Close the door, throw the key...

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 70

Obudziło mnie czyjeś cielsko na moim brzuchu.
- Matko!!! Louis!!! SPADAJ!!!- wrzasnęłam, gdy zobaczyłam chłopaka, skaczącego po mnie i wrzeszczącego moje imię- Pogięło cię do reszty?!
Zrobił obrażoną minę, ale już po chwili wyszczerzył się i usiadł na jednej z poduszek. Harry niechętnie podniósł się do góry, posłał mi ciepły uśmiech, po czym zaczął mordować swojego przyjaciela wzrokiem.
- Dobra, dobra... Ja rozumiem, że w nocy nie spaliście i jesteście zmęczeni, ale musicie mi pomóc- usprawiedliwił się- Właśnie piekę tort marchewkowy...
- To wspanial... Czekaj... Tort? Po co tort?- zapytałam zdezorientowana.
- Tak, tort. Tort marchewkowy. URODZINOWY tort marchewkowy- dodał, ale widząc mój nieogar na twarzy, uściślił- Urodzinowy tort marchewkowy dla Liama... Z okazji URODZIN, które... Są DZIŚ!!!
Wtedy to mnie totalnie zamurowało. Zerwałam się z miejsca i już miałam wybiec z namiotu, ale w porę zorientowałam się, że mam na sobie tylko koszulkę Hazzy i majtki, więc zrezygnowana opadłam na koc i z miną wyraźnie mówiącą za mnie "CO TERAZ?", patrzyłam na chłopaków. Jak mogłam zapomnieć o urodzinach mojego brata?! Przecież... Ale... No... UGH!!! On nawet, kiedy się nie lubiliśmy, co roku zostawiał mi jakiś prezent pod drzwiami pokoju, a ja pamiętam, że zawsze się wkurzałam, ale przecież... JESTEM NAJGORSZĄ SIOSTRĄ NA ŚWIECIE!!!
- Dobra!- wstałam, klaszcząc w dłonie- Gdzie on jest?
- Niall zabrał go do zoo, żeby pooglądał sobie żółwie. Chciałem mu zrobić jakąś niespodziankę, czy coś- Louis uśmiechnął się niepewnie.
- Lou, wiesz co?- spytałam- Jednak dobrze, że cię mamy.
Przytuliłam się do niego, po czym wyrzuciliśmy go na zewnątrz, a sami przebraliśmy się tak, by móc pójść w jego ślady i zacząć organizować SWEET TWENTY dla Payne'a.
Kiedy weszliśmy już do domu, ogarnęło nas lekkie zdziwienie, lecz żadne z nas nie zamierzało tego komentować. Wszędzie było nawalone serpentyn, balonów i innych, kolorowych błyskotek.
- Rzygam tęczą- szepnęłam i pomaszerowałam na górę, gdzie zmieniłam odzienie, by już po chwili móc z powrotem znaleźć się z moimi przyjaciółmi.
Weszłam do kuchni, gdzie wszyscy jedli już śniadanie. Tylko Louis stał z jakąś miską przy blacie kuchennym i mruczał pod nosem coś w stylu: "A może te jajka jednak trzeba było wbić tutaj bez skorupek?".
Postanowiłam pozostawić tę myśl bez komentarza i dałam mu w spokoju rozwijać swoje umiejętności kulinarne, a sama zasiadłam obok Zoe. Po zjedzeniu posiłku zdecydowaliśmy, że musimy się jakoś podzielić zadaniami, bo jeżeli wszystko będziemy robili równocześnie, to niestety, ale wyjdzie z tego jedna, wielka klapa.
Louisowi przypadło zaproszenie Eleanor i załatwienie tortu (tylko pod warunkiem, że nie będzie próbował robić go samodzielnie), a cała reszta (ze mną włącznie) miała pojechać na zakupy po prezent i inne takie głupoty na imprę.
Po dziesięciu minutach zmuszania Tomlinsona do poszukania jakiejś cukierni w internecie, wpakowaliśmy się do samochodu i obraliśmy kierunek "Galeria Handlowa". (Oczywiście Malik cały w skowronkach, bo Harry pozwolił mu prowadzić).
***
Obładowani siatami z TESCO i tych innych dziwnych sklepów, wróciliśmy na parking. Kupiliśmy Liamowi prezent, co naprawdę było bardzo trudne, choć z początku wcale się takim nie wydawało.
Kiedy zajechaliśmy pod dom, zastaliśmy tam Louisa i Eleanor, którzy śmiejąc się wniebogłosy, obrzucali się tortem. Myślałam, że wybuchnę, ale udało mi się nieco opanować i tylko podeszłam do nich, oddychając głęboko.
- Naprawdę nie chciałabym przerywać wam świetnej zabawy, ale... CO W WAS DO JASNEJ CHOLERY WSTĄPIŁO?!- wydarłam się.
- Eee... Ale...- jąkał się Louis.
- Jakie "ale"? To był tort Liama!!!- przyłączył się do mnie Harry.
- Posłu...
- Co wy sobie myślicie?- dodał Zayn, któremu najwyraźniej też zależało na tym, by urodziny wypadły jak najlepiej... Albo zależało mu na tym, by przypodobać się pewnej ciemnowłosej dziewczynie, ale to już inna perspektywa...
- Dacie nam dojść do słowa?!- zawołała Eleanor.
- Właśnie- przytaknął Louis- To NIE jest tort Liama... Tort Liama jest w piwnicy i się chłodzi! To jest tort, który próbowałem dokończyć, kiedy was nie było...
Mruknęłam pod nosem jakieś "aha", bo trochę mi się zrobiło głupio, że tak na nich wyjechałam, lecz już po chwili darłam się znowu, bo przypomniałam sobie o bałaganie, jaki teraz panuje.
Harry chwycił mnie za ramiona i próbował mnie jakoś uspokoić, co naprawdę nieprędko mu się udało... Ale jednak... Po jakimś czasie nieco się rozluźniłam i zajęłam się wypakowywaniem zakupów, a reszcie poleciłam ogarnięcie tego syfu. Kiedy wszystko było już gotowe, Lou dostał sms'a od Nialla, że Liam tak bardzo zachwycał się tymi żółwiami, że już mu się znudziły i są w połowie drogi do domu. Gratuluję wyczucia czasu, Horan! Ale naprawdę... Lepiej nie mógł trafić...
Wszyscy polecieliśmy do swoich pokoi, żeby zmienić odzienie, po czym spotkaliśmy się ponownie w salonie, gdzie czekał już przyniesiony przez Zayna tort w kształcie dinozaura z Toy Story.
- To się Liaś ucieszy- mruknęłam i szybko pobiegła, by schować się za kanapą, bo właśnie wchodził ktoś do domu.
Zoe wykazała się najlepszym sprytem, bo jako jedyna pomyślała o zgaszeniu światła. Inna sprawa, że ledwie zdążyła wpełznąć pod stół (nawiasem mówiąc był pod nim też Malik, ale bez skojarzeń). 
Usłyszeliśmy czyjeś kroki i od razu zobaczyliśmy ich właściciela, który wgramolił się do nas za sofę.
- Mamy jeszcze trochę czasu, bo Liam sprawdza kostkę na podjeździe- szepnął Niall.
- Aha... A po co?- spytałam równie cicho.
- A czy to ważne?- wciął się Louis- Ważne, żeby niespodzianka się udała.
Przyznałam mu rację, lecz szybko zostałam uciszona okrzykiem "NIESPODZIANKA!". Wszyscy wyszli ze swoich ukryć... Oprócz mnie, bo ja oczywiście mam tak zarąbisty refleks, że nie zorientowałam się, iż chłopak wszedł już do domu. Podskoczyłam od góry jednak z wystarczającą gracją i pewnie nawet nie zauważył braku mojej osoby wcześniej.
Liam stanął jak wryty i badał każdego z osobna wzrokiem. Po chwili zauważyłam pojedynczą łzę na jego policzku, którą zwinnie starł brzegiem rękawa swojej granatowej bluzy.
- Jesteście wielcy!- krzyknął i oczywiście nie obyło się bez grupowego misiaka- Myślałem, że zapomnieliście.
- Tak naprawdę to Rose i Harry zap...
- Zap... Uszczają wąsy???- dokończyłam niezgrabnie, dając Louisowi porządnego kuksańca w bok za zbyt długi jęzor- Taki dodatkowy suprise!
***
Siedzieliśmy przy stole i konsumowaliśmy przepyszny tort czekoladowy. Harry pożerał wzrokiem mnie, ja pożerałam wzrokiem jego, Louis pożerał wzrokiem Eleanor, Eleanor pożerała wzrokiem Louisa, Niall pożerał wzrokiem ostatni kawałek tortu (choć na talerzu miał jeszcze z pięć), Zayn pożerał wzrokiem Zoe, Zoe pożerała wzrokiem Zayna, a Liam... Liam teoretycznie też pożerał wzrokiem Zayna, ale przypuszczam, że z innych przyczyn niż Mulatka. Kiedy stał już na granicy "mordu", kulturalnie podniósł się z krzesła, jeszcze kulturalniej to krzesło dosunął i powoli udał się w kierunku drzwi.
- Gdzie ty idziesz?- zapytał Niall, na chwilę odrywając paczałki od masy karmelowej.
- Donikąd- burknął brązowooki i zniknął z naszego pola widzenia.
Siedziałam tak przez chwilę, nie ogarniając zupełnie niczego, po czym poszłam w jego ślady, oznajmiając uprzednio, że "Spróbuję z nim porozmawiać". Na samym początku w ogóle nie wiedziałam, gdzie mam iść, ale dostałam nagłego oświecenia i nogi same poniosły mnie w kierunku parku. Odgarnęłam dobrze znane mi już pnącza i znalazłam się oko w oko z bratem. To tam rozmawialiśmy pierwszy raz. I to tam się pogodziliśmy...
- Liam... Hej, chłopie! Co jest?- spytałam, siadając obok niego na kamieniu.
Skupił wzrok na jakimś robaczku, który przylazł nam potowarzyszyć.
- Liaaaaaaaaaaaam- przeciągnęłam.
Cisza...
- Liaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam...
Jeszcze większa cisza...
- Liaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam...
- Co?
- Jajco. 1:0 dla mnie, a teraz weź mi wytłumacz, co się stało- poprosiłam.
- Dlaczego zawsze, kiedy wychodzę z domu na spacer, ty myślisz, że coś się stało?- zdziwił się.
- No nie wiem- odparłam- Może dlatego, że zawsze, jak coś się stanie, ty wychodzisz z domu na spacer.
Wziął głęboki oddech i niechętnie się ze mną zgodził.
- To jak?- zapytałam- Dowiem się?
- Bo... Chodzi o Zoe- wymamrotał.
Z jednej strony skakałam z radości od wewnątrz, ale z drugiej chciałam zabić się za moje zachowanie w Wesołym Miasteczku.  Przecież mogłam się domyślić, że ma to coś wspólnego z dziewczyną, a nie rżnąć głupa i piszczeć, ilekroć Zayn na nią popatrzył.
- Liam- wydukałam- Przepraszam...
- Za co? Za to, że jestem idiotą?
- Nie jesteś idiotą... Każdy ma prawo się zakochać...
Wzruszył ramionami i nie przestając obserwować poczynań owada, powiedział:
- Ja się nie zakochałem. JESZCZE nie...- zawahał się- Bo... Ja wpadam... I jeszcze moment, a zatonę po uszy, wiesz? Znasz takie uczucie? Że wszystko idzie dobrze, a nagle komuś zachciewa się to rujnować i nie ma już niczego?
- Wyobraź sobie, że znam- mruknęłam, a w oku zakręciła mi się pojedyncza łza, która od razu zechciała wydostać się na zewnątrz.
- No dobra, ale teraz masz Harry'ego. Kochacie się, ufacie sobie, nie widzicie świata poza sobą...
- A czy pamiętasz, ile musiałam przejść, żeby wyglądało to tak, jak wygląda teraz?- przypomniałam.
- Ale ty, to ty! Ja nie jestem aż taki silny!- uniósł się.
- Liam- położyłam dłoń na jego ramieniu- Doskonale wiesz, że jesteś. I zobaczysz, że wkrótce wszystko się ułoży i będzie dobrze... A teraz chodź już, bo marznę... A poza tym mamy dla ciebie prezent.
- Rose- westchnął- Dziękuję...
- Nie ma za co... Jesteś moim starszym braciszkiem, tak?
Uśmiechnął się, po czym mocno się do mnie przytulił.
- To chodź, bo chcę zobaczyć ten prezent... A co to jest?- niecierpliwił się.
- Zobaczysz...
_____________________________________
Cześć!!!!!!!!!!
Mamy rozdział 70. Może nie jest jakoś strasznie długi i w ogóle, ale mam nadzieję, że wam się spodobał i zostawicie po sobie jakiś ślad.
Dzisiaj się nie rozpiszę w tej notce, niestety, ale ten... No wiedzcie, że jesteście boskie i, że was kocham <3
AAA!!! I nie wiem, czy ktoś zauważył, ale jest na blogu zakładka "IMAGINY"... Także wiecie... Jak ktoś lubi je czytać to zapraszam serdecznie.
Kocia3ek



