Close the door, throw the key...

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 66

Spojrzałam zdezorientowana na Harry'ego, a ten jak poparzony zeskoczył ze stołu, poprawił fryzurę i szybko znalazł się obok mnie.
Stała tam. Naprawdę tam stała. Ja czekałam tylko, aż wyciągnie nóż i nas wszystkich pozabija, albo przywali nam jakąś maczugą w głowę i nas okradnie, albo... Wdech, wydech, wdech, wydech... Emocje opanowane i trzeba zacząć zachowywać się jak ucywilizowany człowiek.
Hazza chyba, podobnie jak ja, od razu otrzeźwiał, natomiast o chłopakach nie można było tego powiedzieć; Zayn postanowił zabawić się w Mario i biegał po domu waląc głową w ściany, Louis przewiesił sobie obrus jako pelerynę i udawał "CarrotMen'a", natomiast Niall pobiegł chyba gdzieś do piwnicy.
A my staliśmy w czwórkę na środku korytarza i wpatrywaliśmy się w siebie, jak jakieś małe robociki.
- Cześć- przywitała się nastolatka niepewnie i spojrzała nieśmiało prosto w nasze oczy.
Wbrew pozorom trochę zmieniła się od naszego ostatniego spotkania. Uśmiechała się blado, a wyglądała, jakby jeszcze kilka sekund temu nie wyrabiała ze śmiechu.
- Hej- odparliśmy równocześnie z Hazzą.
- A więc... Znacie się- uśmiechnął się Liam- Ale... Skąd?
- Długa historia- mruknął Loczek, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
Przed oczami przeleciała mi słuchawka od jakiegoś przestarzałego telefonu stacjonarnego, usłyszałam huk i krzyk Niallera "CALL ME MAYBE".
Ciemnowłosa zachichotała, ale bardzo szybko "poprawiła się" i na jej  twarzy znowu zagościła mina "Mam ochotę kogoś zabić". Myślę, że próbowała wyrobić sobie szacun, albo coś takiego.
- Możemy porozmawiać, Rose i... Eee... Henry?- zapytała.
- Harry- uściślił zbulwersowany Loczek.
- Jasne, tylko może...- zbadałam wzrokiem całe pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy i salon, po czym niezwykle spostrzegawczo stwierdziłam, że nie da się tutaj prowadzić żadnej konwersacji- Chodźmy na górę, co?
Poprowadziliśmy dziewczynę przez schody i w trójkę (Liam został na dole, bo jak powiedział "musi ogarnąć tą bandę niedorobów) usiedliśmy w moim pokoju. Na początku panowała między nami dość krępująca cisza, która jednak błyskawicznie została przerwana przez Hazzę:
- Co cię tu sprowadza?
Mulatka rozejrzała się po pokoju i jakby mocniej ścisnęła swoją torbę.
- Brudne interesy mojego ojca- wyjaśniła- Ale nie martwcie się... Ja... Hmm... No... Ja nie jestem taka, jak on. Taka, jak... Yyy... No... Taka, jak ONI.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Musiało być w tym trochę prawdy. Przecież w innym razie nie wypuściłaby nas wolno z tamtej stodoły, tylko wymęczyłaby nas jeszcze bardziej... Może nawet coś gorszego. Można by spodziewać się po niej wszystkiego. Takie przynajmniej były moje odczucia. Na pewno nie wyglądała na jedną z tych słodziutkich laluni, które w każdej sekundzie myślą o tym, żeby tylko się trochę przypudrować, albo przelecieć sobie rzęsy maskarą. To chyba nawet dobrze, chociaż sama nie jestem tego pewna.
- Tak, ale nadal niczego nie rozumiemy- odparłam.
Westchnęła głęboko i wzięła kilka oddechów, jakby chciała poukładać sobie wszystko w myślach, albo starała się zaoszczędzić nieco na czasie.
- No bo... Oni gdzieś wyjechali... Ja miałam się tam wybrać z nimi, ale na lotnisku od nich uciekłam. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Te ich p**********e pomysły niszczą mi życie! Ja naprawdę, przepraszam, że zawracam wam głowę. Pewnie mieliście inne plany niż wysłuchiwanie moich żalów, ale prawda jest taka, iż potrzebuję pomocy. WASZEJ pomocy. Nikogo innego tutaj nie mam- wyrecytowała, a ja przez całą tę wypowiedź siedziałam z szeroko otwartymi oczami.
Tego się naprawdę nie spodziewałam. Nie przypominała mi takiej, która potrzebuje czyjejkolwiek pomocy. Najwyraźniej pozory mylą, prawda?
- Ale co my możemy zrobić?- zapytał tępo Harry, kręcąc się w kółko na moim krześle do biurka.
Ja natomiast doskonale wiedziałam. Tak naprawdę mogliśmy zrobić tylko jedno.
***
- Usiądź tutaj, masz tu chipsy, tu jest sok. Rozgość się- powiedziałam, pokazując dziewczynie kuchnię- Nam nie powinno to długo zająć, więc wkrótce wrócimy i przedstawimy ci, co postanowiliśmy.
Pobiegłam szybko na górę i z rozmachem otworzyłam drzwi do pokoju Liama, gdzie miała się odbyć "narada bojowa" odnośnie naszych najbliższych poczynań dotyczących Zoe Shadow (Daddy oczywiście napisał jej dane osobowe na wielgachnej białej tablicy, aby podkreślić dramaturgię tej chwili).
- Zacznijmy od tego: Kto to jest?- uniósł się Zayn, któremu najwyraźniej bardzo nie podobała się ta sytuacja.
- Pamiętasz, jak opowiadaliśmy wam o tej lasce, co nas uwolniła?- zapytał Harry.
- JA! JA! Ja pamiętam!- wyrwał się Lou i zaczął machać rękami, jak dziecko w pierwszej klasie, które za wszelką cenę chce udzielić odpowiedzi na niezwykle skomplikowane pytanie nauczyciela. Po chwili jednak zgasił swój zapał- Ale nie widzę związku...
Strzeliliśmy grupowego facepalma, ale Niall ze stoickim spokojem zaczął wszystko powoli tłumaczyć Tomlinsonowi.
- Tylko teraz tak... Co z tym fantem zrobić?- spytałam.
- JA! JA! Ja wiem!- zgłosił się Louis po raz kolejny i niemalże spadł z łóżka- Można dać jej marchewkę i wysłać na Wyspę Marchewkową! O! Albo lepiej!!! Damy mi marchewkę i to mnie wyślemy na wyspę. A ona może zająć moje miejsce w zespole, jeżeli chcecie. Ja za ten czas będę się oddawał chwili i konsumował przepyszne warzywka.
Kolejne uderzenie dłonią o czoło w naszym wykonaniu. Tak nawiasem mówiąc, musiało to bardzo komicznie wyglądać z boku.
- Ma ktoś jakiś pomysł?- Liam machnął nam kilka razy jakimś długim, metalowym patykiem przed twarzą- I nie, Louis! Żadnych marchwi!!!
- A weźcie! Beznadziejni jesteście!- machnął na nas ręką i zniknął pod łóżkiem Payne'a.
- Możemy jej wynająć mieszkanie na próbę- zaproponował Niall.
- Albo w ogóle weźmy ją wyrzućmy z tego domu, co?- wciął się Zayn.
- Nikt, nikogo nie będzie wyrzucał, rozumiesz?- Daddy wycelował "pałką" prosto w nos Mulata, co spowodowało, że na chwilę się zamknął.
- A czy ona po prostu nie może zostać u nas na jakiś czas?- zastanowiłam się głośno- Jakby nie patrzeć, jesteśmy jej z Harrym winni przysługę.
Liaś automatycznie się rozpromienił i jeszcze chwila i zacząłby tańczyć jakieś niezidentyfikowane tańce szczęścia, ale się powstrzymał i został przy:
- Bardzo dobry pomysł, Rose. Cieszę się, że ktoś tutaj jeszcze myśli- odruchowo spojrzał na wystającą spod łóżka rękę Pasiastego.
- Ile jej dajemy?
- Ja bym jej w ogóle niczego nie dawał- burknął Malik z grymasem.
***
Zbiegliśmy na dół. W kuchni siedziała Zoe i zawzięcie klikała coś na swoim telefonie komórkowym. Nie tknęła żadnej z pozostawionych jej rzeczy.
Zajęliśmy miejsca przy stole, na co dziewczyna schowała urządzenie do torebki i wyczekująco spojrzała prosto w moje oczy.
- Posłuchaj- zaczęłam- Postanowiliśmy ci pomóc. Jeżeli tylko chcesz, możesz u nas zostać. Na tydzień.
- TYLKO tydzień- podkreślił Zayn, zaciskając zęby.
- Tak... Emm...- zastanowiłam się- Zgadzasz się?
- Ty mnie się pytasz? Dziękuję wam strasznie! Obiecuję, że za siedem dni się wynoszę.
- No i bardzo dobrze- mruknął ciemnoskóry prawie niedosłyszalnie, lecz to wystarczyło, by otrzymał porządnego kuksańca w bok od siedzącego obok niego Liama.
***
Postanowiliśmy, iż będzie spała w moim pokoju, dlatego tam też ją zaprowadziłam. Wszystko jej pokazałam, a ponieważ dochodziła już 23:00, postanowiliśmy wszyscy iść spać. Dałam jej czysty ręcznik, szczotkę do zębów i jakąś moją piżamę, gdyż okazało się, że jej bagaż został na lotnisku. Sądząc po jej sposobie ubierania, moje ciuchy mogą przejść niezłą metamorfozę, ale mam nadzieję, iż tak się nie stanie. Ja kocham moje rzeczy!!!
Poszła do łazienki, a ja klapnęłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać o najróżniejszych głupotach. Naszła mnie nagła chęć pojeżdżenia na sankach, ale szybko ją od siebie odgoniłam, bo jest przecież dopiero końcówka sierpnia. Nie no, Renesme, jesteś geniuszem!
Po niecałych piętnastu minutach dziewczyna stanęła przede mną z kupką brudnych już ubrań w rękach.
- Połóż gdzieś do kąta- radziłam.
- Rose... Dziękuję ci bardzo, naprawdę- uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy- odparłam i zniknęłam za drzwiami pomieszczenia, w którym była jeszcze przed chwilą. Przygotowałam się do snu, a już niecały kwadrans później leżałam wygodnie na swoim łóżku (Zoe zarzekała się, że chce spać na podłodze).
Byłam bardzo ciekawa, jak to wszystko się potoczy. W głębi duszy czułam, że może okazać się fajną koleżanką, ale jest zupełnie inna niż ja. W sumie... Przeciwieństwa się przeciągają. Ale czy aż tak? Z tą właśnie myślą oddałam się w objęcia Morfeusza.
***
Obudził mnie wrzask z pokoju obok:
- ODCZEP SIĘ ODE MNIE, TY PAKISTAŃSKA MENDO! NIC CI NIGDY NIE PASUJE!
Zerwałam się jak poparzona i prawie podeptałam śpiącą jeszcze Shadow, kiedy próbowałam dostać się do drzwi.
__________________________________________
Hej, misiaki!
Rozdział jest beznadziejny i na pierwszy rzut oka widać brak Jossie w moim otoczeniu, ale co ja wam na to poradzę?!
W dniu dzisiejszym chciałam was zachęcić do głosowania na nr 2 na tym blogu: http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/. Naprawdę bardzo mi zależy na podium!!!
A po drugie:
Założyłam bloga wraz z Jossie: I was a little girl alone in my little world... Zapraszam was do czytania, komentowania, obserwowania i co tam chcecie!
A... Kto wie, jaka ważna data jest dziś na tym blogu??? Zgadujcie, a w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ;)
Kocham was!
Kocia3ek

7 komentarzy:

  1. Ten rozdział wcale nie jest beznadziejny! Mi się bardzo podoba ;)
    Czekam na nn :33

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też się podoba! fenoemnalnie!
    W wolnej chwili zajrzyj do mnie. Byłoby mi miło, jakbyś oddała lajka na moim Fanpagu. Dla Cb to zwykły lajk, a dla mnie wiele wiecej :p

    http://misiayou97.blogspotcom/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ło matko, jaka końcówka ! o.O rozdział boski . <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana !!! ♥ Szczegóły tu: http://neversaynever-onedirection.blogspot.com/p/dobra-zwariuje-nic-sie-nie-reklamowaam.html

      Usuń
  4. 'odczep sie ode mnie, Ty pakistanska mendo!' rozwalilo mnie to hahahahahhaahhaahahahahhahaaha ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudooooo :D wyspa marchewkowa :D

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne <3
    zapraszam do siebie
    http://neversayneveruntilyoutry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń