Close the door, throw the key...

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 64

<OCZAMI NARRATORA>
Dziewczyna z upiętymi wysoko kruczoczarnymi włosami, przewiązanymi oryginalnie złotym łańcuchem choinkowym, który miał służyć za "opaskę" kroczyła znudzona przez tłum lotniskowy, wlokąc się tuż za grupą podejrzanie wyglądających mężczyzn. W "koka" miała wetknięte chińskie pałeczki.
Ubrana była w białą sukienkę z gipiury, która pierwotnie była dłuższa, jednak dziewczyna pocięła ją nożyczkami tak, aby sięgała zaledwie do połowy ud. Naszyjnik jej również przedstawiał się bardzo ciekawie; łańcuch rowerowy z naciągniętymi na niego suszonymi kwiatami, grzybami leśnymi, kawałkami pomarańczy, pofarbowanymi na wszystkie kolory tęczy rurkami makaronowymi, i tym podobnymi rzeczami, z których każda jedna prezentowała się bardziej interesująco od poprzedniej.
Na nogi miała wciśnięte za małe o dwa rozmiary czarne martensy, które skutecznie uniemożliwiały jej szybkie przemieszczanie się, przez co ciągle traciła z oczu swoich "towarzyszy".
Prawda wyglądała tak, że nie miała najmniejszej ochoty na przebywanie w tym miejscu. Ani w żadnym innym. Nigdy los specjalnie jej nie rozpieszczał, a ona sama miała tego wszystkiego po dziurki w nosie. Przez ciągłe tajemnice i dziwaczne zachowanie nigdy nie znalazła sobie przyjaciółki, a z tego, co było jej wiadomo nikt specjalnie nie spieszył się, aby usiąść obok niej na stołówce. Tak, zdecydowanie była typem samotnika nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie. Ale nie przeszkadzało jej to. Przyzwyczaiła się do tego i czasami nawet jej się to podobało.
Przyspieszyła nieznacznie, usiłując dorównać kroku mężczyznom, jednak ich naszła nagła ochota na zabawę w berka i co chwilę znikali gdzieś między roześmianymi rodzinami i górami bagażów.

<OCZAMI RENESME>
- Widzieliście moją katanę?- krzyczał Niall z góry.
Dlaczego mnie to nie dziwi? Za pół godziny mama ma samolot, a on jeszcze nie jest gotowy.
- Liam...- spojrzałam błagalnie na chłopaka, na co ten kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Niall!!! Jadę sam!!!- wrzasnął.
- NIE!!!- obok mnie natychmiast znalazł się blondasek w samych bokserkach, co spowodowało donośny wybuch śmiechu ze strony Louisa, który do tej pory stał za wysepką kuchenną i ze stoickim spokojem obserwował nasze zmagania z brakiem czasu.
- Nie ma czasu- wyjaśnił Daddy.
Mama od dwudziestu minut stała zwarta i gotowa, by w każdej chwili znaleźć się w samochodzie, w drodze na lotnisko i podobnie jak Tomlinson przyglądała się całej sytuacji. Podeszłam do niej, aby się pożegnać. Nie znałam jej długo, ale zdążyłam się do niej przyzwyczaić i pokochać ją. Może jeszcze nie jak mamę, ale myślę, że niebawem dojdzie między nami do relacji matka-córka.
Przytuliłam ją mocno i stałyśmy tak przez czas bliżej nieokreślony, ale wystarczyło, by Liam zaczął jęczeć, że "bardzo nie lubi się spóźniać" i "samolot nie zaczeka".
- Powodzenia- uśmiechnęłam się do niej promiennie- I do zobaczenia wkrótce.
- Pa, Rose... Przepraszam, że spędziłyśmy ze sobą tak mało czasu i, że cię nie pamiętam- wydukała.
- Przecież nic się nie stało- odparłam- Kiedyś to nadrobimy.
- Koniecznie- przytaknęła.
Wywinęła się zręcznie z mojego uścisku i skierowała się w stronę swojego półnagiego syna, z którym również bardzo długo się żegnała. Gdy wychodziła wraz z Liamem, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Niewiele, ale jednak.. Będzie mi jej okropnie brakowało. Ale potrzebuję też czasu, żeby poukładać sobie niektóre sprawy. Jak tak teraz myślę, miałam naprawdę zakręcone wakacje. Tyle się przecież działo!
Z rozmyśleń wyrwał mnie okrzyk "PA!" ze strony mojej rodzicielki, klakson samochodu i trzask drzwi wejściowych.
Harry przysunął się do mnie i przytulił mnie lekko do siebie. Potrzebowałam go teraz. Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, co się takiego dzieje.

<OCZAMI NARRATORA>
Ciemnowłosa była już naprawdę strasznie zdenerwowana. Bolały ją stopy a na dodatek musiała tachać za sobą tą przeklętą walizkę. Łańcuch skakał w rytm jej kroków, co dodatkowo okropnie ją irytowało.
"Ostatni raz", przysięgła sobie w duchu.
Przejście całego portu lotniskowego wzdłuż i wszerz kilka razy bywa wykańczające. Nawet z nienaganną kondycją dziewczyny, której na pewno nikt by się nie powstydził.
- Pospiesz się! Zaraz mamy odprawę!- krzyknął umięśniony ojciec dziewczyny i z całej siły pociągnął ją za rękę.
Skrzywiła się, ale pozostawiła to bez komentarza, a w myślach już układała sobie najróżniejsze buntownicze teksty, których i tak bała się użyć. Miała wszystkiego dość, lecz z doświadczenia wiedziała, że tatusiowi do rozumu nie przemówi i choćby nie wiadomo jak próbowała, niczego nie zdziała. 
- Połóż tutaj tą walizkę!- zarządził jeden z jego kumpli, na co tylko wzruszyła ramionami i wykonała polecenie.
Trakrowali ją jak insekta, jak maronetkę... Długo możnabyło by wymieniać, ale morał i tak byłby ten sam: W żaden sposób nie była im potrzebna. Więc, po co ten cały cyrk? Wielki wyjazd z dnia na dzień. Nawet nie wiedziała. gdzie się wybierają.
Przeniosła swoją starą torbę na drugie ramię i ze znudzeniem wpatrywała się, jak jej bagaż odjeżdża po czarnej taśmie i niknie za bordową zasłonką w ciemnym tunelu. Wtedy coś w niej pękło.
- Dłużej tak nie mogę- mruknęła pod nosem tak, że mogła mieć stuprocentową pewność, iż nikt niepowołany tego nie usłyszał.
Jej samoocena momentalnie wzrosła o 200%, a ona sama stanęła na przeciw prawie dwumetrowego rodzica, który zdenerwowany szukał czegoś w swoim ogromniastym plecaku.
- Zostaję- rzuciła mu prosto w twarz i czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, śledziła wzrokiem poczynania innych, zgromadzonych na lotnisku ludzi.
Mężczyzna popatrzył na nią i jeszcze chwila, a wybuchnąłby długim, sarkastycznym śmiechem. W porę jednak zorientował się, że jego córka bierzę tę sprawę na poważnie i natychmiast odrzucił swe dotychczasowe czynności w celu "wybicia jej głupoty z głowy".
- O czym ty mówisz, dziecko?
Wzięła głęboki oddech i postanowiła wyrzucić z siebie wszystko, co ją do tej pory dręczyło. Co jak co, ale jest już dorosła i NIKT, nawet jej biologiczny ojciec, nie ma prawa jej niczego zabraniać. Od dawna odliczała dni do osiągnięcia pełnoletności, ale (jak sama zauważyła) wiele się przez to nie zmieniło. Nadal jest tą samą, pyskatą, nieco rozkapryszoną, niewychowaną dziewczyną, jaką była przed swoimi osiemnastymi urodzinami.
- Nigdzie się z wami nie wybieram- wyjaśniła, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie- Mam dosyć ciebie, ich, tego całego, chorego zamieszania i nie chcę mieć z tym nic wspólnego, rozumiesz?!
Facet nieco się zmieszał i niespecjalnie wiedział, co powiedzieć, więc w ciszy i spokoju (na ile to tylko było możliwe) czekał na dalszy ciąg wywodu nastolatki.
- Całe życie mieszasz mnie w twoje głupkowate interesy, NIGDY nie miałam dzieciństwa, a teraz, kiedy wreszcie mogę sama zacząć załatwiać sobie swoje sprawy, oczywiście mi to uniemożliwiasz! Mnie nie interesuje twoje zdanie!
- Zaraz samolot- przerwał jej- Nigdzie nie pójdziesz, rozumiesz? Lecisz z nami i koniec, kropka.
Po ciele dziewczyny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Kiedy tata zwracał się do niej podniesionym głosem, zawsze tak reagowała. Nie płakała. Nawet nie przyszło jej to przez myśli. Zawsze trzymała się twardo i potrafila idealnie maskować swoje uczucia, nadawałaby się na aktorkę i na pewno byłaby w tym bardzo dobra.
- Ej, idziesz?- jeden z mężczyzn zawołał jej ojca, na co ten kiwnął głową.
- Jestem twoim ojcem i NIGDZIE nie pójdziesz, jasne?!- krzyknął.
- Wiesz, co? Ja już nie mam ojca- syknęła mu prosto w twarz, obróciła się na pięcie i odbiegła przez tłum na tyle szybko, na ile pozwalało jej niekomfortowe obuwie.

<OCZAMI LIAMA>
- To, co? Trzymaj się Liam i miej to wszystko pod kontrolą- powiedziała Maura na pożegnanie i przytuliła mnie lekko.
- Jasne, postaram się- uśmiechnąłem się- Miłej podróży.
- Do zobaczenia! Ucałuj tam wszystkich ode mnie!
Pomachałem jej jeszcze, kiedy odchodziła. Chyba nie za dobrze mnie zapamiętała po tym wszystkim, ale mam nadzieję, że będę miał okazję wyrobić sobie nieco lepszą opinię przy najbliższej okazji.
Popatrzyłem na tablicę z rozkładem odlotów samolotów i nieodrywając od niej wzroku, kierowałem się w stronę wyjścia. Wtedy coś na mnie wpadło.
Tym "cosiem" okazała się dziewczyna. Bardzo ładna, ale zarazem strasznie dziwna. Nizwykle oryginalne zestawienie ubrań, okropne uczesanie... Ale coś podpowiadało mi, że jest warta poznania.
Kucnęła przed rzeczami, które wysypały jej się z torby i zaczęła je zbierać bez żadnego słowa "przepraszam". Klęknąłem obok niej i postanowiłem jej pomóc. Podałem jej kilka długopisów i jakiś portfel, które ledwo ode mnie odebrała. Strasznie trzęsły jej się ręce, ale jej twarz wcale nie wyglądała na zdenerwowaną. Miała duże, prześliczne, czarne oczy, w których dostrzegłem ogromne zainteresowanie, ale także nutkę strachu. Czyli jednak... Coś musiało się wydarzyć.
- Dzięki- burknęła i podniosła się z ziemi, wkładając ostatni przedmiot do materiałowej torby.
- Nie ma sprawy- odparłem pospiesznie- Coś się stało?
Spojrzała na mnie dziwnie. Dobra, ja też jestem dziwny, ale lubię wiedzieć wszystko i źle się czuję, będąc niedoinformowanym. A już najbardziej na świecie nie lubię, kiedy ktoś jest smutny. Ja też robię się smutny i przez to rozwala mi się caly dzień. A tego też bardzo nie lubię i...
- Nie, nic- mruknęła, bo już była gotowa odejść.
- Czekaj!- zatrzymałem ją.
- Co?- zapytała niechętnie, spoglądając ukradkiem na swoje jakże barwne paznokcie.
- Spieszysz się gdzieś?
- A niby, gdzie?
- No nie wiem...- podrapałem się po karku- Bo może... Dałabyś się wyciągnąc na spacer?
- Nie mam nastroju, wyobraź sobie- próbowała mnie spławić, ale ja nie mogłem tak łatwo odpuścić.
- No to tym bardziej!- nalegałem- Liam jestem, Liam Payne- podałem jej dłoń.
Rozejrzała się po lotnisku, jakby poszukując pomocy, po czym zrezygnowana westchnęła i chwyciła moją rękę, potrząsając nią.
- Zoe, Zoe Shadow.
_____________________________________________________
Hej, cukiereczki! (nie ma to jak kraść tekst Werci!!! Ale co poradzę? True story- jestem kradziejem)
Proponuję zacząć od pytania: CZY POZNAJECIE TĘ BOHATERKĘ? WIECIE, KIM ONA JEST?
Odpowiadajcie w komentarzach!!! Chcę wiedzieć, czy mam pamiętliwych i spostrzegawczych czytleników.
Rozdział dedykuję JOSSIE, która niewątpliwie jest jego współtwórcą.
Ogółem pragnę was poinformować, iż wiele z tych pomysłów wywodzi się właśnie od niej, a ja tylko staram się je jako-tako opisać... Choć nieczęsto wychodzi.
Powiem Wam, że ostatnio coraz bardziej uświadamiam sobie, że kocham blogować. Kocham pisać opiowiadania tak, jak Harry kocha Rose!!!
A i jeszcze jedno pytanie do Was: PODOBAŁ WAM SIĘ ZWIĄZEK HAZZY Z TAYLOR SWIFT?
A i jeszcze jedno: Albowiem nie miałam pod poprzednim rozdziałem tych 12 komentarzy (chyba), ale dodałam rozdział :)
Kocham was!!!
(taka mała fotka specjalnie dla JOSSIE)
Kocia3ek

7 komentarzy:

  1. Aaa!!! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam,!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Kocham to opowiadanie! Jest CUDOWNE! Czytałam chyba z 5 razy!!!!!! Kocham cb, Bakhito i kocham fokę którą wstawiłaś!! :-D I ogólnie kocham Zoe Shadow,a raczej: Zoli Padow!!! :-D

    Uwielbiam cię i zawsze będę,

    Paulina :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Te cukiereczku!!! Cudny rozdział + Liam i Zoe= perfekcja!!! Czekam na następny!! ( a wy ludziska komentujcie !!!)
    Twoja W

    OdpowiedzUsuń
  3. super :) uwielbiam ! ale dlaczego zoe nie jest Danielle ? a co do Haylor to nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Paulinko, mam małe pytanko...które zadam w szkole! :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Te, wejdź:

    cellometronome.blogspot.com

    :-D
    Natchnęłaś mnie ale chyba nic z tego nie bd. :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe połączenia Liama i Zoe. I nie no muszę ci powiedzieć, że jak tylko wchodzę na twojego bloga i przeczytam kawałek rozdziału już mam natchnienie do pisania, co mi ostatnio nie szło. Wspaniale piszesz. ;)

    OdpowiedzUsuń