Close the door, throw the key...

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 59

W końcu się od siebie oderwaliśmy i podeszliśmy do drzwi, ale żadne z nas wcześniej nie wpadło na to, że nie będziemy mieli jak ich otworzyć.
- I co teraz?- zapytałam stając obok jednej z drewnianych ścian.
Harry zrobił dość dziwaczną minę i zaczął zbliżać się w moim kierunku. Oparł prawą rękę o ścianę zaraz obok mojej twarzy i popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami, które (jak tak teraz myślę) wyglądają niemalże jak kisiel jabłkowy. Tak, zjadłabym sobie pyszny kisiel jabłkowy. Z bitą śmietaną. Albo gofry... Mniam... Gofry z bitą śmietaną i... Boże, Rose! Wdech, wydech! Moje irracjonalne zachowanie w tej chwili było najprawdopodobniej spowodowane głodem. I pomyśleć, że Horan czuje się podobnie caaaały czas... Kurcze, biedaczek z niego, współczuję mu... Wróć na Ziemię, kotynieńku, nie odpływaj, nie odpływaj... Zostań na powierzchni jeszcze przez chwilę... I niestety... Stało się!!! Utonęłam w morzu jabłkowego kiślu.
- Słodka jesteś- mruknął i lekko pocałował mnie w usta, ściągając mnie tym samym z powrotem na naszą piękną planetę- Nawet, jeżeli wyglądasz jak zombie, to dla mnie i tak jest perfekcyjnie.
A potem sobie poszedł, uśmiechając się pod nosem. Stanął na środku stodoły, wykonał "minę myśliciela" i w skupieniu rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania.
- Wiem! A gdyby tak się przekopać?- zaproponował, na co wybuchnęłam głośnym śmiechem, który od razu przerwałam przez dość mocny ból brzucha.
- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł- pokręciłam przecząco głową- Ja też o tym myślałam, ale... Nie...
- A nie możemy po prostu zadzwonić do chłopaków?- spytał.
- A nie wiesz przypadkiem, w jaki sposób mielibyśmy to zrobić?
Zmrużył oczy, a w końcu stwierdził, że "jest idiotą i niczego nie wymyśli"... No co?! Przecież to on powiedział, nie ja! Ja tak pomyślałam, ale... Pogrążam się, prawda?
- Masz wsuwkę we włosach?- przerwał moje jakże szlacheckie przemyślenia.
- Nie mam- odparłam bez zastanowienia- Ale czekaj!- zaczęłam grzebać po swoich kieszeniach (bardzo mądrze, przecież wszystko mi z nich zabrali)- Nie... Nadal nie mam.
- Coś czuję, że nie dysponujemy nadmiarem czasu w tym momencie- zażartował, klęknął przed słupem, do którego jeszcze chwilę temu byliśmy przywiązani i zaczął "macać" ziemię.
- Co ty robisz, przepraszam bardzo?
- Cicho!- przyłożył palec wskazujący do ust- Nie przeszkadzaj mistrzowi w pracy!
Przyglądałam mu się z zastanowieniem, ale nadal nie mogłam zgadnąć, czego on właściwie tam szuka. Jakieś zęby zgubił, czy coś? A może po prostu chce oczyścić teren ze śladów swego DNA, żeby nikt nie sklonował słynnego Pana Stylesa?
- MAM!- wrzasnął uradowany i uniósł do góry cyrkiel.
- Będziesz teraz, przepraszam bardzo, kółka rysował?- nie do końca zakumałam, jaki był cel jego działań.
Machnął na mnie ręką i podszedł z powrotem do drzwi, a ja posłusznie skierowałam się tam za nim, ponieważ bardzo ciekawiło mnie, jakiż to plan ma w zanadrzu.
Począł skrobać coś po drewnianej powierchni drzwi ostrą nóżką przyboru geometrycznego, a ja obserwowałam go z boku. Byłam prawie pewna, że to nie zadziała, ale pozwoliłam mu dokończyć dzieło życia, bo widać było, że się chłopczyk wczuł i spełniał artystycznie.
W końcu się trochę zmęczyłam i usiadłam gdzieś w rogu, wgapiając się bezczynnie w dziurę w suficie.
I tak minęło nam jakieś 15 minut. I dopiero po tych kilkunastu minutach wpadłam na epicki pomysł!
- Harry, chodź tu!- zawołałam, stając dokładnie pod tamtą dziurą.
Nie obyło się bez ociągania i oczywiście musiałam primadonnę 10 razy prosić, aby w końcu raczył zjawić się obok mnie.
- Widzisz?- wskazałam na tamto miejsce.
- Nom- wzruszył ramionami- Sufit... W ogóle ten kolor jest beznadziejny... Ja bym to przemalował na zielono, bo to tak uspakaja... A te zwierzęta tu musiały siedzieć w takim... Albo lepiej! Na różo...
- HAROLDZIE!!! Mówię do ciebie!!!- przerwałam mu, gdyż delikanie działał mi na nerwy.
- Nie "Harolduj" mi tutaj, dobrze?
- Dobrze! A teraz posłuchaj...
I opowiedziałam mu o tym wszystkim, co wymyśliłam, podczas gdy on bazgrał jakieś chińskie znaczki na drzwiach. A tak na marginesie, nie mam zielonego pojęcia, czemu miało to służyć... Ten zielony naprawdę taki optymistyczny kolor... UGH!!! Zaczynam znowu myśleć o głupotach! Będę musiała odwiedzić jakiegoś lekarza, zamkną mnie w psychiatryku, założą mi kaftan i...
- Genialny pomysł!- wrzasnął entuzjastycznie Loczek i zabrał się do pracy.
Zaśmiałam się cicho i ruszyłam mu na pomoc, bo sam nie skończyłby nawet przed Wielkanocą.
Albowiem mój plan był taki:
Ustawiamy stogi siana jeden na drugim aż do samej góry, żeby stworzyć coś w rodzaju schodów aż do tej dziury. Tym pięknym sposobem, gdy staniemy na szczycie, może uda nam się poszerzyć dziurę i wyjść na dach. A tam... Będziemy się martwić, co dalej.
Szło nam to wszystko dosyć opornie, ponieważ jakieś źdźbła wbijały nam się w dłonie, a przecież i tak byliśmy już wystarczająco pokaleczeni, jednak, co tu dużo mówić, determinacja wygrała.
***
W końcu się udało!!! Skończyliśmy! Łaziłam z góry na dół chyba z 1000 razy, ale czego się nie robi dla wolności?
Wdrapaliśmy się ostatecznie na samą górę i popatrzyliśmy jeszcze raz na tę jakże genialną dziurę, którą teraz należałoby troszeczkę rozszerzyć.
- A ty się nie przeciśniesz?- spytał Harry- Szczupła jesteś.
- Może i jestem, ale chyba nie AŻ tak!!! Przecież to ma średnicę jakichś 10 centymetrów.
Kiwnął głową i wyjął cyrkiel z kieszeni. Co ten facet ma z tym cyrklem, Boże Najświętszy?! WTF?
- Harry- zaczęłam powoli- Tym cyrklem niczego nie zdziałasz, jasne?
Pokręcił przecząco głową i w tym momencie wpadłam na kolejny epicki pomysł.
- A możesz mi go dać na momencik?- poprosiłam i po chwili metalowy sprzęcik wylądował w mojej dłoni.
Podziękowałam, wyszczerzyłam się do Hazzy i wyrzuciłam ten jego dziki cyrkiel przez dziurę. Ten spojrzał na mnie jak na przestępcę i wpadł w furię, dosłownie!
- Co.. Ty... Ej!!! Co to było?!- jąkał się.
- Przepraszam?- wydukałam.
- "Przepraszam"? Twoje "przepraszam" nie zwróci mi Gordona, wiesz?- wybuchnął i zaczął udawać płacz.
- Gordona?
- CYRKIEL TEŻ CZŁOWIEK!!!
- Dobra, spokojnie... Jak tylko wyjdziemy, dostaniemy Gordona i wszystko będzie dobrze...- uspokoiłam chłopaka, ale tak naprawdę jego jakże dojrzałe zachowanie graniczyło z przedszkolem.
- A co jeżeli on teraz umarł?
- To kupimy nowego- stwierdziłam.
- Nic nie zastąpi Gordona- lamentował.
- Nawet mały, słodziutki kotek?
Automatycznie się rozpromienił i zaczął skakać jak mała piłeczka, rytmicznie udarzając głową w drewniany sufit.
Idiots, idiots everywhere... Ale co poradzisz, jak kochasz takiego dzieciucha?!
W filmach zawsze jest tak, że wiesz... Kopniesz coś i to się rozlatuje i już możesz biegać wraz z różnymi kolorowymi zwierzaczkami po lesie, a tak to, co?! Przyjdzie, co do czego, a ty musisz godzinami myśleć, jak tu opuścić głupią stodołę?! No przepraszam bardzo, ale real nieznacznie różni się od telewizji i kina...
W końcu Hazza się ogarnął i zaczął myśleć, jakby tutaj rozwalić tą dziurę...
_______________________________________________
Cześć!!!
Czujecie już tą świąteczą atmosferkę???
Dodałam dzisiaj rozdział, ponieważ namówiła mnie do tego Kinga U. To jej w dniu dzisiejszym dedykuję rozdział i to jej bloga pragnę dziś polecić: http://littlethings-story.blogspot.com/
A tak w ogóle, to jak wam się podoba nowy przyjaciel Hazzy, co?
Przepraszam za ten rozdział, ale dostałam jakiejś głupawki normalnie i nie wyrabiam ze śmiechu w tym momencie, dlatego to się wcale kupy nie trzyma, ale wybaczycie mi prawda?!
Kocham was!!!
Nowy rozdział, jak będzie 11 komentarzy!!!
*Zrobiłam wam upust z okazji nadchodzących świąt <3
**Aha!!! No i dzięki niezmiernie za 19000 wejść!!! Jesteście boscy!!!
Kocia3ek

14 komentarzy:

  1. Nie ma to jak uśmiechać sie na widok nowego rozdziału. Dosłownie szczerzyłam sie do ekranu laptopa ;) A jak przeczytam o tym cyrklu to myślałam, że sie posikam. Ja w trudnych sytuacjach też świruję, więc nie dziwie sie Harremu :)
    Rozdział jak zawsze cudowny, wspaniały, fenomenalny i w ogóle <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !
    Myślałam że kolejny się już nie pojawi..
    A tu wchodzę i jest!
    Nie wyobrażasz sobie jaka miałam zaciesz ;D
    Ale mniejsza z tym ;)
    Rozdział jak zwykle CUDO! :)
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heuhuhe, z krzesła normalnie spadłam ze śmiechu ! : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Heuhe mimo iż są cali poobijani to jeszcze żartować umieją XD Po prostu nie wyrabiam ;) Przez cały rozdział się smiałam, Ty to umiesz rozweselić człowieka i za to Ci dziękuję ;) Gordon- od razu mi się skojarzyło z skrzatem Gordonem- taka bajka na płycie co brat ogląda XD Nie ma to jak Hazza ;)
    Rozdział jest po prostu cudny, bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ekhem, a gdzie thanksy dla Jossie??? ;-) nie no żart ;-)
    Cudny rozdział, tylko to poczucie humoru w ich sytuacji jest troszkem nierealistyczne :-D ale i tak to kocham!!!

    wszystkookocia3ku.blogspot.com XD

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham to. <33
    proszę dodaj SZYBKO kolejny , takii DŁUUGII ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny ! świetna jesteś ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział i naprawdę śmieszny! Czekam na następny i bardzo dziękuję za zareklamowanie mojego bloga!! ♥♥♥ Kocham ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. fajowy :D cudny gordon :D mam nadzieje że go uratują :D zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  10. Gordon. xD ♥
    To dowaliłaś. xD ♥

    Jak ZAWSZE czekam na next. ♥

    PS. Jeżeli masz chęć i ochotę to wpadnij do mnie: rozne-historie.blogspot.com. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no, to jest cudowne! xD
    Nie ma to jak cyrkiel Gordon ;P
    Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń