Close the door, throw the key...

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 40

Taksówka zajechała pod port lotniskowy. Wysiedliśmy, wyciągnęliśmy walizki z bagażnika i płacąc kierowcy, zmierzyliśmy w kierunku owego obiektu. Za piętnaście minut miała rozpocząć się odprawa, więc zajęliśmy miejsca w oczekiwaniu.
Te minuty zleciały naprawdę bardzo szybko... Chyba nawet ZBYT szybko- moim zdaniem oczywiście, bo nie wiem jak z punktu widzenia Niallera.
Odprawa zakończyła się dwadzieścia minut przed siódmą i już wtedy siedzieliśmy na swoich miejscach w samolocie. Planowane lądowanie o godzinie 8:13. No spoko, można i tak.
Wyjęłam telefon z kieszeni, wcisnęłam do niego słuchawki, włożyłam je do uszu i włączyłam jakąś muzyczkę. Niall grał na konsoli w MarioBros i raz po raz wrzucał jakieś żelki do ust. Oparłam głowę o okienko i przymknęłam oczy. Nie spałam przez cały lot. Myślałam.... Co będzie, jeżeli mama nie będzie mnie chciała, jeżeli mnie nie polubi? Nie wiem, jak to zniosę...
W głośnikach rozległ się głos steewardessy informujący, że za dziesięć minut lądujemy. Sprawdziłam, czy mam zapięte pasy i obudziłam mojego braciszka, który zasnął ze swoim Nintendo złożonym na klatce piersiowej.
***
Na parkingu udało nam się złapać jakąś taksówkę. Kierowca bełkotał coś strasznie niewyraźnie z irlandzkim akcentem. Niall twierdzi, że przeklinał na ruch uliczny, ale ja tam nie wiem- niczego nie zrozumiałam przez ten właśnie wyżej wymieniony akcent. 
Mój braciszek był strasznie wzruszony widokiem swojej ojczyzny. Cały czas wycierał oczy w rękaw bluzy.
- Wszystko w porządku?- zapytałam po jakimś czasie obserwowania jego zachowania.
- Ta... Tylko... Oczy mi się pocą- momentalnie się wyprostował i skierował wzrok w oparcie siedzenia kierowcy.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- I co się cieszysz?- zwrócił się do mnie.
- Nic, nic- pokręciłam głową.
- Zaśmiej się ze mnie jeszcze raz, a mojego focha, będą wspominać twoje prawnuki.
Resztę drogi przebyłam w milczeniu, gdyż nie chciałam urazić nieziemskiej dumy Horana. Co jak co, ale nie lubię jak się ludzie na mnie fochciają.
- To tutaj- zerwał się Niall, waląc łbem w "sufit" samochodu.
Taksówka wjechała na podjazd sporawego domu z całkiem dużym i ładnym ogrodem. Spojrzałam na Nialla pytająco, ale on tylko kiwnął głową.
I to był jeden z tych niewielu momentów, kiedy Renesme Smith było niedobrze. Na serio... Czułam, że za moment zwymiotuję. W brzuchu miałam jakieś dziwne uczucie. A do tej pory uważałam, że odpowiedź z fizyki jest stresująca! Jeżeli uważacie podobnie- uważajcie tak dalej, bo naprawdę NIKOMU nie życzę takiego uczucia, jak to które w tej chwili mi towarzyszy.
Wyszliśmy z taksówki i stanęliśmy pod drzwiami.
- Boję się- szepnęłam mu na ucho.
- Słuchaj, Rose... Ja nie jestem "Tym od dobrych rad" i... Nie będę ci mówił, że wszystko będzie dobrze, bo to chyba oczywiste. Nie będę też udawał, że wiem jak się czujesz, bo nie mam zielonego pojęcia... Mogę cię tylko przytulić, bo w tym jestem niepokonany- stwierdził na koniec i objął mnie.
Gdy już poczułam się "lepiej" dłoń mojego brata uniosła się do góry i skierowała w stronę białego "pstryczka", po czym delikatnie go wcisnęła. I teraz (tak całkiem nagle) poczułam jak moje śniadanie kieruje się ku górze i próbuje się wydostać na zewnątrz.
- Stay strong, stay strong, stay strong...- powtarzałam sobie w myślach. JEZU! Rose, ty wariujesz! Kobieto, uspokójże te swoje pieprzone odczucia, że zawsze musi pójść źle i zacznijże myśleć pozytywnie, ok?
Usłyszałam czyjeś kroki wewnątrz domu i przekręcanie zamka. Serce podskoczyło mi do góry i zaczęło niebezpiecznie przybliżać się do mojego gardła (a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie).
Ktoś nacisnął klamkę i drzwi się otworzyły.
W progu stanęła szczupła kobieta chyba po czterdziestce z krótko obciętymi, blond włosami. Na nogach miała kapcie, w ręku trzymała jakąś wczorajszą gazetę. Ubrana była w całkiem normalne- domowe ciuszki.
Spojrzała przed siebie, po czym jej wzrok wylądował na jej synu. Jej reakcja- warta milion funtów! Naprawdę, chyba nigdy nie widziałam tak szczęśliwego człowieka. Automatycznie na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, po czym rzuciła się na Nialla.
Przyglądałam się tej akcji z boku i miałam wrażenie, że do Londynu powrócę sama, gdyż mój towarzysz zostanie co najmniej uduszony.
Ale... Jak z tą moją mamą? Wygląda tak... opiekuńczo i troskliwie. Więc... Dlaczego mnie nie chciała? Byłam zła... Na siebie, na nią, na cały wszechświat! Ale z drugiej strony... Byłam jej wdzięczna. Gdyby nie ona, mnie by nie było, nie byłoby moich dzikich odpałów, nie byłoby moich przyjaźni, nie byłoby moich wszystkich przygód. Ale... Nie byłoby także wszystkich moich szalonych problemów i pomieszania z poplątanym na każdym kroku, jaki kiedykolwiek zamierzam postawić na drodze do lepszego i normalniejszego życia...
Po jakichś... nie wiem... 3 minutach mama zorientowała się o mojej obecności.
- Kto to?- zapytała podejrzliwie Nialla, a ten tylko na mnie popatrzył.
- Mamo, możemy wejść?- zaproponował chłopak.
Skinęła głową i gestem zaprosiła nas do środka. Dom był bardzo przytulny i nowoczesny, jakby nie patrzeć. W salonie wisiała plazma, stała skórzana sofa i dwa fotele, na dywanie leżał śnieżnobiały dywan.
Niall rozwalił się na jednym z foteli, więc również poszłam w jego ślady, z tą różnicą, iż zajęłam miejsce na samiutkim brzegu. Mama natomiast klapnęła na kanapie i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Więc... Przepraszam, bo może to zabrzmi trochę niegrzecznie, ale... Kim jesteś?- spytała po chwili milczenia.
Wzięłam głęboki oddech. W sumie... Albo teraz, albo nigdy! Złożyłam dłonie na kolanach i po raz setny myślałam nad doborem słów. Ale każde wydawały się takie abstrakcyjne... Takie filmowe... Popatrzyłam na Nialla. Siedział na fotelu i ze schowanymi gdzieś tam dłońmi wpatrywał się w czubki swoich adidasów. Kolejny raz zaczerpnęłam sporawą ilość powietrza. Nie wiem ile to trwało, ale jak dla mnie ciągnęło się jak długie miesiące. TRZEBA przerwać to wszystko i może wreszcie zacząć coś nowego.
- Jestem twoją córką- tylko to przeszło mi przez gardło. Nic z tych wszystkich boskich przemów, które układałam sobie wieczorami, gdy nie mogłam zasnąć nie zechciało mnie uratować. Musiałam działać sama!
Moja mama spojrzała mi prosto w oczy. W jej błękitnych oczach widziałam wszystko. Tęsknotę, zmieszanie, szczęście, smutek, współczucie... WSZYSTKO!!!
Gdy już sobie to wszystko poukładała w głowie, uśmiechnęła się promiennie i do mnie podeszła. Przytuliła mnie.
- Przepraszam- wyszeptała mi we włosy.
______________________________________________________________________________
Hello! Rozdział 40!!!
Przepraszam z całego serca, że został tak późno dodany, ale nie mam zupełnie weny, a jak pewnie wiecie, piszę na bieżąco. Ten zajął mi chyba najwięcej czasu, ponieważ chciałam, aby był perfekcyjny, a nic mi nie wyszło, bo jest beznadziejny! Poćwiartujcie mnie i zakopcie, jeżeli chcecie!
Ale teraz coś miłego:
Kochani! Bloga prowadzę od dnia 16 lipca, czyli już prawie 3 miesiące.
Mój dorobek do tej pory: 7116 wejść, 280 komentarzy, 33 obserwatorów, nowe znajomości i wieeeelka frajda, którą sprawia mi każde wciśnięcie ikonki "Opublikuj"
Wielbię was!
 Kocia3ek


12 komentarzy:

  1. OOO widzę,że jestem pierwsza ( chyba) co do twojego bloga to jest cudowny, jeden z moich ulubionych :) Nie mogę doczekać się nexta
    Pozdrawiam

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga. A rozdział wcale nie jest beznadziejny tylko cudowny.:D
    Gratuluję tylu wejść, obserwatorów i komentarzy.:D
    Czekam na kolejny rozdział.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG TEN ROŻDZIAŁ JEST ŚWIETNY!!! TAK DŁUGO NA NIEGO CZEKAŁAM, I BĘDĘ CZEKAĆ NA NASTĘPNY! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW prawie się rozbeczałam nad ostatnim zdaniem........ To jest genialne!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ty gadasz, że ten rozdział jest beznadziejny?! Jest świetny ^^ Brak mi słów ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Dziewczyno jesteś boska, niesamowita, genialna, fenomenalna, kochana, utalentowana jak cholera, niezwykle kreatywna i... masz MEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEGA wyobraźnię!!! Kocham Cię, a to jest zdecydowanie mój ulubiony blog

    OdpowiedzUsuń
  7. UMRZYJ!!! Jesteś zbyt niesamowita, żeby żyć

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest świetny. Megaśny. Przeczytałam każdy rozdział jestem stałą czytelniczką i nie mam zamiaru przestać czytać. Jak nie mam pomysłu na rozdział czytam twojego bloga i zaraz wpada mi coś do głowy. :3
    all-for-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no raczej innego sposobu komunikacji. To moje gg 35157341.
    all-for-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ekhemmmm... Gratuluję wyobraźni MBF!!!!!!!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz meeeeeeeeeeeeeeeeeega wyobraźnię!!!!!!!!!!!!!!
    Jestem z ciebie dumna kotynieńku ;-)

    Your Jossie ;-)

    Nie no żartuję! Jesteś genialna, P!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń