! Niall Horan mnie pocałował. A czy mnie się to podobało? Skłamałabym, mówiąc "nie". Cholernie mi się to podobało! Ale... Nie no w sumie to nie ma żadnego "ale".
Pioseneczka się skończyła, a my? Staliśmy tam na środku, tak jak wcześniej i się w siebie wgapialiśmy. Patrzyłam mu głęboko w jego niebieskie oczy. On patrzył w moje.
- Dobra gołąbeczki!- Liam nas rozdzielił- Spadamy do domu. Taksówka czeka. Harruś już ledwo daje sobie radę.
Byłam zła na Liama, ale OK, niech mu będzie.
Powlekliśmy się z Niallem w kierunku drzwi wyjściowych. Unikaliśmy kontaktu wzrokowego. Obserwowałam czubki swoich genialnych butów. Jakby były bardziej interesujące od niego! A nie są! Kurde! Nie są! Nic nie jest!
Wskoczyliśmy do taksówki. Wbiłam się na kolana Liamowi. Louis zajął miejsce obok taksówkarza i cały czas mamrotał, żeby tan zatrzymał się przy warzywniaku (spoko! Tylko który warzywniak jest otwarty o 3?!). Zayn usiadł na środku, Niall obok niego, a Harry leżał na ich kolanach, ledwo mieszcząc swoje długaśnie nogi w środku pojazdu.  Kierowca wydał okrzyk niezadowolenia, że siedem osób (z nim włącznie) siedzi w jego wspaniałym, PIĘCIOOSOBOWYM autku, ale w końcu ruszył.
Całą dziesięciominutową drogę czułam na sobie czyiś wzrok. Przypuszczałam, iż był to wzrok Nialla, ale nie miałam pewności.
Taksówka stanęła przed domem, a my po kolei się z niej wygramoliliśmy. Liam zapłacił i skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych, a chwilę później staliśmy już w salonie. Tzn. ja, Liam i Niall jako tako staliśmy, bo reszta chyba zapomniała, jak się nóg używa.
Ruszyłam do mojego pokoju. Będąc na schodach słyszałam wrzaski Liama, czyli "Zayn, do pokoju", "Weź się ogarnij Louis" i "Harry, po raz kolejny powtarzam- NIE JESTEŚ GOŁĘBIEM". Uśmiechnęłam się pod nosem. Pijani ludzie zawsze mnie bawili.
Poszłam do łazienki, umyłam zęby i włożyłam pierwszą lepszą piżamkę. Położyłam się na łóżku, po czym przykryłam kołdrą po sam nos. Myślałam o tym, co się dzisiaj na imprezie wydarzyło, ale już po chwili wpadłam w objęcia Morfeusza i zasnęłam.
***
Obudziłam się o 11:32. Późno jak na mnie, ale zważając na wczorajsze okoliczności, nie było tak źle. Wygramoliłam się niechętnie z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Oczywiście zahaczyłam także o szafę. Wzięłam prysznic, wyszorowałam ząbki i ubrałam się w wcześniej przygotowany zestaw. Związałam włosy w luźny warkocz i opuściłam pomieszczenie.
- No, wstała nasza koleżanka!- powitał mnie Zayn, gdy stanęłam przed nim w kuchni.
- Wstała, wstała. I przynajmniej jest wyspana, nie to co wczoraj- przypomniałam mu ostatni poranek.
- Dalej się złościsz?- zapytał.
- Nie no co ty. Gdzie bym się na was złościła? -uśmiechnęłam się- A gdzie reszta?
- Liam poszedł do sklepu, Harry i Louis chyba śpią, a Niall w ogrodzie- wyjaśnił.
- Ok, dzięki- otworzyłam lodówkę- A ty dawno wstałeś?
- Nie, jakieś pół godziny temu- wpakował sobie łyżkę płatków czekoladowych do ust.
Wyjęłam mleko i zalałam płatki. Usiadłam obok Malika i razem zaczęliśmy konsumpcję śniadania.
Gdy skończyłam, wpakowałam miskę do zmywarki.
- Gdzie idziesz?- zaciekawił się Zayn.
- Gdzie mnie nogi poniosą- uśmiechnęłam się.
Wyszłam na zewnątrz. Na jednym z leżaków wylegiwał się Niall. Usiadłam obok niego.
- Cześć- przywitałam się- Jak się spało?
- O! Cześć! W porządku- odpowiedział- A tobie?
- Jak nigdy- zaśmiałam się.
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj- powiedział po chwili milczenia.
- Spoko, nie ma sprawy.
- A tak między nami: podobało Ci się?- spytał.
Okay! Tego pytania się nie spodziewałam. Zagiął mnie. Kumacie? Niall Horan mnie zagiął!
- Ładna pogoda jak na Londyn, co?- zmieniłam temat.
- Tak, bardzo ładna. Podobało się, czy nie?
- A jeśli powiem, że tak, to dasz mi spokój?
- Przekonasz się, jak powiesz- nie dawał za wygraną i szczerzył się pokazując swój genialny aparat na zęby.
- Tak- wydusiłam w końcu.
Ten tylko się uśmiechnął, zamknął oczy i ułożył głowę na oparciu leżaka.
- ROSE!!!- usłyszałam z domu.
- CZEGO?!- wrzasnęłam.
- Pomóż mi budzić chłopaków!- Zayn nadal krzyczał.
Weszłam do salonu.
- Po cholerę? Jak śpią, to niech śpią. Przynajmniej chwila spokoju jest- powiedziałam.
- Nie ma tak dobrze- pokręcił głową- Nachlali się, to niech teraz cierpią. Nie będą mi tu marnować takiego pięknego dnia!
- Ok. A masz jakiś pomysł?- zapytałam.
- Kompletna pustka. Wczoraj wykorzystaliśmy na tobie It's time to get up, a ja nie chcę się powtarzać, bo w końcu trzeba być oryginalnym, nie?
- Tak jakby. To zrobimy tak...- zdradziłam mu mój epicki plan, za którego (nawiasem mówiąc) powinnam dostać Nobla.
Po chwili staliśmy już w korytarzu, otworzyliśmy drzwi do pokoi chłopców i zaczęliśmy walić chochlami w garnki. Zaraz oboje się zerwali jak poparzeni i wybiegli z łóżek. Heh! Ich miny- bezcenne!
- Co to kurde było?!- wydarł się Harry.
- Pobudka, a co?- Zayn wzruszył ramionami.
- ZA CO?!- spytał Loczek.
- Za wczoraj- odpowiedziałam.
Niall przyglądał się z dołu tej scence. Po chwili dołączył do niego Liam, który wrócił ze sklepu.
- Co tak mordy drzecie?- rzucił siaty z zakupami na sofę, a blondyn zajął się ich rozpakowywaniem.
- OBUDZILI NAS! Ogarniasz? O.B.U.D.Z.I.L.I!!!- wyjaśniał Harry.
