Close the door, throw the key...

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 63

Wyświetlił się nieznany numer, a chłopak nadusił zieloną słuchawkę w celu odebrania połączenia i przysunął telefon do ucha.
- Aha... Dzień dobry- przywitał się ze swym rozmówcą- Naprawdę? To wspaniale! Dziękujemy... Tak, tak... Będziemy najszybciej, jak się da. Tak, tak, tak... Oczywiście... Do widzenia!
I tyle zrozumieliśmy z jego zacnej konwersacji z jakimś człowiekiem.
- Co jest?- zapytał Lou, machając Niallowi ręką przed twarzą, bo blondasek otworzył oczy i usta ze zdziwienia i, z taką właśnie miną, zamarł bez słowa.
- Liam- wyszeptał Irlandczyk i poleciał po coś na górę.
- Ej! Niall!- wrzeszczeliśmy za nim- Co "Liam"? Co się dzieje?
Popatrzyliśmy na siebie zdezorientowani, ale po chwili wrócił z bluzą w ręce i rzucił Louisowi kluczyki do samochodu.
- Jedziemy na komisariat- oznajmił, ale nic więcej nie powiedział, tylko wyszedł z domu.
Spoglądaliśmy tępo w stronę drzwi, lecz wkrótce zorientowaliśmy się, co do nas powiedział i pędem puściliśmy się w stronę vana. Zapakowaliśmy się do niego i przez pierwsze 5 minut siedzieliśmy bez słowa.
- Niall, wytłumaczysz nam, co się dzieje?- przerwałam ciszę- Kto dzwonił?
- Tak, tak... Już... Dzwoniła policja- wyjaśnił- Mają... Louis! Skręć tutaj!
- Przecież znam Londyn!- zbulwersował się Tomlinson- Jedziemy objazdami, bo będą korki.
- Dobra, nie drzyj dzióba, tylko patrz na drogę!- skarcił go, siedzący za mną, Zayn- A ty, Niall, gadaj!
- A na czym to ja... A! OK, już wiem. Więc... Lou! Zatrzymaj się tu! Mają lody!
- NIALL!- krzyknęliśmy równocześnie, a ten z miną zbitego psa zaczął wreszcie mówić.
- Jezu! No dzwonili ludzie z policji i znaleźli dowody na niewinność Liama. Teraz mamy jechać i go stamtąd zabrać. Namierzyli tamtych ludzi, co to zrobili i uniewinnili Daddy'iego. Więc będziemy go już mieli w domu!
- Żartujesz?- zdziwił się Louis, robiąc niezidentyfikowane wymachy rękami.
- LOU!!! Ty masz prowadzić!!!- ryknął Malik.
Umilkliśmy na niedługą chwilę.
- Snow is falling all around me!
- Children playing!
- Having fun!
- It's the season, love and understanding!
- MERRY CHRISTMAS EVERYONE!
Z kim ja żyję?! Tak... Bo przecież śpiewanie kolęd w sierpniu to całkiem normalna sprawa! O co ci chodzi, Rose? To nie jest nic nadzwyczajnego. Każdy człowiek tak robi, nie?
- Wy jesteście porąbani, wiecie?- zapytałam, gdy Lou zatrzymał samochód.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi na moje pytanie, gdyż wszyscy opuściliśmy vana i niemalże z prędkością światła znaleźliśmy się w ciemnym hallu komisariatu policji. Na jednym z krzeseł siedział chłopak w czerwonej koszuli w kratę i spranych jeansach. Od razu rozpoznałam w nim Liama i szybko do niego podbiegłam i przytuliłam go mocno. W jego smutnych oczach automatycznie pojawiły się radosne iskierki.
- Aleś się człowieku wpakował- szepnęłam mu do ucha.
- Przepraszam- mruknął.
Nie dane mi było nacieszyć się jego obecnością na długo, bo zaraz przylecieli chłopcy i rzucili się na Payne'a, powodując ciche pojękiwanie z jego strony.
- To jak, jedziemy do domu?- spytał pospiesznie Niall, schodząc z nogi Louisa (?).
- A nie trzeba czegoś podpisać, czy coś?- chciałam się upewnić, chociaż nigdy nie znałam się na policyjnych procedurach.
- Nie, już wszystko jest załatwione- wciął się jakiś policjant, którego dostrzegłam dopiero teraz.
- No to na co jeszcze czekamy?- wrzasnął Lou na cały budynek, z wielkim bananem na twarzy.
I ruszyliśmy do domu. Ja już nie mogłam się doczekać, aż wszystkiego się dowiem. Już w samochodzie rozpoczęła się żywa dyskusja na temat więziennego jedzenia, którą rozpoczął nie kto inny jak sam Niall Horan.
Zatrzymaliśmy się po drodze pod budką, ponieważ Nialler był gotowy wyskoczyć z samochodu wprost na ruchliwą ulicę, byleby tylko zjeść gałkę lodów pistacjowych. Tzn. w ostateczności wziął 5 gałek, ale kto by mu liczył? "Niech je, bo nie urośnie", jak to mawia moja babcia.
W domu byliśmy dopiero pół godziny później, gdzie dostaliśmy sporawą reprymendę od mamy, ponieważ zostawiliśmy ją samą, nie informując jej o tym.
- Przepraszamy, mamusiu- wydukał Niall i przytulił się do kobiety- Szkoda, że już jutro wyjeżdżasz.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Nie mówiłem wam?- spytał.
- Dziś nie jesteś specjalnie rozmowny- wtrącił się Zayn- Chyba, że w grę wchodzi jedzenie.
- Wyleciało mi z głowy- usprawiedliwiał się- Dzwonił do mnie wujek z Irlandii i, gdy dowiedział się, że mama ma zanik pamięci, zaoferował, że może u nich zamieszkać. Będzie wtedy bliżej domu i może szybciej sobie wszystko przypomni. No i... jutro ma samolot.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i popatatajałam do kuchni, aby zrobić Liamowi coś do jedzenia, ponieważ wychodziłam z założenia, iż (mimo, że zapewniał nas o zjadalności posiłków więziennych) niespecjalnie odżywiał swój organizm i z pewnością jest strasznie głodny. 
Gdy nakładałam ciasto naleśnikowe na patelnię, poczułam czyiś dotyk na biodrach i lekko odwróciłam się w tamtą stronę. Ujrzałam Harry'ego i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Cześć, piękna- pocałował mnie delikatnie w usta.
Usłyszeliśmy chrząknięcie dobiegające spod drzwi do kuchni i gwałtownie się od siebie oddaliliśmy.
- Co to... było?- spytał zrezygnowany Liam, uśmiechając się niechętnie.
Spojrzałam dyskretnie w stronę mojego chłopaka, który, cały czerwony na twarzy, wpatrywał się w czubki swoich bucików.
- Harry chodzi z Rose!!! Harry chodzi z Rose!!! A to jest chyba Rorry!!!- podśpiewywał Louis na cały regulator i tańcząc dziwny taniec, wparował do kuchni.
Strzeliłam facepalma Znalazł sobie rewelacyjny moment. Trochę bałam się reakcji Payne'a na nasz związek, ale w głębi duszy przeczuwałam, że nie będzie mu to specjalnie przeszkadzało. 
- Wymyśliłem wam już wspólne imię... Z nazwiskiem może pójść gorzej, ale nie martwcie się...
- Lou!- uciszył go Hazz.
- Gratuluję wyczucia czasu- syknęłam tak cicho, aby tylko Tommo usłyszał. Najwyraźniej zrozumiał moje intencję, bo poleciał na górę z okrzykiem: "Wołałeś mnie, Niall? Oczywiście, że pomogę ci pakować twoją mamę! Jeszcze pytasz!".
Podziękowałam mu w duchu i walnęłam naleśnika wprost na talerz Liama, który od razu rzucił się na jedzenie. Przypatrywaliśmy się mu dokładnie, śledząc każdy jego ruch, jakby zaraz miał wyjąć karabin zza pleców i nas pozabijać (czego oczywiście nigdy by nie zrobił- to była tylko metafora).
- Od jak dawna?- zapytał chłopak, odkładając widelec gdzieś na bok.
- Tak oficjalnie, to od wczoraj- wyjaśniliśmy równocześnie.
Kiwnął głową.
- Przepraszam, że was wkopałem w to bagno- wydukał skruszony, wskazując na bandaż na głowie Hazzy.
- Nie ma sprawy...- odparłam.
- I za moje zachowanie.
- Nie ma sprawy...- powtórzyłam
- Jak to nie ma strawy?- do kuchni przybiegł zaniepokojony Niall- Co ja teraz mam jeść?
Wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem, ale gdy już się ogarnęliśmy poprawiliśmy blondyna, który niemalże umierał nam na środku pomieszczenia.
- "Sprawy", Niall. S-P-R-A-W-Y- wyjaśnił Harry, na co Irlandczyk zaprzestał wykonywania swych modłów do lodówki- Nie "strawy". Czujesz różnicę?
- Czyli jest jedzenie?- rozpromienił się.
Przytaknęliśmy.
- Niall!!! Chodź tu! Nie mam ochoty sam pakować bielizny twojej rodzicielki!- rozległ się po całym domu jakże donośny głos Louisa.
Farbowany wzruszył ramionami, zabrał jakiegoś batonika z szafki i cały w skowronkach poleciał na górę, a jego mina prezentowała się niemalże tak, jakby wygrał 1000000 dolarów na loterii.
***
Reszta dna zleciała nam na pakowaniu mamy (nie do wiary, ile ona ma tych ubrań), oglądaniu głupawych filmików o zwierzętach na YT oraz na "zajadaniu" chipsów i innych niesamowicie kalorycznych przekąsek. Poszłam spać dość wcześnie, przed 22:00, ale byłam wykończona, ponieważ (wierzcie lub nie) półtoragodzinna bitwa na żarcie i dwukrotnie dłuższe sprzątanie po niej daje się we znaki. Ale może to dobrze, bo w domu panował już taki syf, że jeszcze chwila, a sami byśmy się zgubili.
_______________________________________
Hej!
Dziś taki sobie jest ten rozdział. Nie jestem z niego dumna, ale cóż poradzisz... Każdy miewa wzloty i upadki (chociaż ja ostatnio coś na tych upadkach ciągnę).
Dedykacja i ogromne podziękowania składam na ręce Jossie, bez której ten blog by nie istniał!!! Kocham Cię!!!
I kocham też was!!! Jesteście cudni! MUAH!!!
12 komentarzy=nowy rozdział :)
Kocia3ek

12 komentarzy:

  1. Cudo!! ♥ Dobrze, że już wszystko się odkręciło. :> Ciekawe, co teraz będzie ciekawego... Weny życzę i czekam na nn . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. w sumie to by bylo fajnie jakby Liamowi nie pasowal ten zwiazek bo by bylo troche spokojniej ale dalej by bylo ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że nareszcie Liam wrócił do domu! Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na następny :D ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa! Nie wyobrażasz sobie mojej miny, podczas czytania twojego dopisku na końcu rozdziału. Szukałam wzrokiem wzmianki o moich ponadczasowym osiągnięciach :-P. Wiedziałam, że znajdę (:-D), ale nie aż tak pięknie opisaną. I wtedy właśnie coś nieprawdopodobnego stało się w przeciągu 3 sekund!:
    Zrobiłam minę jak Agnieszka K. na facebooku na swoim zdjęciu prowilowym ze światełkami choinkowymi!!!!!! A później taką minę jak tą na naszym zdjęciu koło fortów, która zawsze robi ze mnie jeszcze większego debila! :-D W końcu dostałam dzikiego napadu śmiechu i w rezultacie zrobiłam taką minę, jaką wszystkie głupie nastolatki robią na widok małych kotków i powiedziałam ,,Ach, joj" dokładnie tak jak krecik w bajce pt. ,,Krecik". :-D W końcu się rozbeczałam, a potem znów dostałam głupawki i zaczęłam skakać po całym domu (rozwalając przy tym doniczkę- nie pytaj o rekcję mamy :-D).
    Chcę, żebyś wiedziała, że słowa żadnego innego człowieka nie wywołują u mnie takich emocji i za to właśnie cię kocham...<3

    Zawsze twoja najlepsza przyjaciółka,
    Jossie

    P.S Nie wiem, skąd u cb. bierzę się ten talent, bo rozdział jest niesamowity!!!!!! :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jossie tak pisać komentarze umiesz tylko ty :D (wzruszyłam się :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehuehue...
      A ten o Jasiu znasz? :-D

      Moja ty Zoe, albo Werciu? <3

      Usuń
  6. świetny roździał co Ty gadasz! C: czekam na następny! :D see ya! ~Agnieszka! C:

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieńdobry (specjalnie pisane razem, żeby nie było, że jestem mniej zdolna literacko od Kocia33333ka...:-D chociaż i tak wiadomo że jestem, choćby dla tego, że SPECJALNIE nie postawiłam przecinka przed ,,że", o przepraszam Paulino- "że" :-D)

    Mam do cb. jesdno małe zapytanko, a mianowicie, dlaczegóż to niby moje komentarze mają się nie liczyć??? A Zosi i Werci to już mogą??? :-D
    W każdym razie chciałam przemówić do tego ludu, żeby szybciej pisał jakieś blebleble o tym, że blog jest niesamowity, genialny, kocham, itp., itd. (ależ oczywiście jest :-D), bo następny rozdział z tego co nam się dziś po południu udało z Kotynieńkiem wysmażyć, zapowiada siem bardzo ciekawie... :-D


    Josssssssssssssie :-D

    P.S Błagam, ludzie, szybciej!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny rozdzial.Pisz dalej. I szybko dawaj nastepny....:)+

    OdpowiedzUsuń