Close the door, throw the key...

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 48

Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Jego oczy straciły blask, na policzkach widniały ślady łez, a jego twarz niczym nie przypominała tej, którą widziałam w dniu naszego pierwszego spotkania.
-  R-Rose? Co ty tu robisz?- wydukał, oddalając się nieznacznie od miejsca, w którym uprzednio stał.
- Chyba powinnam cię zapytać o to samo!- wrzasnęłam.
Westchnął głęboko i oparł się łokciami o barierkę mostu. Patrzył się tępo to w wodę pod nami, to w horyzont przed nami...
- A co mam robić?- powiedział w końcu- Po co mam się tutaj dłużej męczyć?
Spojrzałam na niego, jak na kosmitę. To, co mówił naprawdę przyprawiało mnie o zawrót głowy. Czy on na serio jest taki głupi, czy tylko udaje?
- Po co masz się tutaj dłużej męczyć?! Czy ty się słyszysz człowieku?! Masz rodzinę, przyjaciół, fanów, MNIE- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Rodzinę?! Matka mnie nie pamięta, ojciec umarł, co to za rodzina, co?!
Miałam ochotę uderzyć go w twarz. Zachowywał się jak największy egoista na świecie! Nie no, spoko: chciał sobie tak poprostu skoczyć z mostu i się zabić. Fajnie masz, przecież to nic takiego, nie?
- JA jestem twoją rodziną, Niall. Nie pamiętasz? A mama może odzyskać jeszcze pamięć. I co wtedy?- spytałam.
Przeczesał nerwowo włosy palcami.
- Ale...
- Jakie "ale", Niall?- przerwałam mu- Tutaj nie ma czasu na żadne "ale". Pomyśl o innych. Pomyśl o chłopakach, o mamie, o Directionerkach, o mnie...
Z niecierpliwością wyczekiwałam zespołu, może oni byliby go wstanie przekonać. Jednak żaden z naszych przyjaciół jeszcze się nie pojawił.
Wtedy do głowy przyszedł mi świetny pomysł, ale stwierdziłam, iż poczekam przez chwilę z jego realizacją.
- Rose... Po co? Powiedz mi, po co jestem wam potrzebny?- zaczął- Poradzicie sobie świetnie beze mnie. A ten wypadek matki to moja wina! I TYLKO moja!
Teraz to już na serio nieźle mnie zdenerwował. Myślałam, że uduszę go na miejscu i sama wrzucę do tej rzeki, ale to chyba nieco mijałołby się z celem mojej misji.
- To nie jest twoja wina! To nie jest wina nikogo z nas! NIKOGO!!!- uniosłam się po raz kolejny. Cóż... Właściwie cała nasza "rozmowa" opierała się na podnoszeniu głosu, z każdą wypowiedzią coraz bardziej.
Mruknął pod nosem coś, czego nie usłyszałam i stwierdziłam, że czas na mój epicki plan.
- Skaczę z tobą- rzuciłam, na co automatycznie przerwał swoje gadanie sam do siebie.
Popatrzył na mnie dziwnie, zmrużył oczy i pokręcił przecząco głową.
- Nie pozwolę ci na to, jesteś moją siostrą i nie będziesz sobie marnowała życia- zaprotestował.
- Wiedziałam, że tak zareagujesz... A teraz powiem ci coś: TY jesteś moim BRATEM, KOCHAM CIĘ i nie będziesz się zabijał!!! Rozumiesz?!- wypowiedziałam się.
Nie spuszczał ze mnie wzroku i wyglądał, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- Rozumiem- wydukał.
- No to cieszę się niezmiernie- uśmiechnęłam się do niego- Chodź tu!
Wtuliliśmy się w siebie i staliśmy tak przez czas bliżej nieokreślony, aż usłyszeliśmy chłopaków.
- Dziękuję- wyszeptał mi na ucho- I przepra...
- TU JESTEŚCIE!!!- przerwał mu krzyk Louisa i dość silne, jak mniemam, uderzenie w brzuch przez szatyna, który z niezwykłą prędkością zmierzał w naszym kierunku.
Reszta biegła nieco wolniej, ale i tak znaleźli się przy nas w dość krótkim czasie.
- Co się stało?- zapytał Liam, gdy reszta odpierdzielała dzikie tańce na widok Horana.
Spojrzałam na nich kątem oka i pomyślałam, co mogłoby się stać, gdybym przyszła kilka sekund później. Czy Niall naprawdę by skoczył? Cóż... Już się nie dowiem. Zresztą... Bardzo dobrze!
- Myślę, że jak będzie chciał, to ci powie- odparłam- Ja chyba nie powinnam.
Chłopak kiwnął głową ze zrozumieniem i razem dołączyliśmy do grupowego misiaka. Tak! Nie ma to jak tulenie się na środku mostu!
***
Jest godzina 21:42. Na dzisiaj odpuściliśmy już sobie szpital i stwierdziliśmy, że pojedziemy tam jutro z samego rana. Teraz siedzimy na poddaszu w piżamach i próbujemy skupić się na grze w karty.
Nikomu jakoś za bardzo się nie chce, więc gra nie jest zbyt emocjonująca, ale po prostu musimy zająć czymś nadmiar wolnego czasu i odgonić myśli od mamy leżącej na sali w szpitalu z kompletną pustką w głowie.
- Wygrałem- wymamrotał Harry bez entuzjazmu, rzucając ostatnią kartę na kupkę przed nim.
- Super- pogratulowałam.
- Gramy jeszcze raz?- spytał Liam od niechcenia.
Zgodnie pokręciliśmy przecząco głowami.
- Idziemy spać- zarządził Zayn.
Mruknęliśmy coś tam niezrozumiale i powlekliśmy się w stronę swoich łóżek.
Położyłam głowę na poduszce i przykryłam się kołdrą po sam nos.
- Dobranoc- wyszeptałam.
- Branoc- odpowiedziało mi pięć głosów.
___________________________________________________________________
Cześć!
Dzisiaj taki króciutki rozdział, ale było te 12 komentarzy, więc wypadało dodać, co?
Serio krótki jest i przepraszam, ale... Wybaczcie!!!
Kocham was!
* Coś dla fanów mangi i anime: blog mojej koleżanki
 Kocia3ek

8 komentarzy:

  1. Cudny rozdzialik:) Czekam na więcej, pisz dziewczyno pisz!!! Na szczęście Naill nie soczył:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie, nie narzekaj ! Dobrze jest! ;)
    Jak dobrze, że Niall nie skoczył ! Cieszę się bardzo ! :D
    No to do następnego rozdziału ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dżizas juz sie balam ze on skoczy... Matko -,-
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bisstee ;*
    Czekam na nexta ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Siemka!
    No więc rozdział jak zwykle jest bajeczny i świetny! Dobrze, że Niall nie skoczył z mostu. Rosie miała bardzo dobry pomysł.. Ciekawe co by było jakby Niall się zgodził, ale wiem nie zrobiłby tego, przecież ją kocha :) No więc czekam na następny, dodawaj szybko:P
    Kocham<3
    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne. :3
    Czekam na nn. Nie mogę się doczekać :3

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz ja myślałam, że on skoczy, ale tak żeby oni się tylko strachu najedli, a on na bandżi skoczy. Taki już fajny sobie scenariusz na ten skok ułożyłam, a on nie skoczył no szkoda.:D
    Ale rozdział i tak wspaniały.:D

    OdpowiedzUsuń