- Wróć już- szepnęłam do fotografii- Albo chociaż daj znać...
Spojrzałam na zegarek. Było po 10:30 i zaczęłam zastanawiać się, jakim cudem tak długo spałam.
Wstałam i powędrowałam do mojej łazienki, gdzie ubrałam się, uczesałam i umyłam.
Stanęłam na schodach, słysząc żywą rozmowę...
- Mówiłem ci już 1000 razy!- krzyczał Harry- Nie powiem jej teraz!
- Ale czemu?- nalegał Louis.
- Bo to najgorszy moment, temu! Liam gdzieś zniknął, a ja mam jej TO tak po prostu powiedzieć? Jak ty to sobie wyobra...- Loczek przerwał, gdyż właśnie weszłam do pomieszczenia.
- Cześć- udawałam, że nie wiem, co się stało- Co robicie?
Styles się lekko zmieszał, spuścił głowę i zaczął jeździć rurą od odkurzacza po podłodze.
- Odkurzam- wyjaśnił.
Zaśmiałam się cicho.
- Myślę, że będzie szło ci dużo sprawniej, jak podłączysz do prądu- poradziłam, nie przestając się chichrać, na co spalił buraka.
- Masz jakieś wieści od Liama?- zapytał Lou, ratując przyjaciela i tym samym przerywając krępującą ciszę, jaka zapadła.
Pokręciłam przecząco głową.
- A gdzie reszta?- zmieniłam temat.
- Pojechali do szpitala- odparł Harry, wzruszając ramionami.
- Jezu! Co się stało?!- przeraziłam się. Jeszcze tego brakowało! Kolejnej osoby w szpitalu! Jakbyśmy mieli za mało "rozrywki"!
- Nic- uspokoił mnie Louis- Na badania z twoją mamą pojechali, to wszystko.
Odetchnęłam z ulgą. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Usiadłam przy stole i zaczęłam ją z kulturką jeść, co chwilę zerkając na wyświetlacz telefonu komórkowego i wysyłając coraz to nowsze wiadomości do Liama.
- Właściwie jak znalazłam się u Liama w pokoju?- zaciekawiłam się.
- Zayn cię zaniósł, bo zasnęłaś z głową w talerzu z ciastkami i dostałabyś skrzywienia kręgosłupa- wyszczerzył się Harry.
Rozległ się dzwonek mojego telefoniku. Wykazałam się niezwykłym refleksem i z nadzieją, że dzwoni mój zaginiony gdzieś braciszek, odebrałam telefon.
- Halo?- spytałam. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz, naciskając zieloną słuchawkę.
- Cześć! Chcecie coś ze sklepu?- usłyszałam głos Nialla.
- Chyba nic- zawahałam się.
- OK, my będziemy za jakieś pół godziny- odparł i rozłączył się.
Wrzuciłam brudny talerz do zmywarki i skierowałam się w stronę salonu. Usiadłam na sofie i obserwowałam nasz piękny, biały dywan.
<OCZAMI LIAMA>
Cornelia zawołała mnie na dół na śniadanie. Nie byłem głodny i miałem pewność, że ona też, ale z doświadczenia wiem, iż nawet w takich chwilach należy się regularnie odżywiać.
- Jedziesz dziś do taty?- spytała na wstępie, kładąc przede mną talerz z tostami.
- Tak- przytaknąłem i odkręciłem butelkę wody mineralnej, która stała na blacie.
- Mogę się z tobą zabrać?- zadała kolejne pytanie.
W odpowiedzi kiwnąłem tylko głową.
- A kiedy wracasz do Londynu?- upiła łyka kawy z filiżanki.
- Nie wiem-wzruszyłem ramionami- Z jednej strony nie chcę zostawiać ojca, ale z drugiej mam bardzo ważną sprawę do załatwienia.
- A co tam u nich? Jak zareagowali na to, że jest w szpitalu?
Nie udzieliłem odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nie wiedziałem, co mogę powiedzieć. Że co? Że: "Nie mówiłem im i po prostu wyszedłem z domu!"? Tak, wiem. Zachowałem się jak skończony idiota, ale niestety inaczej się nie dało. Tylko szkoda, że nie zabrałem z domu ładowarki do telefonu i teraz nie mam z nimi żadnego kontaktu. Przypuszczam, że się niepokoją, ale nigdy nic nie wiadomo.
Dojadłem śniadanie, ubrałem buty i wyszedłem na zewnątrz, a zaraz za mną Cornelia. Zamknęła drzwi i wsiadła do samochodu na miejsce kierowcy. Byłem rozkojarzony i nie miałem pojęcia, jak uda mi się kierować, ale starałem się nie myśleć o tacie i skupić się na drodze. W ogóle, w lusterku wstecznym zobaczyłem jakiegoś zombie i musiało minąć trochę czasu, zanim zorientowałem się, że to ja. Wyglądałem jak kupa nieszczęść, co było jak najbardziej adekwatne do sytuacji, w jakiej się znalazłem. Każdy włos sterczał w inną stronę, miałem podkrążone oczy, blade policzki.
- Liam, wczoraj zasnąłeś dopiero o 2 w nocy. Bardzo krótko spałeś, jesteś zmęczony- stwierdziła macocha, ale gdy zobaczyła mój morderczy wzrok, zamilkła.
Miała rację, tej nocy nie zagościłem na długo w krainie Morfeusza.
<OCZAMI RENESME>
Liama nie ma już od 3 dni. Naprawdę bardzo się o niego martwimy. Zadzwoniliśmy już do Paula, powiedział, że się tym jak najszybciej zajmie, ale nie wiem, czy uda mu się coś zdziałać.
- Odezwij się... Szybko- krążyłam po pokoju jak orbita i nagrywałam dwudziestą już tego ranka, wiadomość głosową. Nadusiłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko.
Poszłam na dół i wzięłam jakieś leki na uspokojenie, bo już nie wyrabiałam z tym wszystkim. Zabrałam sobie pierwszy, lepszy napój energetyczny i wróciłam z nim do pokoju. Otworzyłam puszkę. Wtem rozległ się dzwonek mojego telefonu.
"Eleanor"- pokazało się na wyświetlaczu.
- Tak?- spytałam, choć wcale nie miałam ochoty na zaczynanie rozmowy.
- Hej! Wpadniesz do mnie? Wyślę ci adres! Za ile będziesz?- zapytała uradowana szatynka.
- Nie mam nastroju, przepraszam- wyjaśniłam.
- Co się stało?- zaciekawiła się.
- Długa historia...
- Jesteś w domu? Zaraz u was będę, zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz- zacytowała jedną z reklam i rozłączyła się
No pięknie! El za chwilę przyjdzie, a ja wyglądam jak jakiś menel!
Poszłam do łazienki, ubrałam się, umyłam, uczesałam i słysząc krzyk Niall, zbiegłam na dół.
- Cześć, kochana- przywitała mnie przyjaciółka i przytuliła się do mnie.
- Cześć- mruknęłam i wskazałam na schody, by poszła za mną.
Zamknęłyśmy się i usiadłyśmy na przeciwko siebie na łóżku. Opowiedziałam jej o wszystkim od czasu naszego wyjazdu do Irlandii. Słuchała w ciszy, co chwilę otwierając usta ze zdziwienia. Tylko co jakiś czas przerywała mi tekstami typu: "Żartujesz?" albo "No to nieźle".
- Ale się porobiło- skomentowała i położyła i rękę na ramieniu- Nie przejmuj się, będzie dobrze.
Prychnęłam pod nosem. Zawsze jak ma być dobrze, jest dobrze, ale potem się knoci i nie jest dobrze.
Posiedziałyśmy tak jeszcze chwilę, po czym stwierdziłyśmy, że mimo wszystko nie ma co smutać i zeszłyśmy na dół do chłopaków.
Zajęłyśmy miejsca na sofie i zaczęłyśmy rozmowę z naszymi towarzyszami.Wtem drzwi się otworzyły...
___________________________________________________________________________
Cześć! Beznadziejny rozdział, za co was przepraszam, ale nie mam weny zupełnie :(
Mimo to, kocham was!!!
Kocia3ek