9 komentarzy:

  1. Fantastyczny rozdział! ;) Bardzo mi się podoba! ;3 Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł jea! Kotku, niesamowicie piszesz, kooooocham!!!!!! No ale następny będzie mocny!!!!!!!! Tzn. mam pewien pomysł ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię, Paulinciu! Super rozdzialik :)
    Aha. Okazuje Ci wszelkie wyrazy wspolczucia z powodu wiesz jakiego :) I Czekam na nastepny rodział!!!!! / asia

    OdpowiedzUsuń
  4. ( Spam )
    Miłość,sex,zdrada,wulgaryzm,narkotyki,uczucie,przyjaciele-nieprzyjaciele,znajomi,imprezy,szkoła,wrogowie.Wszystko to można zobaczyć na blogu " http://tojestkoniecc.blogspot.com/".Jak poradzi sobie Jenny ze swoimi problemami ? Kto jej pomoże,kto okaże się wrogiem ,a kto przyjacielem ? Czy miłość będzie silniejsza od nienawiści ? Zapraszam przeczytania i napisania szczerej opinii na temat rozdziału.Pozdrawiam~Gabi

    OdpowiedzUsuń
  5. Supper :D
    Czekam :3
    +zapraszam do mnie na konkurs <3 rockmebebe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. boski :)
    zapraszam do mnie, wlasnie zaczynam prowadzic bloga i zalezy mi na szczerych opiniach pozostawionych w komentarzach :)
    http://onedirectionimaginesforever.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Liaś, znajdź mu jakąś dziewczynę, żeby już nie smutał :D
    A co do rozdziału to już brakuje mi przymiotników żeby go określić ;d No cóż genialny jest i tyle!
    Dawaj następny bo ciekawa jestem co to za prezent :D
    <3

    OdpowiedzUsuń