Close the door, throw the key...

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 46

Byłam przerażona i z prędkością światła znalazłam się wraz z chłopakami obok Nialla. To co ujrzałam przekroczyło moje najśmielsze "oczekiwania". Mama leżała na podłodze, wokół jej głowy pełno krwi. Myślałam, że zaraz zemdleję. Trzęsącymi się rękami wyjęłam telefon z kieszeni i kliknęłam na "7" w szybkim wybieraniu, pod którym krył się numer na pogotowie ratunkowe. Szybko powiedziałam co się stało, lekarz dyżurujący oznajmił, że postara się jak najszybciej wysłać ambulans. Nie miałam pojęcia, co się mogło wydarzyć. Ale wiedziałam jedno: mogliśmy nie jechać nad to głupie jezioro!
- Nie oddycha- wydukał równie roztrzęsiony Niall, który pochylił się nad ciałem mamy.
Łzy zaczęły mi lecieć jak wodospad. Liam lekko mnie objął, ale chyba on sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Bo kto by wiedział?! Znam tą kobietę jakieś 3 dni, ale to moja matka i cokolwiek by się nie stało nią zostanie. Tak nie może być! Straciłam ojca, ona może być następna. Mocniej wtuliłam się w Liama i próbowałam nie patrzeć na zakrwawioną twarz mojej rodzicielki. Nikt z nas nie wiedział, co ma robić. Pozostało nam tylko czekać.
***
"Siedzimy" w poczekalni w szpitalu od ponad trzech godzin. Karetka pogotowia przyjechała już po siedmiu minutach od wykonania telefonu. Mama jest operowana. Lekarze jeszcze nie udzielili nam żadnej informacji. Powiedzieli tylko, że mamy czekać. Ale weź tu czekaj, jak twoja matka leży na sali operacyjnej i Bóg jeden wie, co się z nią teraz dzieje i czy z tego jakoś wyjdzie. Wszyscy jesteśmy przestraszeni jak nigdy. Ale najbardziej chyba Niall. Łazi w kółko po korytarzu, drze się na pracowników. W sumie mu się nie dziwię.
Louis podszedł do niego, złapał go za ramiona i właśnie próbuje go jakoś uspokoić, ale nie daję mu zbyt wielu szans na to, że mu się uda. Z sali operacyjnej wyszedł właśnie jeden z lekarzy.
- Co z nią?- zapytał zaniepokojony Niall, któremu z trudem udało się wydostać spod uścisku Tomlinsona.
- Pan z rodziny?- lekarz odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem jej synem, do cholery jasnej. I chcę wiedzieć, co się z nią dzieje!- wrzasnął blondyn.
- Proszę się uspokoić- uciszył go mężczyzna.
- Czy PAN byłby spokojny, gdyby pańska MATKA leżała teraz w szpitalu po operacji?! Gdyby PAN zobaczył JĄ leżącą na podłodze całą w KRWI?!- krzyczał Niall- NIE?! Więc niech mi pan łaskawie powie, co się z nią teraz dzieje?!
Lekarz jakby się trochę zmieszał i zaczął błądzić wzrokiem po każdym z nas. Na mnie zatrzymał się trochę dłużej. Domyślam się, że wyglądam teraz jak najokropniejszy potwór z filmów science fiction.
- Miała zawał serca. Operacja się udała, ale jest w śpiączce- poinformował nas lekarz.
Automatycznie przypomniałam sobie, jak to ja "spałam" w LA. Okropne uczucie! Słyszałam wszystko, co do mnie mówiono i choć nieraz chciałam odpowiedzieć, nie mogłam. Setki razy próbowałam otworzyć oczy, żeby to wszystko zobaczyć, ale też na próżno. Ona zapewne teraz przechodzi to samo.
- Obudzi się niebawem- dodał facet, po czym szybkim krokiem odszedł w stronę swojego gabinetu, jakby bał się, że na niego napadniemy.
Zaraz mnie szlag trafi! Poczułam kolejne łzy napływające do oczu, ucisk w gardle i charakterystyczne swędzenie w nozdrzach. Nie chciałam powstrzymywać łez. Chyba każdy ze zgromadzonych tutaj wiedział, jak się czuję, więc nie miałam niczego do ukrycia. Niby lekarz powiedział, że wszystko w porządku, ale ja cały czas miałam przed oczami JEJ obraz sprzed kilku godzin, kiedy to cali roześmiani wróciliśmy do domu. Cały czas w uszach bębnił mi krzyk Nialla "Chodźcie tu szybko! Dzwońcie na pogotowie!" i "Nie oddycha", a teraz dołączyło do niego także stwierdzenie lekarza "Jest w śpiączce".
Klapnęłam niechętnie na jednym z plastikowych krzeseł i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na plecach, ale nie podniosłam się nawet, by sprawdzić kto.
***
Obudziłam się w poczekalni. Leżałam na kilku krzesłach przykryta kocem. Zapewne zasnęłam.
Chłopaków nigdzie nie widziałam, ale raczej nie zostawiliby mnie tutaj samej. Przetarłam oczy i rozglądnęłam się po pustym pomieszczeniu. Po chwili jednak drzwi jednej z sali się otworzyły i pojawił się w nich Liam.
- Co z nią?- zapytałam, gdy tylko go zobaczyłam.
- Niall i Zayn przy niej siedzą. Jeszcze się nie obudziła. Louis i Harry pojechali do domu po jakieś rzeczy dla nas do przebrania i po coś do jedzenia- wyjaśnił.
- Nie jestem głodna- mruknęłam.
- Myślę, że nikt nie jest- stwierdził, po czym usiadł obok mnie.
- Ale... Będzie dobrze Liam, prawda? MUSI być dobrze!- zapytałam.
- Słyszałaś lekarzy? Wszystko się udało. Teraz mamy czekać. Nic innego nie możemy zrobić- westchnął.
Siedzieliśmy tak w ciszy, aż do budynku szpitalnego weszli Harry i Louis z dwoma niewielkimi torbami.
- Wzięliśmy ci jakieś rzeczy- oznajmili i podali mi ubrania oraz kosmetyczkę.
Podziękowałam im i powędrowałam w stronę łazienki szpitalnej. Wszystkie wspomnienia z tego feralnego wydarzenia w Los Angeles powróciły. Ale tym razem przeżywałam to zupełnie inaczej. A Niall? Niall przechodzi teraz po prostu deja vu. Bardzo nieprzyjemne zresztą.
Włożyłam na siebie ciuchy, które przywieźli mi z domu chłopcy i przemyłam twarz zimną wodą. Wyjęłam szczotkę do włosów i splotłam je w warkocza, gdyż niespecjalnie się prezentowały po kąpieli w jeziorze i nocy przespanej na szpitalnych plastikowych krzesłach w poczekalni. Umyłam też zęby (mój oddech niczym nie przypominał mięty) i zrobiłam lekki makijaż, żeby ukryć wory pod oczami, po czym wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę sali, z której niedawno wyszedł Liam. Chłopcy siedzieli już w środku dookoła łóżka mamy i wpatrywali się w nią, czekając, aż otworzy oczy, lub chociaż lekko poruszy ręką.
Gdy Zayn mnie zobaczył, że weszłam do pokoju, przytargał dla mnie krzesło i usiadłam razem z nimi i razem z nimi czekałam na jakiś oznak życia ze strony mojej rodzicielki. Ale nic takiego się nie wydarzyło...
***
Minęły 2 dni. Całe 48 godzin spędziliśmy w szpitalu, tylko co jakiś czas jechaliśmy do domu, żeby jakoś się ogarnąć, zjeść coś i po prostu nie wyglądać jak zombie.
Teraz siedzieliśmy dookoła łóżka, tak jak robimy to już od jakiegoś czasu. W sumie teraz już nawet nie śledzimy tak każdego pozornego "ruchu" mamy. Po prostu siedzimy i czekamy, aż wykona prawdziwy ruch. Kilka minut temu wyszła jedna z lekarek, która zmieniła kroplówkę i coś tam poprzestawiała na jednej z aparatur. Jestem pewna, że Niall przeżywa to najbardziej. Chodzi cały roztrzepany, w ogóle nic nie je (a jak już, to bardzo malutko), wrzeszczy na nas, szarpie się, jak chcemy z nim porozmawiać. Każdy z nas jest dużo bardziej poważny. W normalnych okolicznościach trzeba by było dzwonić do jakiegoś psychologa, ale teraz? To chyba normalne.
Ale wracając.... Siedzimy na krzesłach. Aż mnie trochę tyłek zaczął boleć, ale najważniejsze w tej chwili jest to, żeby mama się obudziła. Mam nadzieję, że będzie miała tyle szczęścia i obudzi się w miarę szybko, jak ja w Los Angeles.
Wstałam z miejsca i przeszłam się kilka razy wzdłuż pokoju. Nie spałam już od jakiegoś czasu i nie ukrywam, byłam nieco zmęczona. Ale nie myślałam o śnie. Nie myślałam o ty, żeby jechać do domu i się położyć.
Wzięłam sobie butelkę wody napiłam się trochę, po czym z powrotem klapnęłam na krześle. Spojrzałam na mamę. Na głowie miała bandaż, do jej ciała podłączone były jakieś dziwaczne urządzenia. Jakoś tak... Niespecjalnie miło było patrzeć na nią w takim stanie.
- Idę do toalety- oznajmiłam i wyszłam z sali wprost na korytarz, a z korytarza do łazienki.
Załatwiłam się, przeczesałam rozczochrane włosy palcami, przepłukałam twarz i oparłam ręce o umywalkę. Nie miałam na nic siły. Nic mi się nie chciało. Ponownie oblałam facjatę strumieniem zimnej wody i opuściłam pomieszczenie.
Ledwie stanęłam w progu rozległ się głos Niallera:
- Rose! Idź szybko po lekarza! Mama się chyba budzi!
______________________________________________________________________________
Siemanejro!
Witam was serdecznie z rozdziałem 46!
Pod poprzednim rozdziałem miałam tylko 6 komentarzy, ale cóż... trzeba żyć dalej. Zwłaszcza jak się ma ponad 10000 wejść!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Znalazłam osóbkę do 1d-takemehome.blogspot.com, więc wbijajcie i czytajcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To chyba tyle, gdyż w dniu dzisiejszym nie jestem zbyt wylewna :)
Kocham was!
Kocia3ek

