Close the door, throw the key...

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 41

Usiadłam w jadalni obok Nialla. Mama nalała nam kompociku do szklanek i położyła talerz z szarlotką na środku stołu.
- Jedzcie, dzieci. Niall, pewnie jesteś głodny- zachęciła nas.
Skusiłam się na kawałek ciasta. Mój brat również... Na pięć kawałków ciasta, ale kto by mu liczył?
- Rose... Jak to się stało?- zapytała moja rodzicielka- Jak się o tym wszystkim dowiedziałaś?
Przyznam szczerze, trochę dziwnie to zabrzmiało. W ogóle, cała ta sytuacja jest dziwna. Bądźmy szczerzy, ta kobieta jest mi całkiem obca i chyba ciężko będzie nam stworzyć taką więź, jaka łączyła mnie niegdyś z Cornelią (moją "mamą"). Jednak moim zdaniem, warto spróbować.
- Moja ma...- zawahałam się przez chwilę- Mama, która mnie wychowywała przyjechała wraz z moim ojczymem, tatą Liama, do naszego domu w Londynie... I wtedy mi powiedziała.
Kobieta upiła łyka ze szklanki, po czym spojrzała na mnie przepraszająco. Ona chyba naprawdę żałowała tego, że mnie oddała.
- Czemu... No wiesz... Nie mogłaś mnie wychować?- spytałam. Mniej więcej znałam odpowiedź na to pytanie, ale mimo to chciałam usłyszeć ją z jej ust.
- Rose, ja naprawdę nie chciałam tego zrobić, ale chciałam, żebyś miała prawdziwe dzieciństwo. Ja... Nie byłam w stanie ci go zapewnić- była bliska płaczu-  Byłam załamana po śmierci męża i... Nie mogłam... Przepraszam cię...- łzy napłynęły jej do oczu, po czym z prędkością światła wydostały się na zewnątrz.
Nie chciałam, żeby przeze mnie teraz płakała. Nie chciałam, żeby ktokolwiek kiedykolwiek przeze mnie płakał, ale... Czasem życie nie polega na tym, co się chce, a czego nie. Ba! Prawie nigdy życie nie polega na tym, co się chce, a czego nie.
- Mamo...- szepnęłam- Nie płacz, proszę...
Otarła słone krople wierzchem dłoni, popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się niewyraźnie.
Byłam szczęśliwa. Ona również na taką wyglądała. A Niall??? Wyglądał na głodnego (jak zwykle zresztą).
***
- Pomóc ci?- zapytałam, gdy mama zabrała się za gotowanie obiadu. 
- Nie musisz- odparła.
- MUSI!!!- wrzasnął Niall z jadalni, w której to przecudownie obierał ziemniaki na frytki.
- Cicho tam siedź!- krzyknęłam.
Uspokoił się na chwilę, a zabrałam się za robienie sałatki.
Gdy po kilkudziesięciu minutach obiad był gotowy, zasiedliśmy wspólnie do stołu.
-  JEZU!!! Znowu to ZIELSKO?- mruknął niezadowolony Nialler, lecz posłusznie zabrał się za nakładanie jedzenia na talerz.
- Jak nie chcesz, to nie jedz- zaproponowała mama.
- Ale ja chcę!!! Głodny jestem przecież!- zaprotestował i zabrał się za pałaszowanie.
Sama nie byłam zbyt głodna, ale coś tam niby zjadłam.
Po konsumpcji posiłku, Niall zaprowadził mnie do jego starego pokoju. Na ścianie wisiała masa jego zdjęć z dzieciństwa, w rogu stała gitara, a na środku wielkie łóżko.
- Tu będziesz spała- wyjaśnił.
- A ty?- zapytałam zaciekawiona.
- Na poddaszu- stwierdził po chwili zastanowienia- jest tam parę łóżek.
- Nie będziesz spał na poddaszu- uznałam- Jak już to ja będę spała na poddaszu. Przecież dawno tu nie byłeś, pewnie chcesz się... Przywitać (?) z pokojem.
 - Serio? Przywitać z pokojem? Na nic innego cię nie stać, siostra?- prychnął.
Po moich długich namowach, zgodził się i wyniósł moją walizkę na najwyższe piętro domu. I w tym właśnie momencie zaczęłam żałować, że nie zostałam jednak w tym jego pokoju. W sumie, niby nic strasznego. W dzień. Ale nie wiem jak będzie w nocy i obawiam się, że strasznie. Cóż... Będę musiała jakoś przeżyć, bo nie chcę wyjść na tchórza, zwłaszcza, że przez ostatnie pół godziny kłóciłam się z nim o to miejsce do spania.
- Łazienka jest piętro niżej, drugie drzwi po lewej od mojego pokoju- wyjaśnił i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Po kilku sekundach jednak wrócił- Przebierz się, czy co tam chcesz i zabieram cię na spacer.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i zamknęłam za nim drzwi. Położyłam walizkę przy łóżku, które dla siebie wybrałam i otworzyłam ją. Wyciągnęłam z niej ubrania i zeszłam na dół do łazienki, o której przed chwilą wspomniał mój braciszek. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i właściwie byłam gotowa do wyjścia. Nie wiedząc jednak gdzie idziemy, pomalowałam lekko usta i podkreśliłam oczy.
- Gotowa już jesteś?!- wrzasnął  Niall zza drzwi.
- Chwila!!!- odkrzyknęłam, chwyciłam za szczotkę i szybko przeczesałam włosy, po czym opuściłam pomieszczenie.
Zeszliśmy na dół.
- Mamo, wychodzimy!- oświadczył chłopak i zamknął za nami drzwi wejściowe.
- Gdzie idziemy?- zapytałam mniej więcej w połowie drogi.
- Zobaczysz- mruknął i mnie wyprzedził- Idź za mną i nie marudź.
 Wleźliśmy do jakiegoś lasu. Wszędzie drzewa i pomimo godziny 14:00 było już ciemno, gdyż przysłaniały one światło słoneczne, które usiłowało przedostać się między ich koronami.
- Daleko jeszcze?- zacytowałam Osła ze Shreka.
- Nie daleko- przyspieszył trochę- Ruszaj tyłek, bo nie wyrobisz, kochana- zaśmiał się.
Pełen speed i LET'S GO BABY!!! Bez trudu go wyprzedziłam.
- Kto pierwszy do tego drzewa!- krzyknęłam, ponieważ byłam prawie pewna zwycięstwa. Niall był jakieś 100 metrów za mną, a ja nadal nie zwalniałam. Bez żadnego problemu dobiegłam do wyznaczonego wcześniej przeze mnie obiektu i czekałam na mojego towarzysza wrzeszcząc do niego jego własne słowa "Ruszaj tyłek, bo nie wyrobisz, kochany".
Gdy już wreszcie dobiegł, pogratulował mi i resztę drogi przebyliśmy już w miarę powoli.
- Zamknij oczy- powiedział po siedmiu minutach maszerowania.
Spełniłam jego prośbę.
- Tylko nie podglądaj- uprzedził. Dla pewności jednak położył dłonie na moich zamkniętych powiekach. I... Poczułam się jak za czasów, gdy byliśmy jeszcze razem. Ale musiałam szybko odgonić od siebie to uczucie, gdyż ten rozdział między nami jest definitywnie i nieodwracalnie zakończony. Tak trzeba i nic na to nie poradzimy. Niektóre rzeczy są silniejsze od nas, niestety.
Niall kierował mnie w jakichś dziwnych kierunkach. Raz niemalże potknęłam się o korzeń, a innym razem odrapałam sobie twarz o krzaki (za co porządnie go zjechałam), ale w końcu doszliśmy na miejsce.
- Jesteśmy- oznajmił, zdejmując ręce z mojej twarzy.
Oczom ukazała mi się przepiękna, biała altanka obrośnięta kwiatami, bluszczem i takim tam różnym roślinkami. W środku stało kilka ławek dookoła, jednak my zajęliśmy miejsca na schodkach prowadzących na podest tejże właśnie altany.
- Ładnie tu- zachwyciłam się i spojrzałam w górę.
Zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie i popatrzyliśmy sobie prosto w twarz. Błękit oczu mojego brata nadal mnie zachwycał. Były bardzo podobne do moich jednak sama nigdy nie interesowałam się moimi tęczówkami.
- Brakuje mi... Nas- szepnął Niall odwracając wzrok.
- Mnie też- zgodziłam się z nim- Mogło nam się ułożyć. Ale w sumie... Przyzwyczaiłam się, że ja i szczęście w miłości to dwie różne rzeczy.
- Damy radę?- spytał.
- Damy radę- westchnęłam od niechcenia.
_________________________________________________________________________________
Hallo kotynieńki! Co tam u was? Mamy 41 rozdział i... Kto zgadnie co dzisiaj jest? Więc... Właśnie teraz minęły 3 miesiące od dodania pierwszego rozdziału na mojego bloga. Właśnie teraz, o godzinie 
18:30.
I teraz może jakieś podziękówki, co?
Dziękuję wszystkim czytelnikom. Tym, którzy byli tu od początku, którzy weszli i przeczytali jeden rozdział po czym stwierdzili, że to beznadziejne, i tym, którzy znaleźli mojego bloga dopiero niedawno...
Dziękuję mojej kochanej JOSSIE za wspaniałe pomysły, które mi podaje gdy nam się po prostu nudzi.
I mam nadzieję, że wytrwamy razem jeszcze co najmniej drugie tyle ;) 
LOVCIAM WAS!!!
Kocia3ek

10 komentarzy:

  1. Świetneee <333
    Już nie mogę doczekać się nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten blog i jestem niesamowicie ciekawa jak to się dalej potoczy.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. kochamkochamkocham:*
    czekam z niecierpliwością na kolejne i na jakąś akcje z Harrym i R♥ i ogólnie meega!

    OdpowiedzUsuń
  4. Obiecałam i przeczytałam. Jest mega. Czekam na next na pewno będzie super. Lovam. :* :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham twojego bloga :) Brak słów po prostu, jedynie co mogę tutaj napisać, to to, że ten blog jest: super, cudowny, fajny, zajebisty, najlepszy i same pozytywy. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału
    Pozdrawiam

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no rozdzial boski ale mi sie wydawalo ze to osiol powiedzial ze 100 razy jak jechali a nie kot :P

    nowy rozdzial :P ----> http://life-is-beautifully-weird.blogspot.no/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie! Wiem, wiem, że osioł, ale najwyraźniej myślałam o czymś innym.
      Przepraszam za to i lecę to zmienić <3

      Usuń