- Hyyy- Liam udawał przerażonego- Jak oni mogli? Harry nie rozśmieszaj mnie. Jest już 13:00, gołąbku!!! Jak tam nosek?
- Ale mnie głowa napierdziela!- odezwał się wreszcie Louis.
- Zaraz, jaki gołąbku?- spytał Hazza- I jaki nosek?
- Nie pamiętasz? O! Pozwól, że przypomnę!- zaśmiał się Daddy i opowiedział mu pokrótce całą jego wczorajszą zabawę w gołębia.
- Bo ci uwierzę- Harry popukał się w głowę i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Louis po chwili uczynił to samo, a my zeszliśmy na dół w celu udzielenia pomocy Niall' owi, który właśnie dławił się jabłkiem.
- Miałeś to rozpakować, nie zjadać!- pouczał go Zayn.
- Nie wkurzaj mnie nawet- blondyn wreszcie się ogarnął.
Nie chciało mi się dłużej słuchać tej jakże wciągającej rozmowy, więc udałam się do mojego zacnego pokoiku, aby porobić różne szlacheckie rzeczy. Czytaj: wejść na kompa.
Usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa na kolana. Przeglądnęłam twittera, facebooka i jakieś stronki plotkarskie. Na jednej z nich znalazłam ciekawy artykuł:
"NOWA ZNAJOMA CHŁOPCÓW Z ONE DIRECTION!
W jednej z londyńskich galerii handlowych pojawili się wczoraj członkowie zespołu One Direction. Nie byli jednak sami. Towarzystwa dotrzymywała im pewna dziewczyna. Z naszych źródeł wynika, iż jest to przyrodnia siostra Liama Payne'a.
Co o niej sądzicie?"
Zamieścili też nasze jakże wspaniałe fotografie, ale na szczęście nie było na nich widać nic głupiego. Tylko nasze sweetaśnie uśmieszki. I w artykule także niczego ośmieszającego nie napisali, więc w pewien sposób byłam zadowolona.
Prześledziłam komentarze. Niektóre z nich były bardzo miłe, np. "Ale ładna dziewczyna", "Fajny ma styl", "Liam ma zajebistą siostrę", albo "Zazdroszczę jej braciszka". Nie obeszło się oczywiście bez tych mniej przyjemnych, czyli "Ale dziwne dziecko", "Boże! Co to jest?" lub "Jeżeli zwiąże się z którymś z nich, to popamięta". Tak, fajne dziewczyny z nich!
Dokładnie w momencie, gdy wyłączyłam laptopa, usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. "COOKIE". No chyba trzeba z nią w końcu pogadać, nie? Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Wreszcie odebrałaś!!! Co ci? Gdzie jesteś?- usłyszałam.
- Nic mi nie jest. A przynajmniej nie było. Chyba muszę iść do laryngologa- odpowiedziałam.
- Kobieto, czy ty wiesz, jak ja się o ciebie martwię?- zapytała.
- Nie wiem, ale sądząc po tysiącach sms'ów, to raczej bardzo- zaśmiałam się.
- To nie jest śmieszne! Chyba bym się zabiła, gdyby coś ci się stało.
- Wyluzuj!- uspokajałam ją.
- Jak mam wyluzować, kiedy moja przyjaciółka jest w jakiejś czarnej dupie i nikt nie wie, co się z nią dzieje?
- Nie w czarnej dupie, tylko w Londynie- wyjaśniłam.
- W Londynie?! Jaja sobie robisz?
- Nie. Mieszkam sobie tutaj.
I przez następne pół godziny musiałam jej tłumaczyć, co robię i jak się tu znalazłam. Później jednak młodsza siostra mojej przyjaciółki, Frankie zawołała ją na dół, gdyż wyjeżdżają na Hawaje. Ale jej zazdroszczę! Albo nie, jednak nie. Kiedyś bym jej zazdrościła, ale teraz to mam to gdzieś. Bo ja mam zajebiste wakacje!!!
Zeszłam na dół do chłopaków.
- Co wy odpierdzielacie?- zapytałam na widok Zayna i Louisa okładających się parasolami.
- Zayn zabrał Louisowi marcheweczkę i on teraz jest tak jakby na niego odrobinkę wściekły- Harry wciągnął mnie w temat. Przy takich chłopakach, to trzeba być na czasie.
- Aha rozumiem- pokiwałam głową.
- Z kim gadałaś?- zapytał mój brat- Chciałem cię do nas zaprosić na dół, ale stwierdziłem, że nie będę przeszkadzał.
- A co cię to kolego?- przechyliłam głowę w lewo.
- A nic, przecież tylko pytam. Nie wolno?- usprawiedliwiał się.
- Oczywiście, że możesz pytać... Tylko wiesz, nie koniecznie musisz poznać odpowiedź.
- A poznam, czy nie?- ciągnął temat.
- Nie. Ej, a rodzice wiedzą, że tu jestem?- zapytałam.
- Wiedzą, ale czekaj... Nazwałaś mojego ojca "rodzicem"?- zdziwił się.
- Tak, jak wrócę do domu będę musiała go przeprosić za to wszystko- odparłam- Może nie będzie tak źle.
Otworzył oczy ze zdumienia, ale dalej nie wałokował tej rozmowy.
- A gdzie ja siądę?- zapytałam, gdyż cała sofa była zajęta.
- Tutaj- Harry poklepał swoje kolana.
Zajęłam posłusznie wyznaczone miejsce.
- Ciężka jesteś!- krzyknął.
- A przypierniczył ci kroś kiedyś spruchniałą kłodą w główkę?- spytałam.
- Eee- zawahał się- Nie.
- No popatrz! To ja będę miała ten zaszczyt uczynić to jako pierwsza. Cieszysz się?
Wyszczerzył się do mnie i dalej siedział cicho, a reszta wybuchnęła donośnym śmiechem. Tylko Niall był jakiś przybity. Spoglądał na nas co jakiś czas z grymasem i niezadowoleniem w oczach.
- Oglądamy coś?- zaproponował Zayn.
- Tylko nie Paranormal Activity!- wrzasnęliśmy jednocześnie z Harrym i zaśmialiśmy się do siebie. Kolejny wymuszony uśmiech na twarzy blondynka.
- Okay. To co proponujecie?- spytał mulat, a Niall polazł po popcorn.
- Nie wiem- mruknął Liam- Obojętne.
W końcu włączyliśmy jakieś dziadostwo, którego nawet nie oglądałam i w połowie zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
Siemka! Drugi dzisiaj rodział i wiem, że jest beznadziejny i nudny, ale kij z tym. Dzięki za komentarze i bardzo proszę o kolejne!!!
Tu macie link do biblioteki internetowej- znajdują się tutaj przeróżne blogi.
Kocia3ek




Rozdział 5

Godzina 23.43- leżę w  łóżku w „moim” pokoju. Tak, wróciłam z Liamem do jego domu. Jakiż był zaciesz na twarzach chłopców, gdy mnie zobaczyli. Boże! Jak o tym pomyślę, to wszystko mnie boli, tak mnie wyściskali. No, ale mniejsza. Pogodziłam się z bratem. WOW! Nie mam odruchu wymiotnego. Pół godziny temu skończyliśmy oglądać „Paranormal Activity”. Straszne!!! Nawet jeśli chłopaki komentowali każdy moment. Nie wiem, jak ja będę spać tej nocy, ale to szczegół. W sumie, jak teraz na to patrzę, to po tej „naszej” stronie ekranu był niezły cyrk; Louis wymachujący marchewką do telewizora, Niall topiący się w popcornie, Harry chowający się za sofą, Zayn nakładający żel na włosy (Okay), Liam skaczący ze strachu po moich nogach i ja… Siedziałam i gapiłam się w ekran, aby nie ominąć ani jednej scenki. Teraz żałuję…
Przykryłam się kołdrą po sam nos i wtuliłam się w poduchę. Morfeusz się chyba na mnie fochnął, bo za nic nie chciał otworzyć mi drzwi do swojej niesamowitej krainy. Cały czas miałam przed oczami te sceny z filmu. MASAKRA!

<OCZAMI NIALLA>
Godzina 23.43. Rose wróciła.  A co ja robię? Siedzę na łóżku, jem czekoladę i myślę. Myślę o Renesme. Ona musi być tak cholernie ładna? Nie zdziwię się, jeżeli za niedługo przy niej nie wytrzymam i zacznę ją znienacka przytulać. Ona jest idealna i tyle! Kurde! Czekolada mi się kończy. Chyba trzeba iść spać. Położyłem się w łóżku i automatycznie usnąłem.

<OCZAMI ZAYNA>
Godzina 23.43. Dużo się dzisiaj wydarzyło. Ale najważniejsze, że Liam jest szczęśliwy. Wreszcie pogodził się z Rose i jest tak jak powinno być. Strasznie się cieszę, że ona tu jest. Że z nami mieszka. Pokochałem ją, oczywiście jak siostrzyczkę i teraz wiem, dlaczego Liamowi tak na niej zależało. Jest niesamowita.

<OCZAMI LOUISA>
Godzina 23.43- Jem marchewkę.
Godzina 23.44- Dalej jem marchewkę.
Godzina 23.45- UWAGA! UWAGA! Zaskoczenie! Nadal jem marchewkę! Ha! Wiedziałem, że was zagnę!

<OCZAMI HARRY’EGO>

Zakochałem się. KURDE, no! Zakochałem się! Matko Boska! Wiem na pewno, że się zakochałem. Tak dawno się nie zakochałem! Popatrzyłem na tapetę mojego telefonu, czyli JEJ zdjęcie. Zrobiłem je, ale ona o tym nie wie. Ona jest taka śliczna, mądra, zabawna… Kurczę, taka perfekcja powinna być zakazana.

<OCZAMI LIAMA>
Jestem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Pogodziłem się z Rose i wydaje mi się, że będzie dobrze. W każdym razie, ja zrobię wszystko, żeby było dobrze. Bo nie może być źle… Nie tym razem!

<OCZAMI RENESME>

Usłyszałam dźwięk gitary i It’s time to get up, a już po chwili ktoś skakał po moim łóżku. Otworzyłam oczy. Chłopcy byli u mnie w pokoju i milusio mnie budzili. Z powrotem opuściłam moje powieki. Byłam zmęczona. Przespałam tylko trzy godziny, bo nie mogłam zasnąć przez ten genialny horror.
Podobnie jak reszta domowników, którzy co chwilę włazili do mojego pokoju, by ze mną spać, bo się bali. Ale ja się tylko na nich darłam, żeby mnie nie wkurzali.
Ktoś na mnie skoczył, lądując na moim brzuchu.
-Pogrzało?- wrzasnęłam niezadowolona.
-Troszkę- uśmiechnął się Zayn i zlazł ze mnie.
-Która godzina?- zapytałam.
-Ósma chyba- zawahał się Niall.
-To po cholerę żeście mnie budzili?- usiadłam na łóżku.
-A tak dla jaj- zaśmiał się Louis i wszyscy w piątkę wyszli z mojego pokoju.
Przeciągnęłam się i ruszyłam w stronę walizki. Może przydałoby się rozpakować? Coś mi się wydaje, że chwilę tu pobędę. Wyjęłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki się ogarnąć. Umyłam kły, ubrałam się , uczesałam włoski i pomalowałam usta błyszczykiem. Przeglądnęłam się w lustrze i opuściłam mój pokój. Nim się obejrzałam siedziałam już przy stole w jadalni i opychałam się naleśnikami z nutellą. I <3 NUTELLA!!!
- Co dzisiaj chcesz robić?- zapytał Liam.
-Bo ja wem. Moghem jefś- powiedział Niall z ustami pełnymi naleśników.
-Jedz normalnie, bo wiochę robisz- skarcił go Daddy- A poza tym pytałem Rose.
-Aha. Nie wiem- zamyśliłam się-Zakupy???
Chłopak chwilę się zastanowił, po czym uznał mój pomysł za doskonały.
Wstałam od stołu, podziękowałam za pyszne śniadanko i udałam się na górę. Stanęłam przed lustrem i ziałam się jak głupia do sera. To głupawka, kojarzycie tą laskę? No właśnie! Zdarza się. Po chwili do pokoju (bez pukania) wlazł Louis. Stanął obok mnie i też się lał, ale chyba ze mnie, bo mój śmiech podczas głupawki brzmi jak odgłos wydawany przez głodną fokę i zew godowy pawia. Aha! Geniusz! Powinnam dostać za niego nobla!
I staliśmy tak z Louisem ciesząc mordy raz do lusterka, raz do siebie nawzajem. Nasz wygląd- bezcenny. Ale co poradzisz?
Gdy się już w końcu ogarnęliśmy (co nam chwilę zajęło), zeszliśmy na dół jakby nigdy nic. Tylko co jakiś czas posyłaliśmy sobie znaczące spojrzenia i wybuchaliśmy niepochamowanym śmiechem, ale oprócz tego- wszystko w normie. Liam co chwila nas uspokajał, a gdy już mu się udało, wcisnęliśmy się wszyscy do samochodu. Pięcioosobowego samochodu. Wyszło na to, że siedzieliśmy na dwóch siedzeniach w trzy osoby; ja, Harry i Niall. Nie było zbyt wygodnie, ale niech będzie.
Ruszyliśmy w stronę jakiejś „niesamowitej” galerii handlowej. Najpierw skoczyliśmy do jakiegoś sklepu z męską odzieżą, bo Louis musiał sobie zakupić bluzkę w paski, choć (jak się dowiedziałam od Hazzy) miał ich już milion. Gdy już jakąś tam wybrał poszedł przymierzyć. Zapłaciliśmy i wyszliśmy.  Potem trafiliśmy na jakąś kosmiczną wyprzedaż. Liam znalazł sobie jakąś idiotyczną koszulę, ale mówił, że jest świetna, więc zahaczył o przymierzalnię. My w tym czasie stylizowaliśmy Louisa na Miley Cyrus. Wbiliśmy go w obcisłe, damskie spodnie, różowiutki, sweetaśny sweterek i dwudziestocentymetrowe szpilki. Cyknęliśmy mu fotki i nagraliśmy filmik, jak chodzi po wybiegu. Ludzie gapili się na nas jak na idiotów, a babki za sklepu wypierdzieliły nas gdy tylko Lou zdjął wdzianko. Liam był strasznie zły, ale tylko przez chwilę, bo pokazaliśmy mu filmik. Miał niezłą polewkę i co chwilę kręcił z niedowierzaniem głową, powtarzając  „Idioci” albo „Wy jesteście pokręceni”. A my się tylko gapiliśmy.
Później znaleźliśmy jakąś drogerię i znowu zaczął się małpi gaj. Testowaliśmy próbki cieni do oczu. WSZYSCY- nawet Liam. Gdy już wyglądaliśmy jak klowni, wyszliśmy na „galerię”, ale szybko zawróciliśmy i udaliśmy się do łazienki w celu usunięcia perfekcyjnego makijażu.
Potem to w sumie już nie działo się nic ciekawego. Pomijając to, że darliśmy się do ludzi „PIRAT” albo „JESTEM SYRENĄ”, kiedy koło nas przechodzili. I to, że wleźliśmy do jakiegoś sklepu i zapytaliśmy się sprzedawcy „Który mamy rok?”, a gdy on nam odpowiedział, odpierdzieliliśmy taniec „I am sexy and i know it”, krzycząc „UDAŁO SIĘ!!!”. I pomijając też to, że jakaś starsza babka zaatakowała Louisa torebką. I to, że zrobiliśmy sobie wyścig w wózkach. I to, że Harry flirtował z manekinami. I to, że chowaliśmy się za wieszakami i szeptaliśmy do ludzi „WEŹ MNIE”. Ogółem- normalka... Ale w efekcie mamy zakaz wchodzenia do kilku ze sklepów. W sumie, i tak nas nie zapamiętają, więc… SEE YA LATER!
Każdy z nas kupił sobie jakieś ubrania i inne badziewia. Poszliśmy też na pizzę. Nim się obejrzeliśmy była godzina 17.00. Wróciliśmy do domu. Oczywiście po drodze na parking nie obeszło się bez wrzeszczenia różnych dziwacznych słów do ludzi np. „BANAN” albo „DACHÓWKA”. 
Stanęłam w progu drzwi mojego pokoju. Odłożyłam zakupy i wzięłam się za rozpakowywanie walizki, bo wiedziałam, że tu zostanę. A przynajmniej chciałam tu zostać. Było mi tu dobrze. Pokochałam to miejsce, pokochałam chłopców….
Po kilku minutach składania ubrań, dołączył do mnie Lou. Zaraz po nim Niall, Zayn, Harry i Liam. W efekcie siedzieliśmy w moim pokoju i porządkowaliśmy moje sweetaśne ciuszki. Chłopaki co chwilę jakieś mierzyli i pytali o swój wygląd. Jedna z moich bluzek uległa zniszczeniu, gdy Louis próbował ją założyć, ale i tak była stara, więc się nie obraziłam. Nigdy nie sądziłam, że wkładanie głupich ubrań do szafy może być takim zajebistym zajęciem.
- Masz niezły gust- pochwalił mnie Zayn po skończonej pracy.
- Wiem- powiedziałam „skromnie”- ale dzięki.
Reszta wieczoru (tak do godziny 20:00) zeszła nam na opychaniu się chipsami i graniu w dziwne planszówki i gry na konsoli, w które oczywiście przegrywałam. 
- Nudzi mi się- marudził Harry, gdy zakończyliśmy jakże emocjonujące rozgrywki w kręgle na Play Station Move. 
- To zdejmij ubrania i sobie ich popilnuj- zaproponował Niall, ale gdy zobaczył, iż Loczek odebrał jego słowa na poważnie i zaczął ściągać bluzę, szybko dodał- Żarowałem przecież!
- No, ale tak szczerze, to możnaby coś porobić, bo nuda jak w szkole- zaśmiał się Louis.
- Ty mnie ze szkołą nie wkurzaj!- odpowiedziałam na jego zacną wypowiedź.
- Grozisz mi?- zapytał.
- Nie, wiesz, kołysankę śpiewam!- wzniosłam oczy do nieba. A raczej do sufitu, ale kij z tym. 
- Możecie się zamknąć?!-  wrzasnął Zayn z łazienki na górze- Żel nakładam.
- Niezła rozdzielczość głosu- pochwaliłam go- Tylko po jakiego grzyba ci teraz żel?
- Wbijamy na imprezkę do moich znajomych, co wy na to?- zaproponował, gdy zszedł wreszcie na dół.
- Jak dla mnie bomba- uśmiechnął się Harry i już go nie było.
- Ja tam nie wiem- zawahałam się.
- Daj spokój, będzie fajnie- namawiał mnie mulat- A jak ci się tylko nie będzie podobało, to wracamy, ok?
- Jak chcecie- zgodziłam się- Ale dajecie mi co najmniej pół godzinki na przygotowanie się.
- Pół godzinki?- zapytał zdziwiony Niall- Zaynowi zajmie to dużo więcej czasu, więc mogę się zgodzić.
Puściłam oczko blondynkowi i zerwałam się z kanapy. Pobiegłam na górę. Wzięłam prysznic, umyłam, wysuszyłam i zakręciłam włosy, pomalowałam się i przebrałam. Po czterdziestu pięciu minutach byłam już gotowa i zeszłam na dół.
- Wow!- usłyszałam ze strony chłopców- Ślicznie wyglądasz.
Uśmiechnęłam się niepewnie i ruszyliśmy w stronę samochodu. Po piętnastu minutach zatrzymaliśmy się przed jakimś klubem.
- Mówiłeś, że to u znajomych- upomniałam Zayna.
- No wiem. Bo ojciec jednego z moich znajomych jest właścicielem tego klubu- wydawał się być z tego dumnym.
- Ok, spoko.
Weszliśmy do środka, gdzie od razu uderzyły w nas dźwięki piosenki "Party Rock Anthem". Bez zastanowienia skoczyliśmy na parkiet i zaczęliśmy "wywijać". Bo nie jestem pewna, czy tańcem można nazwać wymachiwanie każdą częścią ciała na wszystkie strony świata. Gdy piosenka dobiegła końca, ruszyliśmy w stronę baru, gdzie zamówiliśmy sobie drinki. Jak impra, to impra! Potańczyliśmy sobie, popiliśmy... Ja, Liam i Niall byliśmy jeszcze w miarę trzeźwi, bo Zayn, Lou i Harry pili jak najęci.
Hazza biegał dookoła parkietu, skakał, machał rękami i wrzeszczał "Jestem jak gołąb, umiem latać". W końcu oberwał w twarz od jakiegoś napakowanego gościa, bo nie wyrobił na zakręcie i w niego wpadł. Krew mu się lała z nosa, ale jak z Liamem zaproponowaliśmy powrót do domu zaczął się upierać i wierzgać nogami jak małe dziecko, gdy nie chce zjeść obrzydliwej zupki.
Louis zaczepiał jakieś dziewczyny i pytał, czy nie mają namiarów na dobry warzywniak, bo ma ochotę na marchewkę.
Liam mi gdzieś zniknął. Chyba jest w toalecie.
Zayn natomiast flirtuje z niemniej pijanym DJ'em. Wszystko fajnie, ale czekaj... Czy Malik zakłada jego słuchawki? Heh! Mamy nowego DJ'a.
- Dla wszystkich zakochanych gołąbeczków- usłyszałam z mikrofonu głos Zayna, a zaraz potem jakąś genialną wolną pioseneczkę.

<OCZAMI NIALLA>

Zayn- on nawet jak jest cholernie pijany, to trzeźwo myśli. Właśnie na to czekałem, na wolną piosenkę. Podeszłem niepewnie do Renesme. Ona stała, opierając się o ścianę, robiąc miejsce dla tańczących par.
- Eeee... Zatańczysz?- zapytałem, wyciągając rękę w jej kierunku.
Skinęła głową i chwyciła moją dłoń. Po chwili staliśmy już na środku parkietu. Trzymałem ją w talii, a ona objęła rękami moją szyję. Nogi mi się trzęsły jak nie wiem, ale starałem się tego nie pokazywać. Szczera prawda jest taka, że nie jestem najlepszym tancerzem.

<OCZAMI RENESME>

Tańczyliśmy... A raczej kiwaliśmy się w rytm muzyki, bo ja tańczyć nie potrafię. Ale i tak było fajnie. Gdy Niall poprosił mnie do tańca zrobiło mi się tak jakoś... No nie wiem... Miło? Miałam motyle w brzuchu. Ale się zgodziłam, bo jakżeby inaczej.
- Heh. Zayn to chyba zawsze chciał być DJ'em, co? Jest w tym całkiem dobry- zaczęłam niezwykle interesującą konwersację.
- Tak. To jego jakby marzenie. DJ Malik wkracza do akcji- odpowiedział i uroczo się uśmiechnął.
Nasze twarze zaczęły się niebezpiecznie przybliżać. Czułam jego oddech.
__________________________________________________________________________________

Heh! Zakończyłam w genialnym momencie! Ale co mam wam napisać? Po raz kolejny dziękuję, że jesteście!

Kocia3ek

niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział 4

Co on tu robi? Ja pierdzielę. Wszedł sobie do domu, ściągnął te swoje wieśniackie trampki i przywitał się z Hazzą i Niallem. WTF?
- Może mi ktoś wytłumaczyć, co się tu do jasnej cholery dzieje?- zapytałam w końcu.
Pięć par oczu zwróciło się w moją stronę.
- Renesme!- Liam podbiegł do mnie, jak do starego przyjaciela, z którym nie widział się długie lata.
- Spadaj! Pogrzało cię chłopczyku?!- odepchnęłam go, gdy próbował mnie przytulić, po czym zwróciłam się do chłopców- I to jest ten wasz Limo, tak?! No to kapitalnie! Jak mogliście mnie tak okłamać? W sumie, to jeżeli zaraz się okaże, że Zayn jest królową Elżbietą, a Louis królikiem z "Alicji w Krainie Czarów", to nie będę jakoś specjalnie zaskoczona.
-Ale Rose- zaczął niepewnie Niall- to nie jest tak...
-A jak? Może mi któryś wytłumaczy, co? Albo nie- wbiegłam na górę i chwyciłam walizkę, po czym wróciłam do moich poprzednich rozmówców, którzy wymieniali zaniepokojone spojrzenia- żegnam panów! Chyba, że czegoś nie wiem i powinnam powiedzieć "panie".
Trzasnęłam drzwiami i z prędkością jakiej się po sobie nie spodziewałam, wybiegłam z domu. Biegłam, potykając się o walizkę. Chłopcy coś tam za mną wrzeszczeli, ale nie chciało mi się z nimi gadać. Oszukali mnie. Kuźwa! A czego ja się właściwie spodziewałam? Przez całe życie nic, tylko trafiam na debili. Richard, Liam, Diego, Brad. Ogólnie płeć męska nie kojarzy mi się z niczym fajnym, ale myślałam, że może ta czwórka będzie… Em… lepsza? normalniejsza? Sama siebie oszukuję!
W końcu, gdy stwierdziłam, że jestem wystarczająco daleko, zwolniłam. Trafiłam do jakiegoś parku. Były tam skały i różne takie. Od razu w oczu rzuciła mi się „zielona ściana”. Na jednej ze skał wisiało bardzo dużo jakichś zielonych pnączy, czy czegoś. Odgarnęłam je, a za nimi była jaskinia. Kumacie? Jaskinia w parku! Albo dzieje się ze mną coś niedobrego, albo… Nie, to jedyne wytłumaczenie. Wlazłam do tej jaskini i rozejrzałam się. Wszędzie było cholernie dużo pyłu i takich innych, więc stwierdziłam, że dawno tam nikogo nie było. To dobrze, bo musiałam teraz pobyć sama ze sobą, a to nie bierze pod uwagę meneli, którzy zaczepiają cię co chwilę, ponieważ brakuje im kasy na piwko.
Położyłam walizkę i usiadłam na niej. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Rozpłakałam się, bo czułam, że coś straciłam. Rozpłakałam się, bo czułam, że mogłam to inaczej rozegrać. Rozpłakałam się, bo… bo ich kochałam. Kochałam ich jak braci. Wszystkich pięciu. Z Liamem włącznie. Ale nie, bo ja muszę być tak beznadziejnie uparta!

<OCZAMI LIAMA>
I znowu ją straciłem. A mogło się wszystko ułożyć. Włożyłem trampki i wybiegłem z domu. Skierowałem się w stronę mojego miejsca.

<OCZAMI RENESME>
Ryczałam tak przez czas bliżej nieokreślony. Bez przerwy. Aż się odwodniłam i przestałam. Wyjęłam komórkę i sprawdziłam wiadomości. A raczej usunęłam wiadomości. Nie chciało mi się z nikim pisać, ani z nikim rozmawiać. Czy ja muszę być taka beznadziejna? Na serio? Gdy Pan Bóg dawał rozum, to chyba stałam po urodę. Ale i tak mu się skończyła, więc zostałam bez niczego. Mój wygląd mieści się gdzieś pomiędzy „Co to jest?”, a „Szefie, to potwór. Potraktujmy go paralizatorem!”. Nagle zielsko się odsunęło i stanął w nim… Liam?!
- Co ty tu robisz?- zapytałam.
- Zawsze tu przychodzę, jak mam doła. A co ty tu robisz?- rozpromienił się nieznacznie.
- Sama nie wiem- rzuciłam i wstałam, by wyjść.
-Zostań- zatrzymał mnie- Rose, możemy porozmawiać?
Klapnęłam z powrotem na walizce, a on naprzeciw mnie, na jednym z kamieni.
- Powiesz mi, dlaczego mnie nienawidzisz?- spytał po chwili namysłu.
- Liam, to nie tak. To wszystko jest skomplikowane. Właściwie to ja sama nie wiem, o co mi chodzi. Strata tak ważnej osoby, jaką jest ojciec, na serio boli, wiesz? I ja nie mogę się pogodzić z tym, że ktoś może mi go zastąpić.
- Ok, ale przecież ja nie chcę ci nikogo zastępować. Chcę tylko z tobą rozmawiać. Chcę się do ciebie przytulać, jak mam problem. Chcę się z tobą sprzeczać o głupoty, żeby potem móc się pogodzić. Chcę poukładać z tobą puzzle jak kiedyś. Chcę kłócić się z tobą o ostatni kawałek pizzy. Chcę nazywać cię moją siostrą w twoim towarzystwie, bez narażania się na śmierć spod ostrzału patelni. Chcę, żebyś mnie kochała, rozumiesz? Jak brata- wygłosił długi monolog na jednym wdechu- Wiem, że to bez sensu i pewnie teraz masz mnie za większego idiotę niż wcześniej, ale musiałem ci to powiedzieć- spuścił wzrok i wgapiał się w czubki swoich butów.
Zamurowało mnie. Usiadłam obok niego. Miałam niezły mętlik w głowie.
- Na serio? Tyle dla ciebie znaczę?- zapytałam.
On wręczył mi fotografię sprzed wielu, wielu lat. Długowłosa dziewczynka w białej sukience i chłopiec, niewiele wyższy od niej. Trzymali się za rączki. Tak, to ja i Liam. Miałam wtedy chyba z 7 lat. Liam miał 8. Fotka była zrobiona w dzień ślubu Richarda i mojej mamy. Obróciłam zdjęcie. Na tyle był napis: „If we could only have this life for one more day, If we could only turn back time…”. Łza wzruszenia zakręciła mi się w oku. Bo to było wzruszające. Ja sama chciałabym, żeby było jak dawniej. Ale moja pieprzona duma chciała inaczej. Ale co mogłam na to poradzić?
- Rose. Ja naprawdę za tym tęsknię. W nocy budzę się i płaczę. Przychodzę cię wtedy zobaczyć choć na moment. Siadam obok twojego łóżka i z tobą gadam. Jak jakiś porypany. Wiem, że jestem głupi i dziwny, ale na serio mi ciebie brakuje. I to tak cholernie brakuje, że nawet nie zdajesz sobie sprawy. Nie wyobrażasz sobie, co czułem, gdy nie przychodziłaś na moje występy w XFactorze. Nie wyobrażasz sobie, co czułem, gdy mówiłaś „On nie jest moim bratem”. Nie wyobrażasz sobie, co czułem jak przeczytałem ten list, tam na stole. I w końcu… Nie wyobrażasz sobie, co czułem, gdy kilka godzin temu wyszłaś z domu z walizką- przerwał moje przemyślenia- Ja cię przepraszam, że teraz ci to mówię, ale… Kuźwa, no… Ja nie chcę cię stracić. Nie chcę stracić kolejnej najważniejszej dla mnie osoby, rozumiesz?
Nagle zebrało go na taką pieprzoną szczerość. Z każdym kolejnym słowem więcej łez napływało mi do oczu. To było tak cholernie wzruszające, że aż musiałam się uszczypać, żeby upewnić się, że nie jestem w jakimś nudnym filmie, kiedy to chłopak prosi dziewczynę o to, by z nim została. Ale nie. On tam był. Mówił to wszystko.
- Liam... Ja…- zaczęłam powoli, bo sama nie byłam pewna co chcę powiedzieć- Ja przepraszam. Nawet nie wiesz jak mi przykro. Ostatnie kilka lat też było dla mnie trudne. Udawałam, że cię nie znoszę wbrew sobie. Musiałam udawać. Głupio byłoby mi tak nagle do ciebie przybiec, rzucić ci się w ramiona i nazwać cię bratem po tym, co ci zrobiłam.
-Mogłaś to zrobić. Ja tylko na to czekałem, wiesz?- powiedział.
Przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam. Wreszcie miałam przy sobie braciszka. To uczucie było nie do opisania.
_________________________________________________________________________________
Hejka kochani! Wielkie dzięki za wszystkie miłe komentarze i za każdą radę, jaką mi dajecie. To bardzo wiele dla mnie znaczy.
A co do rozdziału- jestem z niego zadowolona... A przynajmniej z rozmowy Liama i Rose.
Jeszcze raz THX za to, że jesteście. Przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać ;)
Kocia3ek



wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 3

Otworzyłam gały i usiłowałam przywrócić resztę ciała do życia. Ciężkie zadanie, ale jako tako podołałam, bo już po chwili stałam pod prysznicem i nakładałam szampon na włosy, które niemiłosiernie tłuszczyły się, z dnia na dzień coraz bardziej. Spłukałam je, wytarłam się i owinęłam się ręcznikiem na wypadek, gdyby ktoś wlazł mi do pokoju. Ubrałam się, wysuszyłam i uczesałam włosy, po czym zeszłam na dół, bo do moich uszu dochodziły zacne hałasy z tamtych stron. Spoko. Louis biega dookoła Nialla z krążkiem cebulowym w ręce i drze się „ZNALAZŁEM HORKRUKSA!”, Zayn tańczy jakieś niesamowicie śmieszne połączenie walca angielskiego i makareny do piosenki Adele, a Harry stoi przy garach w różowym fartuszku w serduszka i pichci jakieś śniadanko.
-Hej- zaśmiałam się niepewnie, ale już po chwili wszyscy odwrócili się w moją stronę.
-Cześć!- krzyknął Harry z kuchni- Jak się spało?
-Możesz zdjąć te paski? U nas jest taka zasada, że nikt w nich nie chodzi, oprócz mnie- Louis wrzucił sobie do gęby „horkruksa”.
-Ładnie wyglądasz- uśmiechnął się Niall.
-Widziałaś mój występ?- zapytał zmieszany Zayn.
- Dobrze, nie, dzięki i… tak, widziałam- odpowiedziałam kolejno na każde z powitań.
Harry zaprosił wszystkich do stołu i już po chwili zajadaliśmy się jajecznicą z warzywami. Nie lubię jajek, ale zjadłam, bo nie chciałam być niemiła dla Harry’ego. Nawet za to nieszczęsne zajście w kuchni. Gdy skończyliśmy jeść, wpakowaliśmy brudne talerze do zmywarki i klapnęliśmy przed telewizorem, oglądając jakieś niesamowicie nudne i nikomu niepotrzebne bzdety pt. „Ciekawostki o marchewkach”, ale Louis uparł się, że to emocjonujące i naukowe, więc wgapialiśmy się tylko w ekran, mrucząc co jakiś czas „Naprawdę? Nie wiedziałem” i „WOW”. Ale to tylko, żeby Louis nie skapnął się, że nie oglądamy.
-Niall, pomógłbyś mi dzisiaj znaleźć jakiś hotel albo mieszkanie?- zapytałam. Fajnie się z nimi mieszkało przez tą noc, ale nie będę im się narzucać.
-Znalazłem!- krzyknął, a następnie podał półgłosem jakiś adres, którego właściwie wcale nie dosłyszałam.
-Przecież to nasz adres- zdziwił się Zayn.
Niall strzelił potężnego Face Palm’ a.
-Przecież wiem, geniuszu. Ona tu zostaje, jasne?- blondyn wzniósł oczy do nieba- Niech Liam już wróci.
-Liam? Jaki Liam?- zapytałam zdezorientowana.
-Powiedziałem Limo- zmieszał się.
-Nie, Niall, powiedziałeś Liam. Słyszałam- kłóciłam się, chociaż sama nie wiedziałam, czy mam rację.
-Niall powiedział Limo, Rose- Harry bronił przyjaciela.
-Ok, niech wam będzie- poddałam się i ruszyłam na górę do „swojego” pokoju.
Zaczęłam czytać książkę, którą niedawno sobie kupiłam, czyli „Igrzyska Śmierci”. Jak dla mnie to jest geniusz. Byłam na tym dwa tygodnie temu w kinie z Colette, Tomem, jakąś dziewczyną Toma i Dallasem. Film był świetny, ale Dallas i „dziewczyna Toma” (chyba Monica) cały czas sobie dogryzali, przez co się nie dało w spokoju wczuć się w akcję. A szkoda!
W książkę też nie za bardzo mogłam się wczuć, bo co chwilę przerywały mi jakieś hałasy z dołu. W końcu się wkurzyłam i zeszłam do chłopaków, udając oczywiście, że nic się nie dzieje, bo nie będę dla nich niemiła, zwłaszcza, że u nich mieszkam.
W salonie odbywały się rozgrywki piłki nożnej na konsoli. Zayn i Niall vs. Harry i Louis. Wynik 3:4. Spoczko.
-Chcesz zagrać?- zaproponował Louis.
- Nigdy nie grałam, ale mogę spróbować- odparłam i chwyciłam za dżojstik, który właśnie mi podał. Przyciskałam każdy z guzików, byleby tylko ruszyć z miejsca mojego piłkarza. Nie miałam pojęcia o zasadach tej gry. Po pięciu minutach bezsensownego „grania”, trafiłam gola. W efekcie wygrywaliśmy z Harrym 3:5. Przybiłam piątkę z Loczkiem i wstałam z kanapy, bo Malik i Horan wkurzyli się na nas, że oszukujemy i że oni nie mogą przegrać, bo są geniuszami.
- Dobra, dobra… Spoko. Możemy to uznać za remis- Harry puścił mi oczko, bo ważne było, że my wiedzieliśmy o naszym dwupunktowym zwycięstwie.
- A właściwie kiedy wraca ten wasz Limo?- zapytałam zaciekawiona. Stwierdziłam, że skoro ta czwórka jest taka ekstra, to muszą mieć zajebistego kumpla.
- Dzisiaj o 13.00. Mamy po niego jechać- powiedział Zayn, na co chłopcy odpowiedzieli jednym wielkim „CO?”.
- Eee… To lepiej się pospieszcie, bo jest już 12.00, a z tego co wiem, to się chwilę jedzie na lotnisko- zaproponowałam, a Malik i Tomlinson jak na komendę podnieśli się i powędrowali na górę w celu zmiany odzienia.
- Ja też chcę jechać- miałczał Hazza, gdy już zeszli.
- Nie ma czasu. Poza tym, wy dwaj- Lou wskazał na Harry’ ego i Nialla- zostajecie z Rosie.
WOW! Nikt nie mówił do mnie Rosie. Ale mi się spodobało.
- To jak, pasowałoby zrobić jakiś obiad, co?- zapytał Niall- Limo na pewno będzie głodny.
- Niall, to, że ty jesteś głodny, nie znaczy, że inni też- uśmiechnął się Harry, ale posłusznie ruszył w stronę kuchni.
Powlekliśmy się za nim i już po chwili staliśmy przed otwartą lodówką w poszukiwaniu produktów do zrobienia pizzy. Wyjęliśmy jakieś różne dziwne rzeczy. Nagle oberwałam od kogoś mąką. Obróciłam się i ujrzałam Nialla. Otworzyłam szeroko usta z zaskoczenia, ale na głowie blondyna powstała wielka, czerwona plama po ketchupie.
-Nie traktuje się tak dam- Harry wycelował butelką prosto w niego.
I tak zaczęła się „bitwa na żarcie”. Efekt? Brudne ubrania, półgodzinne szorowanie w kuchni i brak czegokolwiek, co umożliwiałoby nam przygotowanie kolacji.
Gdy już posprzątaliśmy, poszłam do siebie do pokoju, by poszukać w walizce jakichś ubrań do przebrania. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, ubrałam się, uczesałam, spryskałam perfumami, maźnęłam usta truskawkowym błyszczykiem i zeszłam na dół. Niall kłócił się z gościem od pizzy przez telefon, a Harry zwijał się ze śmiechu na podłodze, zerkając co jakiś czas na zawziętą gestykulacje blondaska.
- Spadaj pan!- krzyknął w końcu zmęczony chłopak i nacisnął czerwoną słuchawkę na telefonie- Facet nie chce nam dać podwójnego sera! Co to ma kurde być za pizzeria, że sera podwójnego człowiekowi nie dadzą? Ja pierdzielę taką obsługę!
- Niall, może trzeba zadzwonić do innej pizzerii, a nie drzeć się na gościa, co?- zapytałam niepewnie.
- Nie wpadłem na to, wiesz?- powiedział ironicznie i już wybierał numer do innej knajpy.
- On tak zawsze?- usiadłam na kanapie obok Loczka, który ledwo pozbierał się po długiej polewce.
Kiwnął tylko głową w odpowiedzi, gdy usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Do pokoju weszli kolejno Zayn, Liam i Louis… CZEKAJ!!! WRÓĆ!!! LIAM???
_______________________________________________________________________________
Ej... jest trzeci. Wiem, że to drugi już dzisiaj rozdział, ale w środę wyjeżdżam aż do niedzieli, więc niczego nie dodam...
Chciałam wam jeszcze polecić bloga mojej nowopoznanej, internetowej koleżanki: Oto i on
Kocia3ek