10 komentarzy:

  1. Super! :D
    Szkoda mi mamy Nialla i Rose :(
    Ale dobrze, że już się budzi, chyba... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej. Jakiż ten rozdział jest cudowny.:D
    Szkoda mi Niall'a, bo w końcu to jego matka, z którą spędzał cały czas, więc się mu nie dziwie.
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że ona się wybudzi.:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś otagowana na blogu:
      forever-storylove.blogspot.com

      Usuń
  3. Świetnie ;p
    Coraz lepiej piszesz :****
    To poprostu świetne :D
    KOCHAM TO <333333

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW.
    ale emocji w jednym rozdziale.
    napisałaś ten rozdział genialnie i przerażająco za razem :) mam nadzieję, że jak się obudzi to wszystko będzie okej :*
    pisz dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. piękny roździał, wiele emocji i wgl... WOW! piszesz genialnie, i jak zawsze czekam na następny! See Ya! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww świetny rozdział :) Na początku się wystraszyłam co z mamą Nialla i Rose, ale chyba się obudzi, nie??? Mam taką nadzieję....
    Pozdrawiam!! I czekam na nowy rozdział ;p

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW! Dobra czas na mój rewanż za dłuuugi komentarz!:)
    Więc zaczynam... Gotowa? Start:
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,
    Kocham to, kocham to, kocham to,

    Przeczytasz na jednym wdechu:)
    Naprawde mistrzoski rozdział!
    Jakbyś znalazła moment to wpadnij na
    http://pokochacmarzenia.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Whenever

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja kochana zostałaś nominowana! Przeze mnie do nagrody Liebster Award.
    Zapraszam do mnie po odbiór!
    Gratulacje!
    http://pokochacmarzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń